Bohaterowie dwóch najgłośniejszych zatrzymań policyjnych w ubiegłym roku pojawią się niebawem w sądzie. Jednego czeka proces za łapówkarstwo, a drugiego za groźby karalne.
<!** Image 2 align=left alt="Image 15460" >W pewien kwietniowy poranek, 53-letni Włodzimierz P. został zatrzymany, kiedy wychodził z domu.
- Prezes Zrzeszenia Właścicieli i Zarządów Domów uzależniał przydział lokali od wręczanych mu korzyści majątkowych. Osobom starającym się o przydział mieszkania sugerował wręczenie pieniędzy w zamian za pozytywne rozpatrzenie decyzji w ich sprawie - informuje nadkomisarz Jakub Wawrzyniak z inowrocławskiej policji.
Prezesa obciążały trzy osoby. Twierdzą, że żądał od nich 3, 5 i 15 tysięcy złotych. Jedna zdążyła już dać półtora, a druga osiem tysięcy.
Sprawa tym bardziej bulwersuje inowrocławian, że po jakimś czasie od zatrzymania, wrócił on do pracy. Co pewien czas nawiązują do tego w rozmowach telefonicznych zdenerwowani Czytelnicy „Expressu”.
Włodzimierza P. czeka jednak proces. W październiku do inowrocławskiego sądu trafił akt oskarżenia. Postawiono mu łącznie pięć zarzutów związanych z przyjmowaniem korzyści majątkowych.
- Za czyn ten grozi kara pozbawienia wolności do ośmiu lat - informuje oficer prasowy inowrocławskiej policji, sierżant sztabowa Izabella Drobniecka.
Drugie zatrzymanie miało miejsce pół roku później. Było o nim znacznie głośniej, bowiem 35-letni Robert M. został zatrzymany w przez ekipę detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Terroryzował dziewiętnastoletnią dziewczynę i jej rodziców. - Podejmował próby kontrolowania dziewczyny, wydawał jej rozkazy, bił, groził, straszył przykładając broń do głowy matki dziewczyny i tym podobne - wymienia Monika Chmielnicka z biura detektywa. Postawiono mu trzy zarzuty. Sprawa jest ciągle w toku.
- Policja nadal gromadzi materiał dowodowy. Po zakończeniu czynności zostanie sformułowany akt oskarżenia - mówi Izabella Drobniecka.