<!** Image 2 align=right alt="Image 150216" sub="Z agresywnymi wyrostkami problemy mają nie tylko zwykli przechodnie. Czasami nie może sobie z nimi poradzić nawet policja / Fot. Archiwum „Expressu”">To skandal, że za tak okrutne pobicie brak sprawiedliwego wyroku. Za drobne przewinienia są o wiele wyższe kary. Współczuję rodzicom, którzy zostali w tak wielkim nieszczęściu sami. Dlaczego nie ma pomocy od państwa, dlaczego oprawcy nie mają zasądzonego płacenia renty dożywotniej? Jak się uczą, to ich rodzice powinni za to odpowiadać. Jak się nie zmieni u nas prawo, to będzie niedługo samowolka” - napisał(a) na naszej stronie internetowej „Iskra” po przeczytaniu reportażu o Pawle Wasku, 21-letnim bydgoszczaninie, prawdopodobnie na zawsze przykutym do łóżka po pobiciu go przez pięciu bandytów na przystanku autobusowym pod rodzinnym domem. Jest to pierwszy komentarz do tego tekstu, jaki wczoraj wpłynął na stronę „Expressu”. Jestem jednak przekonany, że wkrótce będą ich setki. Tak to wyglądało przed czterema laty, kiedy „Express” napisał o tragedii Jarka Dyksa z Wyżyn, rówieśnika Pawła, również niemal na śmierć skatowanego blisko domu. Historią obu chłopców ostatnio zainteresowała się autorka telewizyjnego cyklu „Sprawa dla reportera”, Elżbieta Jaworowicz, i dzięki niej Bydgoszcz będzie miała specyficzną promocję na ogólnopolskiej antenie. Mam tylko nadzieję, że nie wysłuchamy w telewizji gadania dziada do obrazu, po próżnicy. Pawłowi i Jarkowi, niestety, chyba nic już nie wróci zdrowia, a ich najbliższym - spokoju i radości życia. Obie rodziny walczą teraz przede wszystkim o pieniądze na opiekę nad ciężko okaleczonymi, absolutnie niesamodzielnymi młodymi ludźmi. Wszyscy, którzy wspierają ich w tej walce, powinni mieć świadomość, że występują także we własnym interesie. Ale we własnym interesie przede wszystkim warto uczyć się sztuki przetrwania w betonowej dżungli.
<!** reklama>Bydgoszcz nie jest strasznym miastem we władaniu młodych bandytów. Znam dość dobrze śląskie blokowiska, w których długie lata mieszkała moja najbliższa rodzina. Nie zamieniłbym się z nią za skarby świata. Jednak żeby przeżyć w każdym dużym mieście, oprócz szczęścia potrzeba zdrowego rozsądku. I jest to ten rodzaj doświadczenia, do którego lepiej nie dochodzić metodą prób i błędów. Do błędnych zaliczyłbym na przykład przekonanie, że gdzie jak gdzie, ale na własnych śmieciach nic złego stać się nam nie może. W dzielnicach wielkich domów nikt nie zna wszystkich, nikt nie może być pewien, że wszyscy w okolicy go lubią i nigdy nie wiadomo, jak uśmiechnięty zwykle chłopak z sąsiedztwa zachowa się po kilku piwach lub skrętach. Przyznam się, że ta nauka kosztowało mnie w życiu kilka zębów, pozostawionych właśnie bliziutko własnego bloku, gdy byłem przekonany, że nic złego stać mi się nie może. Bliskość domu nie pomogła też ani trochę skatowanym Jarkowi z Wyżyn i Pawłowi z Miedzynia.
Inną ułudą jest wiara, że zło czai się na ustroniu, zaś wśród wielu przechodniów jesteśmy bezpieczni. Z grupą nabuzowanych osiłków, szukających okazji do wyżycia się, nie wygramy - ani sami, ani z pomocą pojedynczej odważnej osoby w autobusie czy na chodniku. Paweł dostał manto po wyjściu z nocnego autobusu, lecz Jarek oberwał w biały dzień, w miejscu, w którym kręci się o tej porze mnóstwo ludzi. Mówienie o społecznej znieczulicy nie ma tu jednak większego sensu. Jarka torturowało około dziesięciu chuliganów, Pawła - pięciu. Czego można wymagać od jednego czy dwóch świadków takiej rozprawy - przechodnia lub pasażera autobusu? Kto z nas porwałby się na taką bandę? Przypomnijmy sobie głośny przypadek policjanta z Warszawy, który parę miesięcy temu interweniował, gdy wyrostek rzucił w tramwaj koszem na śmieci. Przeciw sobie miał tylko dwóch oprychów. Ten, na którego policjant ruszył, był mikry, chuderlawy. Ale miał nóż... Pogódźmy się więc z tym, że przystanki i skwerki to nie są pola bohaterskiej chwały. Tam liczy się przede wszystkim prawidłowa ocena szans. Jeśli nie jestem silniejszy, to może jestem szybszy, więc uciekam. Kiedy zaś nie ma szans na żaden ratunek, to, niestety, trzeba spokojnie oddać portfel.