Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rób obory, idź na wybory! Moje Trzy po trzy

Artur Szczepański
Karolina Misztal /zdj. ilustracyjne
Odkąd słuchacze Radia Maryja, jakiś czas temu, rozpoczęli post w intencji wygranych przez PiS wyborów, doszedłem downiosku, że trudno mi będzie przeciwstawić się ze swoim lewactwem ludziom aż tak zdeterminowanym. Nie udało mi się również ustalić, czy postne oszczędności śmiałków zasilą rachunek ojca Rydzyka.

Owszem zdarzało mi się pościć, ale były to przypadki rzadkie i podyktowane, dawno temu, sytuacją ekonomiczną, kiedy w młodym wieku podczas autostopowych eskapad, mając do wyboru jedzenie albo picie, wybieraliśmy to drugie. Było to krótkotrwałe powstrzymywanie się od przyjmowania pokarmów stałych w intencji popularnej wówczas triady „sex, drugs and rock and roll” i w czasach, w których nawet jeśli nie wziąłeś udziału w wyborach, to i tak dowiadywałeś się, że frekwencja przekroczyła nieznacznie sto procent, choć wybór kandydatów był gorszy niż serów w pobliskim sklepie spożywczym. Udział w wyborach był wtedy tylko odrobinę mniejszym obciachem niż skrócenie sobie włosów czy noszenie fryzury a la minister Ziobro w czasie wzmożenia wiecowego.

W 1989 r. mój wstręt wobec elekcji ustąpił miejsca fascynacji wolnymi wyborami, zorganizowanymi na podobieństwo tych odbywających się na zgniłym Zachodzie.

Pamiętam, jak pewnego razu podróż do Tajlandii uniemożliwiła mi pójście na wybory prezydenckie ze Stanem Tymińskim i jego teczką w roli głównej. Tęsknota za wyborczym rytuałem spowodowała, iż zorganizowałem wraz z grupą rodaków na uchodźstwie własne wybory prezydenckie w lokalu o nazwie Pattaya Eleven Hotel, zaakcentowanym profrekwencyjnym banerem z hasłem „Nie rób obory, idź na wybory”.

Do udziału w demokratycznym akcie zaprosiłem turystów z Polski, przebywających akurat w tajskim kurorcie, oraz miejscowego dyrektora hotelu, który był szczęśliwym posiadaczem, co wprawiło mnie w osłupienie, auta marki Polonez. Akces zgłosiły też dwie urocze pracownice z sąsiedniego przybytku, parające się szeroko pojętym szołbiznesem. W czasie przedwyborczego wystąpienia, tendencyjnie, a jakże, przedstawiłem kandydatów, po czym oddaliśmy się głosowaniu i wyniszczającej zdrowie degustacji miejscowej whisky, ufundowanej przez wdzięcznego posiadacza samochodu polskiej marki.

W Tajlandii najwięcej głosów uzyskał Tadeusz Mazowiecki, z kretesem przegrał Tymiński, który w ojczyźnie, ku mojemu zdziwieniu, uzyskał prawo startu w drugiej turze wyborów, eliminując Mazowieckiego.

Nie pomyślałem wówczas, a przecież powinienem, że jesteśmy krajem, którego obywatele mogą zaufać człowiekowi znikąd i bez absolutnie żadnych właściwości poza tajemniczą teczką z bliżej nieokreśloną zawartością. A był to jeden z pierwszych sygnałów, iż Jarosław Kaczyński i jego załoga, szykujący się być może już wówczas do przejęcia władzy, może po latach zatriumfować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera