Kobiety, które mieszkają w bydgoskim schronisku, uważają, że są gorzej traktowane od więźniów przebywających w zakładach karnych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 76395" sub="Dzieci ze schroniska na Osowej Górze podczas zajęć świetlicowych Fot. Tadeusz Pawłowski">Polski Komitet Pomocy Społecznej przejął prowadzenie bydgoskich schronisk dla bezdomnych i wprowadził nowe zasady przebywania w przytuliskach. Jedną z nich jest obowiązek płacenia za świadczone usługi - ustalono, że przebywający w schronisku muszą przekazać jedną czwartą swoich dochodów. Dotąd większość nie partycypowała w kosztach utrzymania.
- Choć warunki nie są luksusowe, kobiety mają schronienie, korzystają z wszelkich dostępnych mediów - tłumaczy Ewa Taper, zastępca dyrektora MOPS. - Jednym ze sposobów aktywizacji społecznej jest ustalenie i pobieranie częściowych odpłat za utrzymanie. Niektóre panie mają źródło utrzymania. Wysokość ich dochodów jest różna. Jedna z rodzin miała ponad dwa tysiące złotych. Mogą więc ponosić część kosztów związanych z pobytem w schronisku. Ewa Taper podkreśla, że kobiety, w uzasadnionych przypadkach, mogą ubiegać się o zwolnienie z opłat.
<!** reklama>Kobiety mieszkające w schronisku twierdzą, że zostały skrzywdzone. - Otrzymuję 900 złotych alimentów na troje dzieci i zasiłek okresowy, 99 złotych. Zaczynam pracę za 240 złotych - wylicza jedna z pań. - Jeśli odbiorą mi 25 procent, to ile mi zostanie na dzieci?
- Chcemy płacić. Jesteśmy tu, bo nie stać nas na wynajmowanie mieszkania - mówi kolejna kobieta i wylicza: na 4 osoby 1022 zł miesięcznie, czyli 255 na jednego członka rodziny. Inna mówi, że otrzymuje 483 zł na 2 osoby i z tego płaci jeszcze alimenty na dwoje dzieci, które są w rodzinach zastępczych. - Zabierają pieniądze dzieciom. Robią tak, jak mój mąż, który je okradał, a potem kazał im kraść - stwierdza kolejna z pań. Wszystkie dodają, że obowiązujący regulamin, jest gorszy od... więziennego. - Możemy spotykać się z bliskimi tylko przez godzinę, raz w tygodniu. Nie wolno im być w pokojach. Widzenia odbywają się w świetlicy. Nie wpuszczono nawet dziewczyny z małym z dzieckiem, która przyszła do matki - mówią. - Jest jedna łazienka, kąpać się wolno raz w tygodniu. Nie możemy mieć pralek w pokojach. Jest jedna, wspólna...
Schronisko nie ma być miejscem, w którym bezpłatnie żyje się przez wiele lat. Winno natomiast zmuszać do aktywności. Wszystko po to, by mogły wrócić do życia w społeczeństwie.
- Nie ma buntu w schronisku. Rozmawiałem z paniami - oświadcza Tadeusz Motyl, dyrektor PKPS. - Właśnie szukamy 40 kobiet do wydawania żywności. Niestety, nikt nie chce tej pracy. Część z nich zwolnimy z opłat, jeśli, na przykład, będą w ciąży lub zachorują. Dodaje, że kobiety otrzymają żywność z darów, w tym serki, makarony, płatki.
- To nieprawda - oceniają tę wypowiedź mieszkanki schroniska. - Jednej z nas, która jest w ciąży, z opłat nie zwolniono. Żywność z Unii dostajemy od lat i nie jest to żadna nowość. Do pracy musimy jeździć do Fordonu. Nie wszystkie mogą zostawić dzieci na 10 godzin. Co mamy zrobić?