Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na pierwszej linii ognia

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Ci najbardziej zapracowani odbierają do stu telefonów dziennie i w sytuacjach kryzysowych śpią po cztery godziny na dobę. Rzecznicy prasowi policji, straży pożarnej i prezydentów dużych miast raczej nie mają lekkiego życia.

 

Ci najbardziej zapracowani odbierają do stu telefonów dziennie i w sytuacjach kryzysowych śpią po cztery godziny na dobę. Rzecznicy prasowi policji, straży pożarnej i prezydentów dużych miast raczej nie mają lekkiego życia.

<!** Image 2 align=none alt="Image 155678" sub="Dostępny o każdej porze dnia i nocy. Nigdy nie traci zimnej krwi. Paweł Frątczak, wcześniej rzecznik prasowy straży pożarnej w Bydgoszczy i Toruniu, od trzech lat robi karierę w stolicy. Dziennikarze go chwalą. / Fot. Archiwum">- Kocham was! - wypala starszy brygadier Paweł Frątczak, rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. Miłość jest odwzajemniona, bo jak nie lubić rzecznika, którego nie dziwi telefon w sobotni wieczór lub zaproszenie do telewizyjnego studia na 5.40 rano? Frątczak to prawdziwy as wśród rzeczników i duma regionu.

 

<!** reklama>Lepiej mówić!

Strażacki mundur to spełnienie marzenia z dzieciństwa. Praca rzecznika - najprawdziwsza pasja. Jest nim nieprzerwanie od 1 sierpnia 1983 roku. Przez 16 lat był rzecznikiem komendy PSP w Bydgoszczy, przez kolejne osiem - w Toruniu. Gdy przed trzema laty awansował i przyjechał do Warszawy, ze zdziwieniem odkrył, że dziennikarze próbują z nim ustalać termin spotkania drogą mailową, i to z trzydniowym wyprzedzeniem.

<!** Image 3 align=right alt="Image 155678" sub="- Dziennie przeprowadzam sto rozmów - mówi Beata Krzemińska, rzeczniczka marszałka. Tu odbiera telefon na urlopie na Ukrainie./ Fot. Archiwum">- To nie moje standardy. Rzecznik prasowy takiej instytucji jak Komenda Główna PSP musi być dostępny zawsze. Jeśli akurat nie odbieram telefonu, to prawdopodobnie jestem na nagraniu w studiu. Potem zawsze oddzwaniam - mówi Paweł Frątczak. - Nie mam też syndromu weekendowego czy syndromu godziny 15.15 (wielu rzeczników wtedy jest już niedostępnych). Nie powielam opinii o agresywnych dziennikarzach. Nie ma takich. Celem pracy dziennikarza jest pozyskanie informacji. Jak? W każdy możliwy sposób. Jeśli instytucja się przed nim zamknie, wygrzebie je z innego źródła, nie zawsze wiarygodnego. Więc lepiej mówić.

Stany największego napięcia? 13 kwietnia 2009 roku, pożar hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim. Wielka tragedia, bo giną 23 osoby, w tym 13 dzieci. Pożar gasiło 129 strażaków. Akcja trwała ponad 20 godzin. Niestety, szybko próbowano szukać winnych. Pojawiły się też gorzkie słowa wobec strażaków. Potem przez długi czas media dopytywały o szczegóły. Ciężko było.

Styczeń 2010 - polscy ratownicy na Haiti, dotkniętym trzęsieniem ziemi. Kłopoty z lądowaniem, potem strzały w okolicy sektora ich pracy, na koniec problemy z powrotem do kraju. Przekazując informacje mediom Paweł Frątczak cały czas pamiętał o rodzinach, drżących o życie bliskich. Wiedział, że śledzą każde jego słowo, ton głosu, mimikę twarzy.

<!** Image 4 align=none alt="Image 155678" sub="Agnieszka Kobus-Pęńsko (w środku), rzeczniczka Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu / Fot. Jacek Smarz">Wreszcie - powodzie. Ogrom nieszczęścia trudny do ogarnięcia i ogrom pracy. Zimna krew, wiecznie dzwoniący telefon, nagrania dla różnych stacji telewizyjnych i radiowych o wszystkich możliwych porach dnia i nocy. Trzy-cztery godziny snu na dobę. Gdy napięcie opada, odzywa się organizm. Domaga się snu i rzecznik prosi o kilka dni wolnego.

Paweł Frątczak przyznaje, że prowadzi wyczerpujący tryb życia. - Jeśli uznam, że jestem już tym wszystkim zmęczony, po prostu powiem to swojemu szefowi. Na razie jednak nie wyobrażam sobie życia bez rzecznikowania - podkreśla.

Trzeba żyć dalej

Nie jest prawdą, że rzecznik, tak jak saper, myli się tylko raz. Podobnie jak dziennikarzowi i jemu zdarzają się błędy różnego kalibru. Trzeba się po nich podnieść. Najgorsze są te, które dotyczą ludzkiego życia.

<!** Image 5 align=none alt="Image 155678" sub="Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Toruniu, podniosła się po tragicznej pomyłce zawodowej w czerwcu tego roku. Cieszy się sympatią kolegów (na zdjęciu ze Sławomirem Wanatem), i dziennikarzy. Z pewnością reprezentuje najładniejszą stronę komendy. / Fot. Adam Zakrzewski">W poniedziałek, 14 czerwca 2010 roku (poniedziałek) Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Toruniu przekazuje dziennikarzom informację o śmierci motocyklisty, który poprzedniego dnia uległ wypadkowi. Ktoś wprowadza ją w błąd. Młody mężczyzna żyje. W ciągu dnia rzeczniczka obdzwania redakcje z dementi. Niestety, o jednej zapomina i 15 czerwca „Nowości” przekazują nieprawdziwą, tragiczną informację.

Szok rodziny. Rzeczniczka przeprasza krewnych osobiście, a wszystkich na łamach. Tę pomyłkę przeżywa jako osobisty dramat. Motocyklista umiera po kilkunastu dniach. Wioletta Dąbrowska wraca do pracy, ale nawet barwę głosu ma już inną niż przed tym wydarzeniem.

- Moja codzienność to pięćdziesiąt i więcej rozmów telefonicznych oraz trudny do zmierzenia czas pracy. Bywa, że zaczyna się wejściami na antenę o godz. 6 rano, a kończy telefonami o bardzo późnej porze - zapewnia Dąbrowska. W toruńskim zespole prasowym policji jej partnerem jest Artur Rzepka.

Usta pana prezydenta

- Niedostępna. Nieprecyzyjna. Zbyt często używa sformułowania „pozostawiamy bez komentarza”, kiedy prosimy o informację - żalą się dziennikarze z Bydgoszczy, gdy mowa o Beacie Kokoszczyńskiej-Gorlickiej. Niestety, nie udaje mi się zweryfikować tych opinii, bo rzeczniczka Konstantego Dombrowicza, prezydenta Bydgoszczy, jest dla mnie... niedostępna.

Chęć kontaktu telefonicznego zgłaszam w biurze prasowym bydgoskiego ratusza rano. Słyszę, że pani rzecznik służbową komórkę zostawiła na biurku, bo „ma spotkania”. Mam próbować później. Próbuję, nagrywając się na automatyczną sekretarkę, do popołudnia. Bez skutku. Do wieczora brak odzewu. Podobnie nazajutrz. Wiem tylko tyle, że tego dnia (16 sierpnia) w grodzie nad Brdą nie doszło ani do trzęsienia ziemi, ani do żadnego innego kataklizmu.

<!** Image 6 align=left alt="Image 155678" sub="Monika Budzeniusz to rzeczniczka prezydenta Włocławka. Ma niezłe notowania wśród dziennikarzy. / Fot. Archiwum">Niezłe notowania u dziennikarzy ma za to Monika Budzeniusz, rzeczniczka Andrzeja Pałuckiego, gospodarza Włocławka.

- Przekonanie, że instytucja rzecznika ma służyć głównie dziennikarzom, jest nieco naiwne. Rzecznik prezydenta to jego bodyguard, a nie dostawca pełnej, prawdziwej informacji. Po pierwsze, służy swojemu pracodawcy, a nie nam. Zrozumienie tej prawdy pozwala dziennikarzowi szukać dodatkowych wiadomości innymi kanałami i nie tracić energii na wyciskanie z rzecznika tego, czego powiedzieć nie może - uważa Marek Ledwosiński, dziennikarz Radia Pomorza i Kujaw.

W Toruniu nowa rzeczniczka prezydenta miasta ma kogo naśladować. Najpierw standardy wyznaczał Marcin Czyżniewski (wrócił na UMK i, obok pracy naukowej, rzecznikuje uczelni), później Agnieszka Pietrzak. Byli naprawdę nieźli. Dziś ustami prezydenta Michała Zaleskiego jest Aleksandra Iżycka. Od poprzedników różni ją brak doświadczenia dziennikarskiego. Jest pijarowcem. Gdy podczas konkursu na stanowisko rzecznika pytano ją, czy brak znajomości środowiska dziennikarskiego nie będzie dla niej przeszkodą, rezolutnie odpowiedziała: - Czy to ma wielkie znaczenie, kiedy poznam toruńskich dziennikarzy? Bardzo szybko próbowała przejść z większością na ty, ale trafiła na bariery, bo, wbrew pozorom, dziennikarze wcale tak łatwo się nie fraternizują.

<!** Image 7 align=right alt="Image 155678" sub="Aleksandra Iżycka, rzeczniczka Michała Zaleskiego, prezydenta Torunia, nie ma doświadczenia dziennikarskiego / Fot. Jacek Smarz">Drogi - wieczny kłopot

Codziennie bombardowani pytaniami i naróżniejszymi skargami są rzecznicy zarządów dróg. - Przemieszczać się po mieście, w rozmaity sposób, musi każdy. A w naszej gestii leży wiele problemów: remonty, dziury, oczyszczanie po zimie, studzienki wybijające po ulewach, sygnalizacja świetlna (sprawna i nie), znaki drogowe, oświetlenie, reklamy w pasie drogowym, strefy płatnego parkowania, zezwolenia na wjazd w strefę ruchu pieszego... Ufff - chwyta oddech Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzeczniczka Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu.

Przyznaje, że tylko część jej kontaktów z mieszkańcami i dziennikarzami polega na przekazywaniu informacji. Zdecydowana większość to odpowiedzi na zarzuty i skargi. Znana jest z dystansu i, zaskakującego czasem, poczucia humoru. Najęła się na rzecznika instytucji, do której ciągle są pretensje, z pełną świadomością tego, co ją czeka. Do MZD trafiła po zmianach w Radiu Toruń. - Przestało być radiem, w którym chciałam dalej pracować - tłumaczy oględnie.

W biurku trzyma dekalog rzecznika. „Nie zbywaj. Nie obrażaj. Nie faworyzuj. Pamiętaj, że w ważnej sprawie dziennikarz może do ciebie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy” i tak dalej. Stara się tego trzymać. Siódmy rok rzecznikuje drogowcom i dziś raczej nikt nie zagnie jej w temacie warstw ścieralnych, podbudowy, etc. Na początku, przyznaje, była trochę zielona.

- Dziś śmiejemy się z mężem, że nasz syn to najbardziej wyedukowany w drogownictwie dziesięciolatek w Toruniu. Mimochodem podsłuchuje i przyswaja - śmieje się Agnieszka Kobus-Pęńsko. - Choć jeszcze nie wszystko wie. „A tu, mamo, dlaczego znów rozkopaliście?” - pyta raz. Tłumaczę, że to nie nasza droga, tylko wojewódzka. „To wy nie wszędzie rządzicie?”

Czego nie lubi u dziennikarzy? Pytań z postawioną tezą, której nie mają zamiaru weryfikować. I przekręcania jej wypowiedzi, merytorycznie i językowo. - Szlag mnie trafia, gdy czytam, że powiedziałam „starczy pieniędzy”. Starczy to może być uwiąd - zapala się. Poczucie humoru uznaje za niezbędne u rzecznika, który nie zamierza cierpieć na wrzody żołądka.

Między Toruniem a Bydgoszczą

Wie, że w Bydgoszczy odbierają ją jako „rzeczniczkę toruńskiego marszałka”. Przestała walić głową w mur. Skoro inaczej nie mogą? - Po czterech latach jakoś to przyswoiłam, choć takiego podejścia nie akceptuję - zaznacza Beata Krzemińska, rzeczniczka marszałka województwa. - Co najśmieszniejsze, jestem mieszkanką gminy Unisław. Tutaj przeciętny człowiek w ogóle nie rozumie, o co w tej bydgosko-toruńskiej rozgrywce chodzi. Więcej, wcale go to nie interesuje. To sprowadza na ziemię.

Jest rzeczniczką Piotra Całbeckiego, ale i szefową całego biura prasowego. Ogromu problematyki przynależnej samorządowi województwa nie ogarnęłyby jedna czy dwie osoby. Sama wciąż daje się złapać dziennikarzom na niedoinformowaniu w tej materii. Ot, na przykład wtedy, gdy TVN pytało ją o służbę wojskową. - U nas? Niemożliwe! - stwierdziła w pierwszym odruchu. Potem okazało się, że służba zastępcza rzeczywiście przeszła pod skrzydła marszałka.

- Nie ma ludzi nieomylnych - mówi Krzemińska. Dziennikarze do dziś z uśmiechem wspominają wysłaną przez nią do wielu redakcji kartkę elektroniczną z okazji świąt Bożego Narodzenia. Przedstawiała imponujące, kolorowe... jajo wielkanocne. Językowych lapsusów już nie liczy, choć ciągle pracuje nad warsztatem. Ubolewa, że nie ma czasu na szkolenia. Jej dzienna norma rozmów telefonicznych to setka. - Gdy siadł mi kolejny aparat, poszłam do salonu Ery. Usłyszałam, że przez ostatnie pięć lat spotkali tylko jedną osobę z podobnie wysokim stanem licznika. To był przedstawiciel handlowy.

Z jakiego powodu Beata Krzeminska najmocniej bije się w piersi? Dwukrotnie nie dopilnowała, by wpisać w kalendarz marszałka nagrania przed kamerą. Jedno miało iść na żywo. Gdy dziesięć minut przed audycją dzwonił dziennikarz z pytaniem: „Gdzie jest marszałek?”, była bliska paniki. Przyznaje, że wybrnąć pomogli jej właśnie dziennikarze.

Warto wiedzieć

Czy ukrywać niekorzystne informacje, czyli rzecznik na szkoleniu

Skuteczne sposoby reakcji na zamieszczane publikacje: czym jest sprostowanie i jak je pisać, sposoby reakcji na zarzuty, kampanie negatywne, jak przygotowywać komunikaty i do kogo je adresować, egzekwowanie praw pomówionego, tworzenie dobrego wizerunku w mediach - lobby

Indywidualne kontakty z dziennikarzami: w jaki sposób zdobywać życzliwość i zaufanie dziennikarzy, kreowanie wizerunku, marki, jak podtrzymywać pozytywny wizerunek reprezentowanej organizacji, udzielanie wywiadów, wypowiedzi mediom - autoryzacja, debaty przy udziale większego audytorium, jak mówić to, co się chce, a nie to, czego oczekują dziennikarze, „przeciek kontrolowany”, czyli nietypowe formy inspirowania treści dziennikarskich.

„Wpadki”: jak informować, czy ukrywać niekorzystne informacje, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych, gdzie jest granica podawania informacji, niekorzystne informacje - jak je „sprzedać”, teksty sponsorowane i reklama, jak przygotować materiał sponsorowany (Przykładowe zagadnienia z programu szkolenia dla rzeczników prasowych fundacji Edukacja bez Granic).

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!