Na bydgoskich targowiskach sanepid pojawia się przynajmniej raz w roku. Ale dzikie miejsca sprzedaży omija szerokim łukiem.
- Każdy z punktów kontrolujemy dwutorowo. Jeśli prowadzona jest tam sprzedaż żywności, przynajmniej raz w roku muszą pojawić się w takim punkcie kontrolerzy. Poza tym badamy targowiska jako miejsca prowadzenia handlu. Wtedy interesuje nas dostęp do wody, toalety, odprowadzanie odpadów komunalnych - mówi Renata Zborowska-Dobosz, rzeczniczka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy.
Problem istnieje wtedy, gdy sprzedaż prowadzona jest na dzikim targowisku albo poza administracyjnym obrębem legalnego. - W takich miejscach nie pojawiamy się, by nie legalizować ich naszymi działaniami. W takich wypadkach to nie inspekcja, a straż miejska powinna interweniować - uważa rzeczniczka.
<!** reklama>Martwi to miasto, które niespecjalnie może poradzić sobie z handlującymi, na przykład, obok targowiska na Kapuściskach, co powoduje niezadowolenie części mieszkańców i kupców, którzy musieli dołożyć się do stworzenia nowych boksów handlowych.
Bydgoscy radni też mieli zastrzeżenia do funkcjonowania - jak twierdzą - nieprzystającego do współczesności miejsca targowego przy ulicy Czerkaskiej na osiedlu Leśnym.
Według PISS, w Bydgoszczy stan bydgoskich i powiatowych targowisk nie jest najgorszy, choć do ideału wiele brakuje. - Najwięcej uwag mamy do stanu sanitarnego targowiska przy ulicy Modrakowej na Wyżynach. To tak zwane targowisko rolnicze, ale zarządca powinien bardziej przywiązywać wagę do tego, co się tam dzieje. Zdecydowanie lepiej jest za to zarówno na targowisku przy Magdzińskiego, popularnej hali, jak i na placu Piastowskim. Wszystko przez to, że przez ostatnie dwa lata podczas kontroli szczególnie angażowaliśmy się w sprawdzanie stanu toalet. I w tych dwóch miejscach doszło do ich generalnego remontu - tłumaczy rzeczniczka.
Za to targowiska po modernizacji nie przysparzają inspektorom pracy. Nie mają oni większych uwag zarówno do handlu na Kapuściskach (ul. Planu 6-letniego), Wyżynach (ul. Przyjazna) czy Szwederowie (ul. Konopnickiej).
- Dla nas najważniejsza jest informacja ze straży miejskiej, że coraz lepiej radzi sobie z walką z dzikimi targowiskami, a wykroczenia związane z nielegalnym handlem są coraz rzadsze - twierdzi radny Marek Jeleniewski. Na wczorajszym posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Miasta omawiano stan bydgoskich targowisk. - Zwróciliśmy też uwagę na to, że służby zobowiązane do sprzątania miejsc targowych, zwłaszcza po giełdzie na „Chemiku”, nie zawsze radzą sobie z tym zadaniem.
Źle wygląda bezpieczeństwo sanitarne na targowiskach powiatowych. - Nie można kryć, że sytuacja poza miastem jest gorsza. Trudno się jednak spodziewać, żeby w punktach handlowych czynnych, na przykład, dwie godziny dziennie, budowano specjalne szalety. Nie robimy jednak problemów, wystarczy wtedy instalacja przenośnych toalet, by spełnić nasze wymagania - mówi Renata Zborowska-Dobosz.