Z JOLANTĄ PISARSKĄ-BITOWT, organizatorką koncertów charytatywnych, działaczką Ligi Kobiet Polskich, Kujawsko-Pomorskiego Zrzeszenia Handlu i Usług, rozmawia Magda Jasińska.
<!** Image 2 alt="Image 151439" sub="Jolanta Pisarska-Bitowt Fot. nadesłana">Ta społeczna działalność jest bardzo widoczna...
Próbuję z pomocą PFRON organizować i ułatwiać życie osobom niepełnosprawnym.
Czas na ankietę osobową. Znak zodiaku?
Strzelec, i to bardzo prawdziwy. Podobno bardzo ważny jest ascendent, a ja mam ascendent w Wodniku i bardzo dobrze się z nimi dogaduję.
Wady?
Bardzo lubię sobie rano pospać. Jak mam rano wstać, to cierpię.
Zalety?
Nie ma.
<!** reklama>Na pewno masz. Jesteś bardzo pracowita.
Jestem systematyczna. Dzięki temu udaje mi się prowadzić firmę od wielu lat. Mam dyscyplinę w sobie, co wiele osób podziwia.
Przed laty prowadziłaś sklep?
Tak, po pracy w Pałacu Młodzieży razem z koleżanką założyłyśmy sklep. To były czasy, kiedy niewiele można było kupić.
Szkoła podstawowa?
Przy ulicy Grodzkiej - nieduża szkoła, w tym budynku dziś jest seminarium duchowne.
A szkoła średnia?
VI Liceum Ogólnokształcące. To było wówczas najlepsze liceum w Bydgoszczy. Dzięki niemu nie miałam problemów ze studiami.
Skończyłaś „szóstkę” i…?
Miała być chemia na WSI, ale nie dostałam się i poszłam do Wyższej Szkoły Nauczycielskiej, gdzie studiowałam zajęcia praktyczno-techniczne z fizyką. Tam się nauczyłam obróbki drewna, metalu i liczenia belek.
To jakiś czarodziejski kierunek?
Fizyka była dodatkiem, bo nie udało się stworzyć samodzielnego kierunku. Po WSN wyjechałam do Krakowa, aby studiować wychowanie techniczne. Wróciłam po dwóch latach, bo tutaj była praca. Rok wcześniej otwarto Pałac Młodzieży, miałam zajęcia z młodymi dziennikarzami, radiowcami i samorządowcami. Nauczyłam się organizowania imprez. Młodzież, która przychodziła na zajęcia, przychodziła nie dlatego, że musiała, ale dlatego, że chciała.
Co było później?
Jeunesses Musicales - Centrum Dokumentacji Technik Animacji Muzycznej. Nasza dyrekcja mieściła się w Belgii. Poznałam wtedy wielu znakomitych muzyków. Po roku zapragnęłam jednak robić coś swojego i znowu razem z koleżanką otworzyłyśmy sklep. Po kilku latach rozpoczęła się współpraca z telewizją. Najpierw był program „Za ladą”.
A co Ci daje praca społeczna?
Funkcje społeczne dają mi możliwość realizacji wielu projektów. Chodzi, m.in., o odciążenie rodzin osób niepełnosprawnych. Te mamy mają też swoje życie, chcą pójść po zakupy czy na spacer. Dzięki warsztatom terapii mają chwilę czasu dla siebie.
Organizujesz coroczne koncerty, gdzie niepełnosprawnym towarzyszy orkiestra Zbigniewa Górnego.
Dla nich to jest możliwość współpracy z profesjonalnymi muzykami. Patrycja Malinowska niedawno wróciła z festiwalu w San Remo, gdzie występowała w musicalu, Paulina Zaleś jest studentką teatrologii, Paweł Nodzak jest studentem dyrygentury na Akademii Muzycznej w Gdańsku. Myślę, że jeśli ktoś jest zdolny, to nie ma znaczenia, że jest niepełnosprawny.
Czego słucha Jola Pisarska-Bitowt?
Bardzo lubię operę, chociaż może bardziej operetkę. A z muzyki rozrywkowej Beatlesów, Czerwone Gitary i Presleya.
Co chcesz zadedykować i komu?
Wszystkim, którzy mi czegoś zazdroszczą, może „Pretty Woman”.