Na początku sierpnia furorę w całej Polsce zrobił film, na którym zarejestrowano, jak dwaj mężczyźni kradną beczki z piwem z lokalu w okolicy bydgoskiego Starego Rynku. Rabusie zadziałali w myśl przysłowia „okazja czyni złodzieja”. Był poranek, czas dostaw do restauracji i pubów. Kiedy złodzieje zobaczyli, że dwie beczki z piwem nie są przez nikogo pilnowane, wzięli je, przenieśli i ukryli w krzakach przy ul. Krętej. Numer się nie powiódł, ponieważ mężczyźni (w wieku 53 i 54 lat) byli kompletnie pijani, działali bardzo nieporadnie, a dzięki kamerom wszystko zaobserwowali pracownicy monitoringu miejskiego.
- To byli dobrze nam znani bezdomni, którzy zaczepiają naszych klientów. Pewnej nocy nie zabezpieczyliśmy nalewaków, które stały w ogródku. Panowie pili prosto z kranu, do rana opróżnili całą beczkę - mówi nam barmanka ze Starego Rynku. Więcej strat restauratorzy i właściciele pubów odnotowują jednak z powodu kradzieży, których dopuszczają się klienci.
Szkło wędruje do kieszeni
- Klienci najczęściej kradną pokale, kieliszki, a także popielniczki - mówi pani Marta z pubu PRL na Starym Rynku. - W naszym lokalu jest wiele pamiątek i gadżetów z czasów komunistycznych i niektórzy bardzo chcą je mieć u siebie w domu. Kiedyś zniknęły nam nawet narty, które stały przy wejściu - mówi barmanka.
Popielniczki, kieliszki i kufle giną też z pubu Amsterdam. - Klienci zabierają też barowe podkładki i kocyki. Ostatnio dwaj panowie po zakończeniu imprezy wzięli ze sobą krzesła, ale kradzież udało się udaremnić - mówi pan Łukasz.
- Szkło znika hurtowo, szczególnie jeśli jest eleganckie. Na szczęście, w ramach umowy z dostawcami, nie płacimy za nie, ale inne kluby już tak. Ich straty w ciągu sezonu idą w setki złotych - słyszymy w pubie Seta Disco na Starym Rynku.
Bezkarność w toalecie
- Kiedyś jeden z gości przymierzał się do kradzieży muszli klozetowej. Wykręcił już nawet śruby. Nie potrafił nam wytłumaczyć, po co to zrobił. Z toalet znikają masowo odświeżacze powietrza i kostki zapachowe. Nawet metalową kratkę z pisuaru ktoś wziął ze sobą - mówi pani Agnieszka z pubu Amsterdam. - Kiedyś na gorącym uczynku złapaliśmy kobietę, która odkręciła wieszak na papier toaletowy. Przeprosiła nas, przyznała, że jest kleptomanką - dodaje barmanka z lokalu na Starym Rynku.
PRZECZYTAJ:Weszli do knajpy, ukradli dwie beczki z piwem
- W toaletach kradnie się najwięcej, bo ludzie czują się tam bezkarni. Nikt ich tam nie obserwuje. Mieliśmy przypadek, że jeden z gości nawet mydło w płynie przelał sobie do butelki - słyszymy w kawiarni Cafe Kino. - Poza tym giną nam odświeżacze powietrza i świeczki. Jesteśmy już wyczuleni, żeby pilnować koców, bo na nie było wielu chętnych. Klienci lubią także zabierać firmowe szklanki - mówią pracownicy kawiarni.
Darmowe jedzenie
W restauracji Pan Twardowski na Starym Rynku średnio raz w tygodniu pojawia się klient, który nie płaci za posiłek. - Takie sytuacje mają miejsce w wakacje, kiedy ruch jest duży i mamy rozstawiony ogródek. Wtedy łatwiej prysnąć bez płacenia. Ostatnio w taki sposób oszukała nas kobieta z małym dzieckiem. Kilka tygodni temu koleżanka musiała gonić mężczyznę w średnim wieku. Dogoniła go na ul. Mostowej, tłumaczył, że zapomniał o uiszczeniu rachunku - mówi pan Dawid.
- Klient nie płacący za jedzenie? Zdarza się, ale rzadko - mówi pani Klaudia, kelnerka w restauracji Rubaru na ul. Długiej. - Czasem znikają sztućce, szczególnie łyżki. Poza tym klienci kradną ozdobne świece - dodaje.
Zdarza się, że goście z restauracji kradną... przysmaki - Kiedyś przyszedł do nas pan, któremu bardzo smakował nasz pikantny sos. Nie zdradziliśmy przepisu, nie mamy go w sprzedaży, więc po prostu wziął ze sobą butelkę przysmaku - mówi nam kelnerka z jednej z orientalnych knajp w centrum miasta.
Jak wygląda statystyczny złodziej? - Nie ma reguły. Kradną zarówno eleganckie panie i panowie, jak i studenci. Łączy ich alkohol. Wstawieni klienci są bardziej skłonni do tego typu zachowań - przyznają zgodnie restauratorzy.