https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce w szyku

Jarosław Reszka
Piotr Makowski, drugi trener reprezentacji siatkarek, czyli „Brązek” z ostatnich mistrzostw Europy, a pierwszy trener Pałacu Centrostal Bydgoszcz, miał swój wielki tydzień. Zakończyły go (chyba) wczoraj dwa duże teksty o nim w magazynach „Expressu” i „Gazety Pomorskiej”.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Piotr Makowski, drugi trener reprezentacji siatkarek, czyli „Brązek” z ostatnich mistrzostw Europy, a pierwszy trener Pałacu Centrostal Bydgoszcz, miał swój wielki tydzień. Zakończyły go (chyba) wczoraj dwa duże teksty o nim w magazynach „Expressu” i „Gazety Pomorskiej”. Przed dziennikarzami Makowski powtarza niczym mantrę: „To zespół Jurka Matlaka. Znam swoje miejsce w reprezentacji, jestem asystentem selekcjonera”. Zarówno dla „Expressu”, jak i „Gazety Pomorskiej” dorzuca jeszcze jedną znamienną informację: „Podczas meczów (w których zespół prowadził Makowski, w zastępstwie Matlaka - przyp. J.R.) nawet nie usiadłem na krzesełku przeznaczonym dla pierwszego trenera”. Dlaczego to zdanie wydało mi się znamienne? Bo świadczy o tym, że Makowski wychodzi ze skóry, by Matlak nie poczuł, iż asystent chce mu podebrać choć okruch sławy po sukcesie. Makowski daje znak, że jest lojalny bezwarunkowo, niczym Paweł Graś, wiecznie zadowolony adiutant generała Tuska. I zastrzega: „Jeśli ktoś myśli, że wbije jakiś klin pomiędzy trenera Matlaka i mnie, że będzie źle między nami, to się bardzo myli”.

<!** reklama>A na co może liczyć Makowski ze strony Matlaka? W środę, trochę pod tym właśnie kątem, czytałem całostronicowy wywiad z Jerzym Matlakiem w „Przeglądzie Sportowym”. Wypowiedź pierwszego trenera reprezentacji na temat Piotra Makowskiego, powiem szczerze, odebrałem z lekkim niesmakiem. Oto jej fragmenty: „Po tym, jak musiałem zrezygnować, Piotrek codziennie kontaktował się ze mną i ustalał strategię. Byłem pod telefonem w czasie każdego meczu i też udzielałem wskazówek (...) Dywagacje, kto by lepiej prowadził drużynę, uważam za niestosowne. To są chwyty poniżej pasa. Ja mam 20 medali i teraz zdobyłem kolejny. Jeżeli ktoś każe mi dziś stawać w szranki ze swoim asystentem, to mam to w d... Nie mam z Piotrkiem żadnych kłopotów, bo on zna swoje miejsce w szyku (...) Makowskiemu wiele razy pomogłem i on o tym pamięta. Kiedyś zwolniono go z pracy, bo przegrał ze mną mecz. Ja wyciągnąłem do niego rękę”.

Nie jest to, moim zdaniem, opinia godna mistrza trenerskiego fachu. Owszem, mistrz nie musi udowadniać, ile jest wart. Ale też powinien docenić wartość innych. Matlak natomiast w tym wywiadzie potraktował Makowskiego protekcjonalnie i lekceważąco. Owszem, jest to team wyłuskany przez Matlaka. Po pierwsze jednak, nie może on przypisywać sobie całej zasługi jeśli chodzi o przygotowanie zawodniczek. Na to pracuje się przede wszystkim w klubie. Byłego coacha naszej reprezentacji piłkarskiej, Leo Beenhakkera, można obwiniać o wiele, ale przecież nie o to, że większości kadrowiczów piłka nie słucha, że regularnie dają się wyprzedzić w pogoni za piłką, a pod koniec meczu łapią ich skurcze. Selekcjoner reprezentacji siatkarskiej spędza wprawdzie z zawodniczkami więcej czasu, ale nie aż tyle, by móc od podstaw zbudować ich formę. Po drugie, o czym ma świadczyć wypowiedź, że przed meczami prowadzonymi przez Makowskiego Matlak rozmawiał z nim telefonicznie, a i podczas meczów także czuwał przy aparacie? Czy mamy rozumieć, że Makowski w godzinach potyczek z Rosjankami czy Niemkami był jak robot, zdalnie sterowany przez inżyniera z pilotem w dłoni? Po co wreszcie wtręt o tym, ile razy Matlak wyciągał do Makowskiego rękę? Takie gesty wypomina się nieudacznikowi, niewdzięcznikowi albo synowi marnotrawnemu, nie człowiekowi, który pod nieobecność szefa wykonał świetną robotę.

Wywiadem w „Przeglądzie Sportowym” Jerzy Matlak dowiódł przede wszystkim własnej pychy. Podejrzewam, że perspektywy Piotra Makowskiego jako drugiego trenera reprezentacji zależeć będą od tego, jak długo będzie się godził na miejsce w cieniu i świecenie światłem odbitym od swojego prycypała. Pewnie wielu odpowiadałaby taka rola planety przy dużej gwieździe. Ja bym jednak wolał, żeby dla Makowskiego było to za mało.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski