https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mego syna dosięgła ręka kanonika

Jacek Kiełpiński
Sprawa księdza doktora Jana Pestki podzieliła wiernych z Papowa. Choć nawet kuria przyznaje, że proboszcz dziecko uderzył, część parafian temu zaprzecza i występuje w jego obronie. Wrzawa nie cichnie

Sprawa księdza doktora Jana Pestki podzieliła wiernych z Papowa. Choć nawet kuria przyznaje, że proboszcz dziecko uderzył, część parafian temu zaprzecza i występuje w jego obronie. Wrzawa nie cichnie

<!** Image 2 align=left alt="Image 14603" >- Boję się wychodzić z domu. Na każdym kroku słyszę syczenie i nieprzyjemne odzywki. „To ta, przez którą cierpi nasz proboszcz”, „To o jej szczeniaka chodziło”. Pani z koła Caritas groziła mi wręcz, że jeśli oskarżeń nie wycofam, spotka mnie coś złego. Mój syn był jednym z wielu, których dosięgła ręka kanonika. I oby ostatnim - Agnieszka Wojciechowska z Koniczynki zdecydowała się mówić nie zastrzegając personaliów. - I tak moi prześladowcy wiedzą, że to w obronie mojego dziecka wystąpili rodzice klasy drugiej z Papowa. Nie mam już nic do stracenia.

Opisywana na naszych łamach 16 grudnia ubiegłego roku sprawa proboszcza z Łysomic podzieliła parafię już znacznie wcześniej. Wszystko zaczęło się 13 września na lekcji religii. Wówczas to, jak zgodnie przyznali wszyscy uczniowie tej klasy, Dawid Wojciechowski został uderzony w twarz przez księdza, a drugi uczeń wytargany brutalnie za ucho. Po dwóch tygodniach ksiądz próbował przekonywać dzieci, że wszystko... im się tylko wydawało. Niektóre zmieniły zdanie „Bo ksiądz tak kazał mówić”. Wtedy dorośli nie wytrzymali. Podpisana przez rodziców wszystkich jedenaściorga dzieci skarga stała się podstawą do dalszych działań.

Ostatecznie kuria podjęła decyzję - księdzu cofnięto misję kanoniczną, a co za tym idzie, został odsunięty od nauczania religii w szkole w Łysomicach i jej filii w Papowie.

- To jednak niewiele zmienia, bowiem nasze dzieci i tak wpadną w jego ręce. Będzie je przygotowywał do pierwszej komunii świętej i spowiadał. A jak może to robić ksiądz, który kazał im kłamać? - pyta jeden z parafian, którego dziecko uczy się w tej klasie. - Dlatego wystąpiliśmy z petycją do kurii diecezjalnej o zmianę proboszcza. W naszym piśmie postawiliśmy kilkanaście zarzutów, które możemy dokładnie przedstawić biskupowi. Jednak skutecznie uniemożliwia się nam z nim kontakt.

Pismo do Kurii podpisało 66 osób. Wiele zarzutów ma charakter obyczajowy. W naszym poprzednim tekście skoncentrowaliśmy się jednak tylko na nauczaniu religii oraz rękoczynach. I niech tak na razie zostanie...

- Wreszcie ktoś to ujawnił. Czekałam na ten moment 30 lat. Dokładnie tyle lat temu poznałam księdza Pestkę. Był wtedy w parafii Chrystusa Króla i uczył moją córkę religii. Zdolną, ale skromną i dość cichą uczennicę - wspomina Helena Zmorzyńska z Torunia. - Wywołał ją na środek klasy i zadał pytanie, a gdy chwilę zwlekała z odpowiedzią, uderzył w twarz. Poniżył przy całej klasie.

Pani Helena dowiedziała się o tym od rodziców innych uczniów. Jeden z ojców miał powiedzieć, że gdyby to spotkało jego córkę, to by księdza rozniósł.

- Poszłam do księdza Pestki z pytaniem, za co bił moje dziecko - kontynuuje Helena Zmorzyńska. - A on na to, że jestem wariatką i mam się leczyć. Byłam zszokowana. Zachował się jak zwykły cham. W życiu bym nie uwierzyła, że ktoś taki może być księdzem! Co niesamowite, ówczesny proboszcz, do którego też poszłam w tej sprawie, nie był wcale zaskoczony moją skargą. Dlatego to, co przeczytałam w gazecie o poczynaniach proboszcza z Papowa, mnie nie dziwi.

<!** Image 3 align=right alt="Image 14604" >Zaraz po publikacji poprzedniego tekstu na ten temat ksiądz Jan Pestka poszedł na urlop. Zastępować go zaczął proboszcz parafii w Świerczynkach.

- To zupełnie inny poziom. Aż się chce chodzić do kościoła. To ksiądz z charyzmą, który nie musi dopominać się o pieniądze jak Pestka. Nagle zobaczyłem w koszyku większe nominały. Osoba proboszcza ma ogromne znaczenie - zapewnia jeden z parafian.

Od dwóch tygodniu nie odbywają się msze codzienne w Papowie, zawieszono też tradycyjne w tym okresie wizyty duszpasterskie w domach. Kuria nie odpowiedziała na pytania parafian z grupy przeciwników proboszcza.

Również na nasze konkretne pytania, dotyczące bieżącej sytuacji w tej parafii, nie udzielił odpowiedzi rzecznik prasowy kurii, ksiądz kanclerz Andrzej Nowicki. Stwierdził jedynie: „Artykuł wywołał falę protestów i ponownie rozbudził emocje. Nie zależy nam na eskalacji konfliktu w tej społeczności lokalnej, a rozgłos medialny nie służy rozwiązaniu tego problemu”.

Szkoda, że taką kuria podjęła decyzję. Poprzednie spotkanie z księdzem kanclerzem było bowiem wielce obiecujące. Ksiądz kanclerz nie ukrywał, że proboszcz z Papowa przyznał się do zarzucanego mu czynu, który uznano za błąd karygodny. Jednocześnie ksiądz kanclerz ubolewał, że, jak to określił: „Ksiądz kanonik próbował dziennikarza wprowadzić w błąd”. Takim eufemizmem posłużył się omijając słowo „kłamstwo”. Bowiem tak wypadałoby wprost wyjaśnić rozbieżność pomiędzy wyjaśnieniami kurii i samego proboszcza, który w rozmowie z dziennikarzem zaprzeczył, by kogokolwiek bił. Mówił zaś o intrydze uknutej przez dyrekcję szkoły, a podpisy pod skargą uznał za sfałszowane. Kanclerz był innego zdania, nie kwestionował podpisów i sprawę uznawał za bardzo poważną.

Może dla dobra parafii i tej społeczności należałoby zamiast unikać rozmowy, doprowadzić do jakiejś debaty? Ta wrzawa chyba sama nie ucichnie. Świadczy o tym korespondencja, która nadeszła do naszej redakcji. Otrzymaliśmy kilkanaście listów podpisanych przez wiele osób, w tym cztery od zwolenników księdza. Dzisiaj publikujemy ich fragmenty.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski