- Na rondzie Fordońskim nagminnie zdarza się, że motorniczy zamykają drzwi wejściowe do tramwaju, nawet minutę przed odjazdem. To naprawdę niedogodne, zwłaszcza dla tych, którzy jeżdżą z przesiadkami. Mimo że sygnalizatory nie zezwalają na wjazd na skrzyżowanie, motorniczy nie odblokowują drzwi, nawet jeśli widzą próbujących wsiąść pasażerów – mówi Marek Sawistowski, mieszkaniec Bydgoszczy. Jak dodaje, ostatnia taka sytuacja przydarzyła mu się w piątek.
Wsiadanie niemożliwe
Nasz Czytelnik jechał do pracy tramwajem linii nr 7. Na r. Fordońskim stała już „5”.
- W momencie, kiedy pasażerowie zaczęli wysiadać z „7”, motorniczy tramwaju stojącego przed nim zamknął drzwi. Kilka osób chciało się przesiąść, ale nie było już takiej możliwości, choć tramwaj odjechał dopiero około minuty później. W tym czasie pasażerowie bez problemu zdążyliby wejść do tramwaju – denerwuje się pan Marek. - Przez kolejną taką sytuację spóźniłem się do pracy, a motorniczy nic przecież by nie stracił, wpuszczając oczekujących pasażerów do tramwaju.
Bydgoszczanin zastanawia się, m.in., dlaczego dochodzi do tego typu sytuacji.
Przypadek czy złośliwość?
- Jak organizator przewozów chce promować komunikację miejską, skoro pasażerowie są zniechęcani do podróży zachowaniami, które ocierają się wręcz o celową złośliwość? - zastanawia się pan Marek. - Oczywiście, nie wszyscy tak robią. Również wczoraj jechałem "dziesiątką", w której motorniczy zablokował drzwi dosłownie sekundy przed odjazdem - z tego wynika, że jak się chce, to można.
O odpowiedź na pytania naszego Czytelnika poprosiliśmy Tomasza Okońskiego, rzecznika Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. Na odpowiedź czekamy. Do tematu wrócimy.
