„Są takie chwile w życiu, na które nigdy nie jesteśmy gotowi, są takie słowa, których nigdy nie chciałam powiedzieć… ale tak, szukam nowej rodziny dla Fanaberii, bo zabrakło mojego męża, z którym wspólnie budowaliśmy i przez kilka lat tworzyliśmy to miejsce” – napisała na FB restauracji Katarzyna Borkowska-Kiss.
„Prawie 8 lat tej pięknej przygody, z czego ostatnie 4 lata pełne udręki i cierpienia: pandemia, lockdowny, utrata pracy przez Grzesia, ciężka choroba. Wybaczcie! Nie udźwignę wszystkiego sama, choć ponad dwa lata, w czasie ciężkiej choroby męża, dźwigałam. Dawno stało się to nadludzkim wysiłkiem, więc z potrzeby chronienia siebie i spełniając wspólnie powziętą decyzję, muszę ją ogłosić: Poszukuję pasjonatów, tak jak napisałam, nowej rodziny, która będzie kontynuowała nasze dzieło.” - czytamy we wpisie na FB.
Dodaje: „Będę chciała zrobić wszystko, żeby nowi gospodarze zachowali wszystkie fanaberie, które ulokowaliśmy przy Gdańskiej 13 i przede wszystkim chcieli zatrzymać niezastąpioną fanaberiową ekipę, bez której w tym trudnym dla nas czasie, Fanaberii pewnie już by nie było”.
- Wiem po sobie, że najlepiej byłoby, gdyby przejęli to miejsce ludzie z pasją – zaznacza Borkowska-Kiss w rozmowie z Expressem Bydgoskim. - Tworzyliśmy wspólnie, z mężem. On miał też inne zajęcie, był przez 15 lat menadżerem kabaretu "Hrabi", natomiast i tak to było takie wspólne dzieło. On się zajmował sprawami technicznymi, ja często piekłam. Na początku też tam często pracowałam i piekłam wyłącznie ja. To był taki rodzinny interes. Tam mieszkaliśmy, nasze córki tam pracowały.
Podkreśla, że nie chciałby, by Fanaberię poprowadził ktoś z podejściem, jakie można zobaczyć, np. w „Kuchennych rewolucjach”. - To nie może być ktoś, kto przychodzi raz w tygodniu i nie bardzo się na tym zna. Jeśli w to zaangażuje się jakaś rodzina albo chociaż para, to będą mieli do tego trochę inne podejście, no i chodzi mi tez o to, by spróbować zachować charakter tego miejsca. Dla mnie wydaje się to czymś naturalnym. Bo wymyślać coś nowego w miejscu, które działa i jest gotowym interesem, to by było bez sensu – mówi.
Niektórym się wydawało, że ja po prostu odsprzedaję wyposażenie kawiarni i markę. A ja sprzedaję po prostu wszystko, to jest lokal własny. Co się rzadko zdarza, bo jednak gastronomia najczęściej działa w oparciu dzierżawę, wynajem jakiegoś lokalu. A to jest nasza własność.
Nowy projekt, po "Fanaberii"
Razem z lokalem na sprzedaż idą też dwa mieszkania w bezpośrednim sąsiedztwie Fanaberii. Katarzyna Borkowska-Kiss już pracuje nad kolejnym miejscem, o którym niebawem ma się zrobić głośno.
- Mieszkam już na wsi. Od trzydziestu już lat nad samą Wisłą, w Kozielcu mieliśmy taki dom letni. Od kilku lat jednak zaczęliśmy go przygotowywać nie tylko na letnie pobyty, tak jakbyśmy czuli, że będzie taka potrzeba – mówi Borkowska-Kiss. - I on jest przygotowany do całorocznego zamieszkania, jest rozbudowywany. Jest położony najpiękniej, jak się da, bo to jest Nadwiślański Park Krajobrazowy, są wzgórza i jesteśmy na otwartym tarasie, gdzie do Wisły jest rzut beretem. To przepiękna okolica, wokół winnice, cudowna przyroda.
Na razie tylko uchyla rąbek tajemnicy: - Jest coś, co wymyśliłam w czasie pierwszego lockdownu, co wydawało się bardzo szalonym pomysłem, ale z różnych powodów nie mogę powiedzieć jeszcze, co to będzie. To już się tworzy i powstaje. To jednak nie będzie nic na zasadzie, że przenoszę kawiarnię na wieś, nie, to by było szaleństwo. Ale wiem to, czuję, bo mam nosa do takich rzeczy – tak zresztą było też z kawiarnią, gdy 10 lat temu wszyscy się pukali w głowę i pytali: W podwórku? Na domofon? W Bydgoszczy? - tak teraz wiem, że to też się uda. I będzie to po prostu piękne miejsce. Ma już nazwę. Myślę, że w najbliższym czasie będę mogła powiedzieć coś więcej na ten temat.
