Kuba Ziołek ma prawo mnie nie pamiętać, gdyż nasze fordońskie sąsiedztwo bierze się z jego nastoletnich czasów.
Nawet wolałabym, by mnie nie pamiętał, bo nie byłam miłą sąsiadką. Na usprawiedliwienie mogę dodać tylko tyle, że w czasach, gdy zapamiętale ćwiczył w naszym akustycznym bloku z gitarą, miałam małe dziecko z trudnościami w zasypianiu...
Wredni sąsiedzi, zanim wystartujecie z pretensjami o zakłócanie ciszy, pomyślcie, bo może to hałasuje ktoś, kogo wyróżnią kiedyś za „wyjątkowe, autorskie i zawsze rozpoznawalne podejście do muzyki”...