- To nie jest postawa często spotykana - dodaje prezydent Rafał Bruski, który spotkał się w ratuszu z mężczyzną i jedną z pasażerek.
W czwartkowy wieczór 1 grudnia, tramwaj linii numer 8 właśnie ruszył z ronda Jagiellonów. W środku było około 20 pasażerów, w tym pięcioro studentów cudzoziemców, czworo z Turcji, jeden z Bułgarii.
Bydgoszczanie wyzywali obcokrajowców
- Tramwaj zdążył ruszyć z przystanku, kiedy trzech młodych mężczyzn zaczęło obrzucać wyzwiskami zagranicznych studentów - opowiada Malwina Witucka-Krygier, jedna z pasażerek tramwaju.
Na co dzień pracuje w Muzeum Okręgowym. - Niedawno zmieniłam pracę i zaledwie od miesiąca jeżdżę komunikacją miejską, a tu od razu spotkała mnie taka sytuacja.
Obejrzyj nagranie zajścia w tramwaju: Atak na tureckich studentów. Jest nagranie
Kobieta opowiada, że studenci byli kompletnie zaskoczeni nagłym atakiem na nich. - Nie mieli w ogóle pojęcia, o co chodzi. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, a napastnicy coraz bardziej agresywni. Krzyczeli między innymi, że studenci mają wypierd... z ich kraju. Widać też było, że trzech Polaków jest pod wpływem alkoholu.
Pani Malwina pobiegła do motorniczego, żeby poprosić o pomoc. Po pewnym czasie zaczęła też nagrywać komórką całe zdarzenie. - Bałam się, że mężczyźni uciekną i nie poniosą żadnej odpowiedzialności.
Motorniczy zna procedury na wypadek ataku w tramwaju
- Wyjeżdżałem z ronda Jagiellonów, kiedy usłyszałem krzyk pasażerów, że mam wezwać pomoc i zablokować drzwi - wspomina motorniczy (nie chce podawać swoich danych ani udostępniać wizerunku), który 1 grudnia prowadził „ósemkę”.
- Jeżdżę tramwajami już od 25 lat i wiem, jakie są procedury w takiej sytuacji. Powiadomiłem o całej sytuacji policję i zamknąłem drzwi tak, by nie można było wysiąść.
Wczoraj panią Malwinę oraz motorniczego zaprosił do bydgoskiego ratusza prezydent Rafał Bruski. - Państwa reakcja była znakomita, tym bardziej że w takich sytuacjach nie wszyscy reagują. Chcę za nią podziękować - mówił prezydent. - Z jednej strony cieszę się, że taka postawa miała miejsce w Bydgoszczy, ale z drugiej strony przykro mi, że w ogóle dochodzi do takich zdarzeń. Chcemy być krajem otwartym, Bydgoszcz jest też miastem otwartym na cudzoziemców, których sporo przecież uczy się u nas. I żadnemu z nich nie powinna stać się krzywda.
Nagrody od prezydenta, policji i pracodawcy
Pasażerka i motorniczy zostali nagrodzeni przez prezydenta oraz inspektora Sławomira Kosińskiego, szefa bydgoskich policjantów.
Przeczytaj o tej sprawie:Napadli na Turków i Bułgara
- Nie powinniśmy być obojętni na takie sytuacje, odwracać się, tylko reagować - stwierdził komendant. - Oczywiście, adekwatnie do zdarzenia. - My, jako policjanci, mamy obowiązek działać i ratować, jednak bez pomocy obywateli nasze działania są na pewno mniej skuteczne - dodał inspektor Sławomir Kosiński.
Nagroda finansowa trafiła również do motorniczego od jego pracodawcy, czyli Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. - Jestem dumny, że mamy w swoich szeregach takiego pracownika - mówił Andrzej Wadyński, prezes MZK. - Po zdarzeniu zostaliśmy zasypani mailami, w którym ludzie z całej Polski chwalą postawę naszego motorniczego.
Motorniczy nie czuje się bohaterem. Zapewnia, że nie pokazuje twarzy nie dlatego, że boi się napastników. Uważa, że nie zrobił nic szczególnego. - Jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo pasażerów - przyznaje skromnie mężczyzna.
Sprawcami ataku na cudzoziemców w Bydgoszczy okazało się trzech mężczyzn w wieku 26, 27 i 32 lat. Wszyscy byli nietrzeźwi. Noc spędzili w policyjnym areszcie.
Śledczy przedstawili 26- i 27- latkowi zarzuty dotyczące stosowania przemocy i gróźb oraz publicznego znieważenia grupy osób z powodu przynależności narodowej. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Odważni są wśród bydgoszczan
To niejedyna postawa obywatelska w Bydgoszczy w ostatnim czasie.
Na stację benzynową przy ul. Fordońskiej podjechał samochód, z którego wysiadł mężczyzna. Cała sytuacja wyglądała na zwyczajną, ale jeden z pracowników stacji w momencie, gdy kierowca przyszedł zapłacić za zatankowane paliwo, wyczuł od niego silną woń alkoholu. Zwrócenie uwagi nic nie dało, więc pracownik stacji wyszedł za klientem i bez chwili wahania wyciągnął mu kluczyki ze stacyjki, uniemożliwiając dalszą jazdę.
Na początku listopada Łukasz Łada, kierowca MZK, jadąc ulicą Rejewskiego zauważył , że z komory silnika przewróconego auta wydobywał się ogień. Pan Łukasz, nie namyślając się długo, pobiegł po gaśnicę. Razem z innym kierowcą zaczęli gasić płonący samochód. Uratowali w ten sposób życie jednej z pasażerek.
Polub nas na Facebooku