<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >- Jeżeli budynek staje w takim tempie w ogniu, to jeśli ktoś nie rozlał benzyny po całym budynku i jej celowo nie podpalił, a nie ma teraz takiej hipotezy, to musiała być jakaś zasadnicza wada w budowie - komentował wczoraj po oględzinach miejsca pożaru, w którym śmierć poniosło 21 osób, prezydent Lech Kaczyński. Świadkowie tragedii w Kamieniu Pomorskim mówili też o zamkniętych drzwiach bocznych, braku wody w hydrantach, chaosie podczas akcji ratowniczej.
Radziłbym zachować umiar w rzucaniu podejrzeń. W najtragiczniejszym pożarze w historii współczesnej Polski, który wydarzył się w 1958 r. w zabrzańskiej kopalni „Makoszowy”, zginęło 56 górników. Życia pozbawił ich jednak nie ogień, lecz czad, który w dużym stężeniu zabija niemal natychmiast. Inny głośny pożar - kombinatu gastronomicznego „Kaskada” w Szczecinie (kwiecień 1981 r.) zdaniem ekspertów, 14 ofiar zabił tam fosgen, a śmierć nastąpiła w zaledwie 6 sekund od rozprzestrzenienia się ognia. Nawet najlepsza i najlepiej wyposażona straż pożarna nie zdążyłaby pomóc tym ludziom. A piekło w „Kaskadzie” zaczęło się banalnie - od zwarcia w gniazdku elektrycznym, które spowodował odkurzacz włączony rankiem przez sprzątaczkę.
<!** reklama>W budynku znajdowało się mnóstwo łatwopanych elementów - od stylonowych firanek po boazerie pokryte lakierem. Powie ktoś: gdzie tam eleganckiej, przedwojennej „Kaskadzie” do hotelu robotniczego zamienionego w budynek socjalny. Racja, lecz tylko częściowo. Na studiach trzy lata przemieszkałem w Toruniu w hotelu robotniczym, który składał się z blachy falistej, drewnianych belek, ścian i sufitów z płyty pilśniowej, wykładziny z linoleum oraz sterty bambetli, utykanych przez mieszkańców gdzie się dało. I to jest punkt wspólny eleganckiego lokalu i obskurnego hotelu robotniczego. Oba przypominały pochodnię, do której zapalenia wystarczy byle płomyczek.