https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Muzea żegnają kapcie

Krzysztof Błażejewski
Czy zwiedzanie musi być długie i nudne? Niekoniecznie. Minister kultury chce zmienić zasady działania polskich muzeów. Na szczęście, niektóre placówki w naszym regionie o takich zmianach pomyślały już wcześniej.

Czy zwiedzanie musi być długie i nudne? Niekoniecznie. Minister kultury chce zmienić zasady działania polskich muzeów. Na szczęście, niektóre placówki w naszym regionie o takich zmianach pomyślały już wcześniej.

<!** Image 2 align=none alt="Image 84360" sub="Na wystawie, zorganizowanej przez Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy, poświęconej regionalnym teatrom, dzięki ciekawym rozwiązaniom można było poczuć się podróżnikiem w czasie / Fot. Dariusz Bloch">Obowiązkowe kapcie na nogi, zakaz robienia zdjęć, dotykania eksponatów i rozmawiania. Powolne, dostojne wędrowanie z przynudzającym przewodnikiem wzdłuż umieszczonych na ścianach czy w gablotach eksponatów pod czujnym okiem starszych pracownic siedzących na krzesłach. Po kwadransie wszystko zaczyna wydawać się do siebie podobne, a po pół godzinie marzy się już tylko o tym, by przed oczyma pojawiły się drzwi z napisem „wyjście”.

Szerokie otwarcie na młodych

Niemal każdy w szkolnych latach zaliczył wizytę w takim właśnie nudnym muzeum. Czy zwiedzanie musi być tak nieaktrakcyjne? Niekoniecznie. Wiele wskazuje na to, że dobiega końca czas postrzegania muzeów jako świątyń sztuki. Impulsem do wprowadzenia zmian są zapowiedzi Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Pierwszym krokiem - reforma Muzeum Narodowego w Warszawie, którą przeprowadzi Jack Lohman, światowej sławy muzealnik, Anglik o polskich korzeniach. W Muzeum Londyńskim, którym kieruje, liczba gości w krótkim czasie zwiększyła się ze 120 do 500 tys. rocznie.

<!** reklama>Lohman zapowiedział udostępnienie całości zbiorów Muzeum Narodowego w Internecie, odświeżenie wyglądu galerii i otwarcie muzeum na młodą widownię. W planach ma także stworzenie sieci placówek regionalnych, które zaprezentują bogactwo dziedzictwa Polski. Wtedy łatwiej będzie zainteresować nim światowy przemysł turystyczny.

Zmiany zapowiadane przez Jacka Lohmana nie są na naszym gruncie czymś zupełnie nowym. Od kilku lat, jako odpowiedź na pewną opieszałość dużych placówek, powstają w naszym kraju mniejsze, prywatne na ogół obiekty, w których z myślą o widzu, ale także i zysku, do prezentacji sztuki podchodzi się inaczej. W województwie kujawsko-pomorskim mamy np. interaktywne Muzeum Piernika w Toruniu, Papieru i Drukarstwa w Grębocinie, parki jurajskie w Rogowie i Solcu Kujawskim, dziesiątki drobnych izb i minimuzeów o znaczeniu lokalnym.

<!** Image 3 align=right alt="Image 84360" sub="Mikołaja Kopernika „O obrotach sfer niebieskich” pod bacznym okiem ochrony. Podobno nic nie zastąpi obcowania z tak bezcennym oryginałem. Z niecodziennym towarzystwem szybko można się oswoić / Fot. Jacek Smarz">I dla muzeów, i dla całej gospodarki nadchodzą więc nowe czasy. Coraz mniej sponsorów funkcjonuje na zasadzie dobrej woli. Darczyńcy kultury też chcą wiedzieć, co z tego będą mieć. Reformę muzeów trzeba zatem poprzedzić udostępnieniem zbiorów w Internecie. Po liczbie odwiedzin będzie można zorientować się, co ludzi interesuje najbardziej, na jaką widownię można liczyć. Trzeba też przeprowadzić badania, które wskażą, ile osób i jak długo przebywa w muzeach, w których najchętniej, a kto i dlaczego omija te placówki szerokim łukiem. Wówczas będzie można przeprowadzić reformy pod oczekiwania widzów, a nie muzealników.

Jak wpisują się w te przemiany największe muzea w naszym regionie?

- My nie czekaliśmy na słowa ministra, tylko sami zaczęliśmy wprowadzać zmiany - zapewnia Marek Rubnikowicz, dyrektor Muzeum Okręgowego w Toruniu. - Najlepiej o tym świadczy wzrost liczby odwiedzających nasze obiekty w ostatnich latach. W 2007 roku było ich aż 210 tysięcy. Wiele dało nam organizowanie „Nocy muzeów”. Dziś to już kanon, ale dla wielu mieszkańców była to okazja, by pierwszy raz zajrzeć do muzeum. Potem rozpoczęliśmy nowoczesne, różnorodne i wszechstronne pokazy z udziałem zwiedzających, odrzucając przysłowiowe kapcie i kartki „nie dotykać”. Mamy też propozycje skierowane do osób, które normalnie nie przyszłyby do muzeum, odbiegające od standardowego postrzegania tych instytucji, np... skosztowanie jajecznicy ze strusiego jaja.

Chwile w świecie refleksji

Zdaniem Marka Rubnikowicza, wszelkie zmiany trzeba wprowadzać stopniowo.

- Pamiętajmy, że jednym z najważniejszych walorów muzeum jest sam eksponat - dodaje dyrektor Muzeum Okręgowego. - Wirtualne muzea nigdy nie zastąpią nam kontaktu z realnym wytworem. Liczy się sposób prezentacji, otoczenie, klimat wewnątrz budynku. Pojęcie „świątynia sztuki” zostało, niestety, wypaczone. A przecież w tym zwariowanym świecie, który nas otacza, pobyt w muzeum to dobry moment, żeby obejrzeć dobre dzieło sztuki, pobyć w świecie refleksji, wyciszenia, odpoczynku. Ja tak postrzegam rolę muzeum. Nie musi ono epatować światłem, dźwiękiem. Ma istnieć dla ochrony dziedzictwa. Mówi się, że takie podejście to przeszłość. Nic bardziej mylnego. Kto tak mówi, niewiele rozumie. Muzealnictwo to właśnie przyszłość. Gromadzi co prawda zbiory z przeszłości, ale z myślą o przyszłości. Nowoczesne środki przekazu? Tak, pamiętajmy jednak, że jest pewna granica, której przekroczyć nam nie wolno. Dzieło sztuki nie może być tylko gdzieś w tle. Niedawno pokazywaliśmy oryginał Kopernika „De revolutionibus...”, było to bardzo kosztowne przedsięwzięcie. Można było zamiast tego zrobić pokaz wirtualny. Ale to już nie byłoby to samo...

Multimedia ożywią ekspozycję

- Spadek frekwencji był u nas bardzo widoczny - przyznaje Arkadiusz Kaliński, od niedawna dyrektor Pomorskiego Muzeum Wojskowego w Bydgoszczy. - Miałem świadomość, że jest to efekt przestarzałej formuły funkcjonowania muzeum, braku analizy menedżerskiej i polityki promocyjnej. By to zmienić, podjęliśmy działania, które wyprzedziły wystąpienia ministra Zdrojewskiego. Muzeum wojskowe może być interesujące dla wielu, trzeba tylko wyjść naprzeciw oczekiwaniom widzów.

Na początku roku Pomorskie Muzeum Wojskowe nawiązało współpracę z grupami rekonstrukcyjnymi. Jej efektem ma być cykl lekcji muzealnych. Jeśli władze miasta okażą się przychylne, być może w Bydgoszczy powstanie ośrodek edukacyjno-rekonstruktorski z dużą ekspozycją plenerową, w znacznej części umożliwiającą dynamiczne pokazy. Historia będzie mogła być wówczas prezentowana w sposób atrakcyjny, umożliwiający bezpośredni kontakt z eksponatami.

Zmiany planowane są także w siedzibie muzeum. Przebudowana zostanie ekspozycja główna - pojawią się nowe gabloty i wkomponowane w ekspozycję elementy multimedialne.

- Będą one jednak dodatkiem do eksponatów, nigdy nie zastąpią oryginalnych obiektów, bo tym właśnie różni się muzeum od tandetnej imitacji - dodaje dyrektor Kaliński. - Multimedia ożywią ekspozycję. Będzie można wysłuchać wspomnień weteranów, którym towarzyszyć będą efekty dźwiękowe z pól bitewnych. Na wystawie będzie można też dotknąć eksponatów, coś zbudować i narysować. Powstaną inscenizacje, przedstawiające żołnierzy w różnych sytuacjach bojowych. Najmłodsi też będą mieli kącik dla siebie. Realizacja tego wszystkiego będzie wymagać jednak znacznych nakładów.

- Bogdan Zdrojewski ma rację - uważa Iwona Loose, była dyrektor Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. - W wielu polskich muzeach panuje marazm i zastój. Może one z natury bardzo trudno się reformują? Dużo łatwiej tego dokonać małym obiektom. Gorzej z molochami, które decydują o wizerunku polskiego muzealnictwa.

Zdaniem Iwony Loose, muzea muszą zmienić swoją politykę. Powinny uważać się bardziej za instytucje nastawione na klienta niż za tzw. świątynie sztuki, w których przede wszystkim gromadzi się i opracowuje eksponaty, a pokazuje je tylko od czasu do czasu. Warto też różnicować ofertę. Muzea okręgowe w większości polskich miast są do siebie podobne, bo każdemu szefowi zależy na tym, by nie mieć konkurencji i prowadzić działalność wielodziałową, dodającą prestiżu.

- To, co mówi minister, może muzealników oburzać, ale tak właśnie jest w Europie - dodaje Iwona Loose - Funkcjonuje tam nadzór społeczny w postaci rad muzealnych. Wiele do powiedzenia mają osoby spoza tego środowiska, z innym spojrzeniem. Nasze muzea muszą się otworzyć, stać się centrami kultury: nie tylko prezentować malarstwo, rzeźbę, ceramikę, sztukę ludową, ale bardzo szeroko pojętą kulturę z elementami multimedialnymi - przed tym uciec się nie da. Ścieżka internetowa jest znakomitym rozwiązaniem przy małych powierzchniach ekspozycyjnych i przy eksponatach, których wystawiać się nie powinno. Chodzi tu o szczególnie wartościowe przedmioty, którym szkodzi światło, wilgoć itp. Moim zdaniem, sam mechanizm finansowy nie wymusi tych zmian. Tkwimy wciąż w XIX-wiecznym postrzeganiu muzeów jako instytucji publicznych, ale tak naprawdę prywatnych, które mają gromadzić i chronić.

Czy można sobie wyobrazić muzea jako ośrodki aukcyjne, handlujące dziełami sztuki? Moi rozmówcy byli przeciwni takiemu rozwiązaniu, mimo świadomości zapchanych magazynów i braku funduszy na budowę nowych.

- To problem, o którym w środowisku muzealników raczej się nie mówi - uważa Iwona Loose. - Muzea posiadają mnóstwo tzw. dubletów. W latach 70. zeszłego wieku próbowano przeprowadzić akcję wymiany, ale nic z tego nie wyszło, bo wszyscy się przed nią bronili. Może teraz warto spróbować?

Na razie jednak symbolem przemian mogą stać się nowe obiekty do zwiedzania w Bydgoszczy i Festiwal Australijski w Toruniu.

Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy jesienią przejęło zespół NGL-Betrieb, pozostałości wielkiego zakładu chemicznego, zbudowanego podczas II wojny światowej na terenie późniejszego Zachemu. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem trasy muzealno-turystycznej, wiodącej przez skansen architektury przemysłowej.

W dawnej wytwórni nitrogliceryny będzie się mieścić Muzeum Techniki XX Wieku, park maszyn, itp. Całość ma zostać udostępniona do zwiedzania jesienią 2009 roku.

Warsztaty i degustacje

Z kolei 16-17 maja ożyje krytykowane dotąd za swoją statyczność toruńskie Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika. Odbędzie się tam Festiwal Australijski. Zamiarem organizatorów jest pokazanie, w jaki sposób muzea mogą „żyć inaczej”.

Program imprezy zaskakuje różnorodnością. Odbędą się, m.in., pokazowe warsztaty dla młodzieży szkolnej, dotyczące sztuki malowania ciała zgodnie z obyczajowością rdzennych mieszkańców kontynentu australijskiego, a także tajników i symboliki malarstwa kropkowego Aborygenów. Widzów zamierza się przyciągnąć także licznymi atrakcjami kulinarnymi (jajecznica z jaj strusich, australijskie specjały, m.in., orzeszki macandamia, vegemite, ciasteczka anzac), muzyką i filmami australijskimi, a także publiczną dyskusją znanych podróżników po piątym kontynencie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski