Nepotyzm czy konkurencja?

Marszałek województwa zaostrzył warunki prywatyzacji specjalistycznych przychodni, które podlegają regionalnemu samorządowi.

O zmianach w funkcjonowaniu samorządowych jednostek służby zdrowia mówi się od ponad dwóch lat. W minionym roku rozpoczęto proces przekształcania w spółki prawa handlowego kilku bydgoskich przychodni. - Dyrektorzy i ich najbliżsi chcą przejąć większość udziałów. Pracowników mają za nic. Jedna z szefowych miejskiej przychodni zasiada w radzie społecznej jednostki wojewódzkiej, która ma ogromne długi. To nepotyzm, a nie zdrowa konkurencja - informowano „Express” kilka dni temu.

<!** reklama>W piątek odbyło się spotkanie dyrektorów przychodni z wicemarszałkiem Edwardem Hartwichem, który powiedział nam: - Takie pomówienia są krzywdzące dla dyrektorów. To, że dyrektor jednej przychodni pracuje społecznie w radzie i dzieli się swoim doświadczeniem, jest bardzo pozytywne. Między tymi jednostkami nie ma żadnej konkurencyjności. Nawet tym dyrektorom nie wypada przeszkadzać.

Prywatyzacja przychodni znajduje się w fazie przygotowawczej. Do tej pory ustalono, że kapitał zakładowy przyszłych spółek nie może być wyższy niż 50 tys. złotych. Wartość udziału wynosi 100 złotych. Jeden udziałowiec nie może mieć więcej niż 15 procent praw korporacyjnych.

- Nie chcemy, aby pojawił się znów zarzut dbania o prywatne interesy, prowadzimy rozmowy z pracownikami SP ZOZ-ów - wyjaśnia wicemarszałek Edward Hartwich. - „Solidarność” chce na przykład, by możliwości zakupu udziałów mieli także pracownicy kontraktowi. Natomiast OPZZ opowiada się za tym, by udziałowcami były tylko osoby, które pozostają w stosunku pracy.

Są też takie środowiska, które domagają się zapisu pozwalającego byłym pracownikom kontraktowym z lat 2007-2008 na nabycie akcji. Prace nad strategią prywatyzacji potrwają jeszcze kilka miesięcy.