Rozmowa z MICHAŁEM PIOTROWSKIM, konstruktorem, prezesem Klubu Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych z Golubia Dobrzynia.<!** Image 2 align=none alt="Image 216069" sub="Silnik parowy, który skonstruował Michał Piotrowski, potrzebuje jeszcze kilku poprawek, choć jego praca już wzbudza zachwyt / Fot. Marek Wojciekiewicz">
Jak to się stało, że postanowił Pan skonstruować silnik parowy ?
Przez wiele lat pracowałem w mleczarni jako główny mechanik. Niestety, zdrowie zaczęło szwankować i musiałem przejść na rentę. W Grudziądzu miałem okazję obejrzeć oryginalny silnik parowy z XIX wieku. Dumny właściciel tego zabytku zapewniał mnie, że w naszych czasach taka maszyna nie może powstać. Potraktowałem to jak wyzwanie i powiedziałem, że za rok będę miał taką samą. No i zaczęło się chodzenie po składowiskach złomu, poszukiwanie elementów które byłyby przydatne do tej konstrukcji. Są w niej części z sieczkarni, wał korbowy od fiata i wiele innych podzespołów współczesnych maszyn rolniczych.
Czy najpierw powstał projekt, a dopiero później prototyp ?
Nie, ja jestem praktykiem. Od razu przystąpiłem do działania w swoim przydomowym garażu. Najpierw zbudowałem miniaturowy model, a później dopiero zabrałem się za duży silnik. Wszelkie problemy pokonywałem metodą prób i błędów. Oczywiście, tych drugich było sporo. Na przykład w pierwszej wersji wszystko było już gotowe, a maszyna nie chciała ruszyć. Okazało się, że jej najważniejsze elementy zbyt ciasno spasowałem, wzrosła temperatura i mechanizm był nie do uruchomienia. Takich mankamentów jest jeszcze kilka. Teraz powoli je usuwam i dopiero jak się z nimi uporam, pomyślę o malowaniu i innych drobiazgach, które poprawią wygląd maszyny.
Jak na tę Pana pasję reaguje żona?
Na szczęście, traktuje to z wielką wyrozumiałością, chociaż bywa, że wygłosi kilka cierpkich uwag. Na przykład kiedyś podczas omawiania jakichś ważnych spraw rodzinnych, zauważyła: „Ty, Michał teraz jesteś gdzieś indziej...”. Rzeczywiście tak było. Zamiast angażować się w rozmowę, rozwiązywałem w głowie kolejny problem techniczny.<!** reklama>
Jest Pan prezesem Klubu Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych w Golubiu Dobrzyniu. Czy takich wizyt jak ta w Świeciu jest więcej?
Jedziemy wszędzie tam, gdzie nas zaproszą. Zabieramy ze sobą maszyny parowe i ciągniki własnej konstrukcji. To dla nas ogromna satysfakcja, gdy świst pary, chrzęst metalowych elementów maszyny wywołuje prawdziwą euforię, wśród tych, którzy kunszt konstruktorów i niezwykłą magię zabytków techniki potrafią docenić.