Młodzi dbają o wizerunek

<!** Image 1 align=left alt="Image 3403" >Zarejestrowanie wszystkich list do parlamentu to moment prawdziwego startu wyścigu wyborczego. Nie ma już wątpliwości, jakiego przeciwnika mamy po lewej, a jakiego po prawej stronie. Kości zostały rzucone, odwrotu nie ma. To jednak tylko z pozoru wyścig kandydatów. Tak naprawdę ścierają się ze sobą sztaby wyborcze i ich pomysły na kampanię, bowiem przekładając to na terminologię żużlową, nazwisko samo nie jedzie. Teraz od wysiłku setek działaczy i wolontariuszy zależy, jak ich „zawodnicy” daleko dojadą. Już teraz widać, że niektórym brakuje pomysłów, bo jeśli ktoś uważa za dobry pomysł rozklejanie plakatów i wkładanie komuś za samochodową wycieraczkę wyborczej ulotki, powinien raczej zająć się wędkarstwem, a nie polityką. Polityka oraz kandydaci na posłów i senatorów stali się towarami w takim samym stopniu, jak proszek do prania czy czekoladowe batony. Aby je sprzedać, trzeba zadbać o wizerunek i markę. Na naszym bydgoskim podwórku o to, by partyjna marka nie zginęła w tłumie, dbają ostatnio najbardziej prawicowe młodzieżówki, które czują już smak zwycięstwa. Młodzi Demokraci pytają ludzi o sprawy dla miasta ważne i przekazują ich opinię prezydentowi Dombrowiczowi. Forum Młodych PiS podkreśla zaangażowanie w sprawę narodową, głośno protestując przeciwko prześladowaniom Polaków na Białorusi. Młodzież Wszechpolska (czy ktoś jeszcze wierzy, że to nie młodzieżówka Ligi Polskich Rodzin?) konsekwentnie stawia się najbardziej na prawo polskiej sceny politycznej organizując, wspólnie ze skinheadami, Paradę Normalności. Szkoda tylko, że (na razie?) nie słychać lewicowej młodzieży, co kampanię wyborczą uczynić może bezbarwną. Czyżby byłby to dowód, że najlepiej koniunkturę wyczuwają ci, którzy węszą pewne zwycięstwo?