<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/luczak_przemyslaw.jpg" >Ponieważ w powietrzu, mimo kwitnących jaśminów, mocno zalatuje już zapachem wyborów, politycy rozglądają się gorączkowo, komu by zrobić dobrze. Nie bezinteresownie rzecz jasna, tylko za parę marnych głosów w październiku.
Tym razem głęboki dyg został wykonany w stronę cyklistów, którzy tradycyjnie, razem z łysymi i żurnalistami, zawsze są wszystkiemu winni. Dostali więc rowerzyści na papierze więcej niż mieli. Nowe prawo znacznie wyprzedziło rzeczywistość. Uchwalając rowerowe prawo politycy zdawali się dobrze pamiętać, że za rok organizujemy piłkarskie mistrzostwa Europy, a nie kolarskie mistrzostwa świata. Dlatego już niedługo będziemy mieli gotowe cztery stadiony, a infrastruktura rowerowa (ścieżki tylko dla cyklistów czy śluzy na jezdniach, o których mówią przepisy - właśnie weszły w życie) powstanie właściwie nie wiadomo kiedy. W papierach mamy więc klimaty jakby żywcem przeniesione z Holandii, będącej rajem dla cyklistów, a na drogach i ulicach polską dżunglę komunikacyjną.
<!** reklama>Z tylko pobieżnego przeglądu mediów i forów internetowych wynika, że ostatnie zmiany bynajmniej nie złagodziły naszych komunikacyjnych obyczajów. Zamiast szukać kompromisu i okazywać szacunek innym użytkownikom dróg, rośnie fala wzajemnych pretensji. Kierowcy zdają się jeszcze bardziej niż przedtem nie lubić rowerzystów i kręcą nosem na wyprzedzające ich z prawej strony rowery. Rowerzyści wciąż bez widoków na ścieżki i pasy ruchu przeznaczone wyłącznie dla nich z większą niż dotąd śmiałością zawłaszczają chodniki, na których zgodnie z przepisami mogą być gośćmi tylko w razie niepogody, i ani myślą zsiadać z rowerów na przejściach dla pieszych.
Tylko piesi, roztrącani i straszeni przez pędzących na złamanie karku kolarzy, jak zawsze nie mają dokąd czmychnąć i złorzeczą niekoniecznie po cichu. A może by trochę pomogło, gdyby Anna Szałapak częściej śpiewała nam swoje: „Może to taka jest maniera, że nasze serca na rowerach...”?
