Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Focha bez fochów

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Robić i robić - nie zawsze znaczy to samo. Parę miesięcy temu, również w zimowej scenerii, w drodze do pracy niemal codziennie podglądałem zatrudnionych przy naprawie szwederowskiej arterii pod królewską nazwą „Leszczyńskiego”.

Robić i robić - nie zawsze znaczy to samo. Parę miesięcy temu, również w zimowej scenerii, w drodze do pracy niemal codziennie podglądałem zatrudnionych przy naprawie szwederowskiej arterii pod królewską nazwą „Leszczyńskiego”.

<!** Image 2 alt="Image 162961" sub="Ekipa budująca pomiędzy Focha a Garbarami odcinek trasy tramwajowej do dworca PKP idzie jak taran. Fot. Tadeusz Pawłowski">Widoczek miałem w stylu klasycznych dzieł Jerzego Dudy-Gracza, na przykład tego pod tytułem „Piękny instalator”. Robotnicy najczęściej podpierali łopaty albo oddawali się nikotynowemu nałogowi. Jak łatwo się domyślić, „pracowali” tam długo. Efekt ich „wysiłków” najlepiej zaś podziwiać tej zimy. Leszczyńskiego wygląda jakby nikt jej nie naprawiał od epoki królów Sasa i Lasa.

Teraz zza szyby auta codziennie spoglądam na ekipę budującą pomiędzy Focha i Garbarami odcinek trasy tramwajowej do dworca PKP. Idą jak taran - świątek, piątek, śnieżyca czy kąsający mróz. I jeszcze sobie pracę chwalą - przynajmniej oficjalnie. Oto wczorajsza wypowiedź dla „Expressu” pana Krzysztofa, budowlańca z grupy ZUE Kraków, wykonawcy tej budowy: „Nikt nie lubi pracować w takich warunkach, ale zabezpieczenie mamy solidne. Ciepłe buty, spodnie, czapki. W każdej chwili można zrobić sobie przerwę na gorącą herbatę”. Gdyby ktoś mi ten cytat podsunął bez kontekstu i poprosił, bym zgadł, gdzie i kiedy został napisany, to bym odpowiedział: „Trybuna Ludu”, 17 grudnia 1972 roku. Myślę jednak, że pan Krzysztof nie jest przymuszonym przez szefów do optymizmu narzędziem propagandy sukcesu. Podejrzewam, że naprawdę cieszy się, że robota idzie migiem, bo pensję przed sylwestrem odbierze przyzwoitą. Pytanie: kto, za co i z czyjej kieszeni płacił zeszłej zimy pięknym instalatorom na Leszczyńskiego?

***

Znacznie mniej animuszu mają, niestety, moi studenci, przyszli dziennikarze pobierający nauki w budynku dawnej Szkoły Podstawowej nr 8 przy placu Kościeleckich. Mówili mi, że w tym tygodniu dwa razy próbowali mierzyć temperaturę w salach zajęciowych. Wyniki obu pomiarów były identyczne: 18 st. Celsjusza - czyli dokładnie tyle, ile wynosi dolna granica przepisowej temperatury w pomieszczeniach, w których Polak uczy się lub pracuje. I ta granica nie ma nic wspólnego z tzw. komfortem termicznym, który w tego typu pomieszczeniach odczuwamy przy temperaturze 20-21 stopni. Na domiar złego w szkole na pl. Kościeleckich nie zawsze człowiek może się czymś rozgrzać. Bufetu tam nie uświadczysz, jedynie automat z kawą. A i ten od początku mrozów był nieczynny. Reanimowano go dopiero przedwczoraj. Dawna „ósemka” to wcześniejsze użyczenie, a tegoroczna darowizna miasta dla Uniwestytetu Kazimierza Wielkiego.

<!** reklama>Obawiam się, że wiele wody w pobliskiej Brdzie upłynie, zanim uczelnia zdoła tę dużą, zabytkową ruinę odrestaurować na podobieństwo „Copernicanum” (czyli dawnej „Kolejówki”). W pokojach prowadzących tam zajęcia nauczycieli akademickich tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich słyszałem westchnienia: „Ech, lepiej gdyby wygrał Dombrowicz, bo PO to nic nie da naszemu uniwersytetowi”. No i co pan na to, panie Bruski? Piszę o tym i pytam otwarcie, nie jest to jakiś brzydko pachnący lobbing.

***

W moim wczorajszym felietonie „Minął tydzień” pozwoliłem sobie na mały eksperyment, dzięki któremu chciałem sprawdzić, jak bardzo bydgoszczanie interesują się, kto ich miastem zarządza z ratusza. O nowych zastępcach prezydenta miasta pisaliśmy w ubiegłym tygodniu kilkakrotnie, w tym dwa razy na czołówkach. W ramach wspomnianego eksperymentu w tekście piątkowego felietonu kilkakrotnie zamieniłem nazwisko nowego zastępcy prezydenta, prof. Eryka Kosińskiego z Poznania, na nazwisko znanego aktora młodego pokolenia, Eryka Lubosa (w zeszłym roku m.in. Nagroda im. Zbyszka Cybulskiego za rolę boksera w filmie „Moja krew”). Sprawdzałem następnie, ile osób zauważy zamianę nazwisk. Do wczorajszego wieczora zareagowały na nią - w Internecie - cztery osoby. Pana profesora i Czytelników za figiel przepraszam. Dodatkowy wniosek, jaki z tego badania wyciągam, brzmi: na nazwisko w Bydgoszczy trzeba sobie zapracować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!