[break]
- Nie podoba nam się brak możliwości wypicia choćby kawy w przerwie między lekcjami, podczas gdy przepisy nie zabraniają nam prowadzenia samochodu, palenia papierosów, brania udziału w wyborach - piszą do nas oburzeni uczniowie bydgoskich szkół.
W czym jest problem? Obowiązujące od nowego roku szkolnego przepisy, zakazujące sprzedaży niezdrowych produktów w szkołach, traktują jednakowo uczniów niepełnoletnich, jak i dorosłych. Ci pełnoletni są niezadowoleni z wprowadzenia ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, ponieważ uważają, że mają już prawo do decydowania, co będą jeść i pić - także na terenie szkoły.
Dochodzą komentarze
Szkolne automaty, dotąd oblegane przez uczniów, zostały zgodnie z przepisami zamknięte i świecą pustkami. Są jednak wyjątki. Jak z niezadowoleniem uczniów radzą sobie dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych? Czy docierają do nich protesty uczniów? Dyrektor Zespołu Szkół Ekonomiczno-Administracyjnych w Bydgoszczy, Joanna Wójt, mówi, że uczniowie jej szkoły muszą się stosować do przepisów.
- W sklepiku szkolnym oraz w automacie są zdrowe produkty. Sprawa wygląda nieco inaczej dla słuchaczy szkoły zaocznej, która jest częścią ZSEA. Oni mają możliwość zakupu w sklepiku szkolnym zakazanego jedzenia. Moim zdaniem jednak, szkoły ponadgimnazjalne powinny być potraktowane inaczej niż podstawowe i gimnazja - komentuje pani dyrektor. - Mimo że uczniowie oficjalnie się nie poskarżyli, docierają do mnie nieprzychylne komentarze.
Albo wszyscy, albo nikt
Z kolei w Technikum Spożywczym w Bydgoszczy automat nie został zamknięty, jednak pojawiła się na nim kartka z informacją, że korzystać z niego mogą tylko osoby, które skończyły osiemnaście lat. Uczniowie "spożywczej" podesłali nam nawet zdjęcie opatrzone komentarzem o ich dyskryminacji. Niestety, wczoraj nie udało nam się uzyskać komentarza dyrekcji w tej sprawie.
Dyrektorka jednego z bydgoskich zespołów szkół ponadgimnazjalnych, pragnąca zachować anonimowość, ma na ten temat negatywne zdanie: - To jest niepoważne. Jak można jednym pozwolić, a innym nie? Albo wszyscy, albo nikt. W naszej szkole automaty zostały zamknięte dla wszystkich uczniów, chociaż osobiście uważam, że nowe przepisy nie powinny obejmować techników i liceów.
Zapytaliśmy więc w Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy, czy istnieje jakaś prawna wykładnia przepisów, dopuszczająca różnicowanie uczniów. Po szczegóły odesłano nas do treści ustawy.
Z wyjątkami
Ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia nie ustosunkowuje się jednak w żaden sposób do sytuacji uczących się w szkołach osób pełnoletnich. Mówi jedynie o wyłączeniu z odpowiedzialności szkół dla dorosłych, a także niektórych placówek oświaty (np. ośrodków socjoterapeutycznych). W tekście dokumentu uczniów określa się jedynie mianem "dzieci i młodzieży", co w świetle ogólnie przyjętej definicji mieści w tej grupie osoby aż do 20. roku życia.
Gorąca dyskusja
Tymczasem w internecie wrze dyskusja wśród tych, którzy we wrześniu zetknęli się z nową, sklepikową rzeczywistością. Powstały nawet grupy na portalach społecznościowych, które chcą przygotować petycję do ustawodawcy z żądaniem zniesienia nowych przepisów lub choćby właśnie uwzględnienia w niej statusu pełnoletnich.
"Rozmawiałem dzisiaj z przedstawicielem producenta napojów. O ile dostawy do operatorów automatów i sklepików to dla nich ogromne tąpniecie w sprzedaży, to gwałtownie zwiększyli sprzedaż do sklepów w pobliżu szkół - takie jest zapotrzebowanie" - pisze Robert. "W ramach walki z ustawą sam zacząłem handlować produktami usuniętymi ze sklepiku po kryjomu. Polecam wszystkim taki sabotaż" - kpi Kuba. "To śmieszne, że w moim technikum, gdzie większość uczniów jest dorosła, w automacie można kupić tylko wodę i sok"- zauważa Tomek.