Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie taka słodka ta praca

Maria Warda
Kiedy była młodą dziewczyną wypiekała ciasta dla przyjemności, z czasem hobby stało się zawodem. Wyroby firmy rodzinnej znane są poza granicami powiatu żnińskiego.

Kiedy była młodą dziewczyną wypiekała ciasta dla przyjemności, z czasem hobby stało się zawodem. Wyroby firmy rodzinnej znane są poza granicami powiatu żnińskiego.<!** Image 2 align=none alt="Image 202239" sub="Grażyna Roza-Górna wraz z mężem i pracownikami wypieka pierniki na miodzie. Palce lizać / Fot. Maria Warda">

Za kilka dni Boże Narodzenie, nadąża Pani z pieczeniem pierników?

Wspólnie z mężem i pracownikami uwijamy się jak w ukropie. Pierniki pieczemy już od listopada. Upiekliśmy ich już chyba z tonę, ale nie ustajemy w biegu. Nasi klienci bez piernika nie wyobrażają sobie świąt Bożego Narodzenia. Będziemy piekli prawie do Wigilii.

To nasz narodowy specjał. Skąd ta tradycja?

Być może stąd, że ciasto piernikowe, a i same pierniki można bardzo długo przechowywać. W zamierzchłych czasach zarabiało się je, kiedy rodziła się córka, a piekło, gdy wychodziła za mąż. Kiedyś przez przypadek, ktoś wrzucił do tego ciasta przyprawy korzenne. Okazało się, że są one bardzo zdrowe. Piernik stał się produktem, który sprzedawano w aptekach jako lekarstwo na dolegliwości żołądkowe i przeziębienia. Pierniki piecze się tylko na Boże Narodzenie. Drugim ciastem charakterystycznym dla tych świąt jest makowiec. Mówi się, że będzie tyle szczęścia w domu, ile w makowcu ziaren maku.

Wyroby z Pani cukierni mają dobrą markę. Mówi się, że oferujecie „pieczywo domowe”.

Nasze ciasta mają markę „domowych”, bo do ich wypieków używamy tradycyjnych produktów. Używamy jajek ze sprawdzonych źródeł, dodajemy naturalne tłuszcze. Kupujemy ser w kostkach i sami go przekręcamy przez maszynki i doprawiamy. Sięgamy po stare domowe receptury naszej babci, niektóre unowocześniamy. Wyrabiając ciasto zależy nam na dokładności. Tu nie może być pośpiechu, bo odbije się to na smaku i wyglądzie.

Czym wobec tego charakteryzuje się ciasto niedomowe?

To są ciasta pieczone na dużą skalę z gotowych produktów, w tym sproszkowanych jajek. Dostarczoną przez specjalistyczną firmę masę miesza się, dolewa wody i już mamy gotowe do pieczenia ciasto. Nie potrzeba tego ubijać trzepaczkami, rozgniatać tłuczkiem tłuszczu. Wyprodukowanie takiego ciasta nie zajmuje dużo czasu. Niestety, gotowe mieszanki zawierają środki chemiczne przedłużające ich trwałość. Dlatego jeśli chcemy mieć ciasto domowe, musimy zwracać uwagę czy na opakowaniu jest literka E oznaczająca, że produkt zawiera środki chemiczne, dotyczy to, między innymi, zmielonego twarogu, maku, a nawet miodu.

Czy rynek docenia wasze starania o jakość?

Mamy kilka własnych sklepów w regionie i nie mamy problemów ze sprzedażą swoich wyrobów. Ludzie szybko potrafią wyczuć, co jest dobre dla ich zdrowia. My dbając o ich podniebienia, bierzemy udział w organizowanym przez Zakłady Tłuszczowe w Kruszwicy ogólnopolskim programie „Przyjazna słodycz”. Program ten ma na celu propagowanie wartościowych składników, orzechów, miodu, pestek z dyni i słonecznika, tłuszczów, owoców i mąki.

Zdrowy człowiek zje wszystko, ale jest coraz więcej ludzi chorych na cukrzycę, celiakię, uczulonych na przykład na orzeszki. Oni patrzą na słodycze przez szybkę.

Dlatego mam zamiar wypiekać ciasta dla cukrzyków. Na razie tylko dla tej grupy, bo w naszym mieście jest ich dużo. Zobaczymy jak sprawdzi się ten pomysł.

Wybrała Pani trudny zawód. To przypadek czy pasja?

Łatwo nie jest. Marek, mój mąż, przychodzi do pracy o godzinie 1 w nocy, a ja 4-5. Nie jestem cukiernikiem z wykształcenia, ale zawsze chciałam mieć swój zakład. Od dziecka pomagałam mamie w kuchni. To zresztą dzięki mamie zaczęła się moja przygoda z cukiernictwem. Ona też zaczynała od zera. Mieliśmy sklep na ulicy Śniadeckich. Mama zaczęła wypiekać pączki i je sprzedawać. Były smaczne, ludzie zaczęli dopytywać o inne wypieki. Zrobiło się nam ciasno, więc mama wynajęła pomieszczenia po dawnej kuchni nieistniejącej restauracji „Słoneczko”. Trzy lata temu przeszła na emeryturę, a ja kontynuję rodzinną tradycję. Obecnie wypiekamy z mężem około 50 gatunków ciast. Naszą specjalnością są serniki.<!** reklama>

Cukiernictwem zajmuje się także Pani ciocia.

Wypieki cioci Janki, siostry mojej mamy, także są znane w okolicy. Podczas spotkań rodzinnych podpatrujemy swoje ciasta. Później każdy coś dodaje, ale receptura jest pilnie strzeżona. Każdy oddzielnie musi zapracować na swoją markę.

TECZKA PERSONALNA:

Grażyna Roza-Górna, mieszka w Żninie:

Prowadzi rodzinną firmę cukierniczą, gdzie wypieka ciasta „domowe”. Swoje wyroby sprzedaje głównie we własnych sklepach firmowych. Trudny zawód cukiernika wybrała z pasji. Ubolewa, że z powodu swego zawodu nie może poświęcić dwójce dzieci tyle czasu, ile one by chciały. Najlepiej odpoczywa z rodziną nad morzem. Wigilę spędza u mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!