- Ostatnio na naszym osiedlu stało się modne stawianie na zepsute studzienki pachołków ostrzegawczych - napisała do nas 24 sierpnia Czytelniczka. - Bardzo często utrudniają one przejazd osobom na wózku inwalidzkim lub rodzicom z wózkami dziecięcymi. Zainteresowałam się studzienką przy ul. Kapuściska 1, bo znajduje się ona koło mojego bloku. Jest zlokalizowana w samym środku chodnika. Na niej stoi pachołek, a obok jest znak drogowy. Przejścia przez chodnik praktycznie nie ma. W studzience na wierzchu jest dziura i nietrudno o to, żeby komuś wpadła tam noga.
Na dowód kobieta załączyła zdjęcia studzienki. Zaznaczyła też, że zanim się z nami skontaktowała, dzwoniła w tej sprawie do Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej i usłyszała: "To nie ich studzienka ".
Czyja to studzienka? Nikt się do niej nie przyznaje
- Pani z zarządu dróg sprawdziła w systemach powiedziała, że ta studzienka może należeć do Orange lub do Enei albo do kogoś jeszcze innego - napisała czytelniczka. - Kontaktowałam się także z osobami, które prowadzą naszą osiedlową stronę w internecie. Dostałam informację, że problem dotyczy nie tylko studzienki przy ul. Kapuściska 1, ale także większości studzienek na naszym osiedlu. Przy ul. Techników taka studzienka jest np. od dwóch lat. No i tu moje pytanie, do kogo zgłosić się po pomoc? Może redakcja nagłośni sprawę, zanim komuś stanie krzywda?
W poniedziałek (28 sierpnia) o poranku sprawdziliśmy, że pokrywa studzienki rzeczywiście jest uszkodzona. Tym razem to my skontaktowaliśmy się bydgoskimi drogowcami. Tomasz Okoński, rzecznik ZDMiKP, potwierdził nam, że to nie ich studzienka i podpowiedział, że prawdopodobnie to studzienka telekomunikacyjna.
Nazajutrz (29 sierpnia) wysłaliśmy maila do Orange Polska. - Sprawdziliśmy zarówno na miejscu w terenie, jak i w naszych systemach. Wskazana studzienka nie należy do Orange Polska - zapewnił nas Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange Polska.
Szukaliśmy zatem dalej. Tego samego dnia (29 sierpnia) zadzwoniliśmy do Enei Oświetlenie. Okazało się, że studzienka także nie jest ich własnością.
Skontaktowaliśmy się, więc z Grupą Enea. Berenika Ratajczak, rzecznik prasowa firmy, przekazała nam, że ich pracownicy byli na miejscu i studzienka nie należy do Enei. Jednak w międzyczasie okazało się, że we wtorek (29 sierpnia) studzienka została naprawiona. Na pokrywie pojawił się napis "Orange".
Drogowcy po naszej interwencji wymienili uszkodzony wlot studzienki
Ponowiliśmy więc kontakt z Orange Polska.
- Sprawdziliśmy ponownie. Studzienka nie należy do nas. Według naszej wiedzy, jej pokrywę wymienił ZDMiKP - mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange Polska.- Monterzy ZDMiKP wykorzystali jedną z kilku pokryw z oznakowaniem Orange, jakie przekazaliśmy ZDMIKP na potrzeby doraźnych wymian. Takich wymian czasami, w razie pilnej potrzeby, dokonuje ZDMiKP na naszych studzienkach. Tymczasowo ZDMiKP skorzystał z naszej pokrywy, ale podmieni ją na właściwą, gdy tylko ustali właściciela studzienki.
I tu wracamy do punktu wyjścia. Zadzwoniliśmy znów do bydgoskich drogowców, by potwierdzić, że to oni wymienili pokrywę.
- To nie nasza studzienka, ale po interwencji "Expressu" nasi pracownicy pojechali na ul. Kapuściska. Wymienili wlot studzienki i rzeczywiście skorzystali z pokrywy Orange - mówi Tomasz Okoński, rzecznik ZDMiKP. - Takie pokrywy mamy w magazynie i w razie potrzeby z nich korzystamy. Do kogo należy studzienka? Tego wciąż nie wiemy. Obawiam się, że ustalenie jej właściciela będzie trudne.
Zobacz wideo: Krwiobus pod siedzibą MZK w Bydgoszczy
