Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz fyrtel chłopie tyż w Europie - o sklepowym zero waste, orle posadzonym na tęczy i Francuzie zabujanym w Bydgoszczu

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Manifa „Bez opresji! Bez agresji!”, na której aresztowano orła na tęczy
Manifa „Bez opresji! Bez agresji!”, na której aresztowano orła na tęczy Dariusz Bloch
Pod szyldem „zero waste” chowają się już nie tylko skrzętne mrówy, które trują siebie i rodzinę, nie pozwalając, by się zmarnowała choćby kromka spleśniałego chleba czy końcówka laski zzieleniałej kiełbasy. Parę lat temu dołączyli do nich intelektualiści oryginały, wygrzebujący resztki żarła ze śmietników. A teraz pod tę ekoczeredkę usiłują się podpiąć sieci marketów.

Gdy czytam, że w ramach „zero waste” na przykład Lidl testuje specjalną półkę z produktami z kończącym się terminem przydatności do spożycia i wczorajszym chlebem po obniżonej cenie, to zastanawiam się, ile w tym ekologii, a ile sprytnego marketingu, wykorzystującego modne trendy.

Jak świat światem, produkt świeży i dorodny sprzedawany był drogo, a gdy się starzał i mizerniał, to wciskano go klientom w ramach okazyjnej przeceny. Byle tylko zarobić cokolwiek i nie mieć problemu z pozbyciem się zepsutego towaru. Tyle że nikt wcześniej nie dorabiał do tych starań innej ideologii niż chęć dorobienia się.

Nową jakość i rzeczywisty krok w stronę „zero waste” sklepy uczyniłyby wtedy, gdyby wczorajszy chleb i przeterminowane jutro wędliny rozdawały swoim klientom. I to rozwiązanie ma jednak słabe strony. Rozdawnictwo żywności tuż przed końcem terminu przydatności do spożycia mogłoby stanowić realne zagrożenie dla zdrowia. Skrzętne mrówy pewnie korzystałyby z tych okazji ponad miarę, tworząc domowe specjalne półki, które z upływem dni zamieniałyby się w półki specjalnego zagrożenia dla zdrowia. Nie przesadzajmy zatem z „zero waste”, by samemu się nie zdewastować.

Bydgoszczanie nie muszą mieć kompleksu prowincji. W maju będziemy mieli swój wielki marsz równości, ale już teraz jej organizatorów i zwolenników zaczynają dotykać restrykcje. W minioną niedzielę na treningu przed wielkim marszem (pod hasłem „Bez opresji! Bez agresji!”) policjanci zabrali manifestantom flagę z orłem na tęczowym tle. Teraz trwają przesłuchania i inne czynności, zmierzające do ustalenia, czy orzeł stroszący pióra na tęczy nie jest aby profanacją symboli narodowych. A ja zastanawiam się, dlaczego tak pokazywany orzeł miałby być bardziej obrazoburczy niż na przykład orzeł paskudnie zdeformowany na koszulce opinającej ogromniasty mięsień piwny. Albo orzeł na szaliku zawiązanym pod czerwoną gębą, wypluwającą wyzwiska na trybunie stadionu czy w drodze na stadion: nie razi to poczucia estetyki i przyzwoitości bardziej niż orzeł na tęczy?

Ludzie mówią, że jeden z dwóch Francuzów, którzy w listopadzie utknęli wraz ze swą barką przed remontowaną śluzą Okole, wciąż przebywa w Bydgoszczy. Toż to czyste marnotrawstwo darów losu, że tego Francuza nikt nie wykorzystuje do promocji miasta.
Co prawda on i jego przyjaciel na początku narzekali na medialny szum, jaki wokół nich powstał. Ale przecież to przedstawiciele nacji zacznie bliższej nam niż uchodźcy z Azji czy Afryki, więc proces asymilacji powinien u nich postępować szybciutko. Może warto sprawdzić, czy nasz gość nie dojrzał do tego, by powiesić sobie nad barką transparent „Zabujani w Bydgoszczu” i opowiadać turystom, jaką siłę przyciągania ma miasto nad Brdą. Bo chyba nie tylko dlatego tu tkwi, by pilnować barki przed złupieniem przez rzecznych piratów?

Emerytury dla matek. Sprawdź, o co w tym chodzi!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!