MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Medale nie osładzają życia

Maria Warda
Urodził się na początku lat 20. minionego wieku. - Posiadam mnóstwo oznaczeń, ale to dziś nic nie znaczy. Emeryturę mam niewielką - mówi żninianin Kazimierz Piechocki.

Urodził się na początku lat 20. minionego wieku. - Posiadam mnóstwo oznaczeń, ale to dziś nic nie znaczy. Emeryturę mam niewielką - mówi żninianin Kazimierz Piechocki.<!** Image 2 align=none alt="Image 213904" sub="Fot. Maria Warda">

Pomimo upływu lat, ma Pan doskonałą pamięć, więc proszę opowiedzieć jak wyglądał Żnin w okresie międzywojennym?

Wrócę do jeszcze dawniejszych czasów sprzed I wojny światowej. Polska była w niewoli i z tego powodu bardzo dużo ludzi wyjeżdżało za granicę w poszukiwaniu pracy, zupełnie jak teraz. Moi rodzice wyjechali do Dortmundu w Niemczech. Tam urodziło się moje starsze rodzeństwo. Kiedy Polska odzyskała niepodległość, wrócili do Żnina, gdzie w 1921 roku przyszedłem na świat. To były lata pełne nadziei. Przed wojną państwowe, czyli podlegające pod miasto, były tylko dwa jeziora, gazownia, miejska rzeźnia i parę budynków. Powstawało coraz więcej prywatnych zakładów pracy. Działała wybudowana przez spółkę polskich rolników cukrownia. Największy zakład - drukarnię, wybudował Alfred Krzycki. Wydawał „Ilustrowany Kurier Pałucki”,, „Moje Powieści” i „Przyjaciółkę”, która miała pół miliona nakładu. Miał najlepszych dziennikarzy z Wilna, Krakowa i Warszawy. Jego pracownik Kaźmierski raz w miesiącu jeździł do Paryża, skąd przywoził nową modę. Krzycki kupił 40 hektarów ziemi, na których chciał wybudować fabrykę celulozy i domki dla pracowników. Te piękne plany pokrzyżowała wojna. Niemcy wywieźli połowę maszyn, a po wojnie komuniści zabrali Krzyckiemu fabrykę i drugą połowę maszyn. Straszne czasy. Do dziś nie mogę spokojnie myśleć, jaką krzywdę ludziom zrobiono.

Jednak we wspomnieniach wielu ludzi okres międzywojenny jawi się jako czas strasznego wyzysku i biedy. Wielu powojennych działaczy, opowiadało, że zamiast się uczyć musieli pasać świnie...

Bieda była. Niejedna rodzina gnieździła się w malutkich pokoikach, a dzieci wówczas było sporo w każdej rodzinie. Jednak należy pamiętać, że Polska dopiero co odzyskała wolność i cieszyła się nią tylko przez 18 lat. Szkolnictwo się dopiero rozwijało. Szkoła zawodowa była dla każdego. Nauka w niej trwała 3 lata. Ja tak się uczyłem. Chodziłem do szkoły i na praktykę, gdzie uczyłem się ślusarstwa. Ta moja przedwojenna szkoła miała o wiele wyższy poziom od dzisiejszych szkół średnich. Uczyła myśleć logicznie, dzięki czemu później dochodziłem do wielu rzeczy sam.

Czy w przedwojennym Żninie młodzież miała możliwość uprawiania sportów, uczestniczenia w innych rozrywkach?

Przed wojną były w Żninie aż dwie orkiestry dęte. Podczas imprez, grały na zmianę. Dziewczęta działały w kole Młodych Polek, a chłopcy mogli uprawiać sporty w stowarzyszeniu założonym przez księdza Posadzego. Grałem w piłkę w juniorach, tak polubiłem ten sport, że byłem zawodnikiem do chwili, gdy skończyłem 39 lat.

Kiedy wybuchła wojna, miał Pan niespełna 17 lat. Jak przeżył Pan ten straszny czas?

Gdy skończyłem 18 lat, zostałem wywieziony na roboty do Niemiec. Pracowałem tam w kopalni. Później przenieśli mnie do kopalni na Zaolzie. Tam poznałem moją żonę. Do Żnina wróciliśmy w 1946 roku.

Dopiero?

Kiedy wojna się skończyła, Radio Katowice, które tam docierało, podawało ciągle, że Zaolzie, będzie należało do Polski. Mieliśmy zamiar się tam osiedlić na stale, ponieważ moja żona była Zaolzianką. Kiedy powstała Czechosłowacja, postanowiliśmy wrócić do Żnina.

Młodo się Pan ożenił. Jak w tamtych czasach wyglądało uświadamianie ludzi?

Nikt nikogo nie uświadamiał. Ja to byłem taki ciemny w wieku 16 lat, że pytałem mamę czemu ta sąsiadka jest taka gruba, a ona spodziewała się dziecka. Przyszedł czas i natura swoje robiła. Człowiek kierował się miłością, szacunkiem do drugiego, a dziś jest taka wolność, a uczuć coraz mniej.<!** reklama>

Ponad 40 lat pracował Pan w cukrowni. Ciężko było?

Zawsze lubiłem pracować, więc powodów do narzekania nie było. Mieliśmy różnych dyrektorów, dwóch miało nawet tytuły hrabiowskie. Przez wszystkich byłem doceniany, mam mnóstwo oznaczeń, najcenniejszy to Złoty Krzyż Zasługi. Niestety, okazuje się, że w dzisiejszych czasach to nic nie znaczy. Emeryturę mam niewielką.

TECZKA PERSONALNA
  • Kazimierz Piechocki - Mieszka w Żninie. Niebawem skończy 92 lata. Ma doskonałą pamięć. Jego pasją była piłka nożna. Lubił fotografować. Do dziś przechowuje swój pierwszy aparat „Druh”. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Interesuje się polityką i uważa, że świat zmierza w złym kierunku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!