Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Banachowski, prezes Kujawsko-Pomorskiego WOPR, ratownik medyczny: - Najwięcej utonięć jest w weekendy

Grażyna Rakowicz
nadesłane
Niestety ciągle na pierwszym miejscu lokuje się spożywanie alkoholu nad wodą. Po nim osoby nabierają jakiejś "super mocy" i na przykład rzeka, która do tej pory wydawała się im nie do pokonania, teraz - pod wpływem promili – nagle się zwęża i staje... strumykiem. Bezmyślnie decydują się na jej przepłynięcie i dochodzi do tragedii. Także brawura przesądza o tym, że zdarzają się wypadki nad wodą i utonięcia. Niektórzy uważają, że jeśli przez tyle lat pływali w tym jeziorze, to i tym razem się im nic nie stanie... Dochodzi jeszcze brak umiejętności pływania. Tutaj my wodniacy zawsze powtarzamy, że jeśli uczymy nasze dzieci jeździć na rowerze, to uczmy je również pływać - mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Maciej Banachowski, prezes Kujawsko-Pomorskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, ratownik medyczny.

Jak mijają wakacje kujawsko-pomorskim ratownikom WOPR?
Powiem szczerze, ta miniona niedziela dla naszego województwa okazała się niestety czarną. Tego dnia, 13 sierpnia, odnotowaliśmy dwa utonięcia: 21-latka i 70-latka, a do naszej rozmowy mamy łącznie 10 utonięć, czyli o jedno mniej aniżeli w analogicznym czasie wakacji roku ubiegłego. Natomiast od początku 2023 odnotowaliśmy tych utonięć 17.

Patrząc chociażby na tegoroczne przypadki, jakie są najczęstsze przyczyny tych utonięć?
Niestety ciągle na pierwszym miejscu lokuje się spożywanie alkoholu nad wodą. Po nim osoby nabierają jakiejś "super mocy" i na przykład rzeka, która do tej pory wydawała się im nie do pokonania, teraz - pod wpływem promili – nagle się zwęża i staje... strumykiem. Bezmyślnie decydują się na jej przepłynięcie i dochodzi do tragedii. Także brawura przesądza o tym, że zdarzają się wypadki nad wodą i utonięcia. Niektórzy uważają, że jeśli przez tyle lat pływali w tym jeziorze, to i tym razem się im nic nie stanie... Dochodzi jeszcze brak umiejętności pływania. Tutaj my wodniacy zawsze powtarzamy, że jeśli uczymy nasze dzieci jeździć na rowerze, to uczmy je również pływać. Przypominamy o tym podczas działań profilaktycznych, choćby w szkołach czy na gminnych festynach po to, aby zwiększyć bezpieczeństwo nad wodą. Mocno też stawiamy na prewencję, czyli patrolowanie obszarów wodnych, bo tam, gdzie tych patroli jest dużo, to nie ma wypadków. Albo są mniej tragiczne w skutkach, ponieważ obecni nad wodą ratownicy mogą szybko zareagować. A najwięcej utonięć jest w weekendy, dlatego też w tym czasie - wspólnie z policją i ze strażą pożarną - organizujemy tych patroli jak najwięcej.

Ratowników wodnych wystarcza?
Mamy ratowników na etatach i posiłkujemy się ratownikami ochotnikami, którzy przychodzą do nas głównie w weekendy. Wchodzą na łódkę i patrolują akweny, czyli są w pełnej gotowości - więc jak na razie problemów z kadrą nie mamy. Poza tym od 3 lat dzięki Urzędowi Marszałkowskiemu w Toruniu realizujemy unijny projekt "Ratownik wodny, nowy zawód szansą rozwoju dla osób defaworyzowanych z województwa kujawsko pomorskiego", który - dzięki prowadzonemu przez nas szkoleniu do 30 października każdego roku - pozwala na przygotowanie nowych ludzi do pracy w WOPR. W praktyce staramy się, aby w jednym strzeżonym przez nas miejscu służbę na wodzie pełnił co najmniej 2-osobowy zespół ratowników wodnych. To jest minimum, które musi być spełnione. Dyżury są 12-godzinne. Dodatkowo pracuje dla nas dyspozytor, który przez 24 godziny pod numerem 601 100 100 odbiera telefony alarmowe, również jako Wojewódzkie Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego. Jeśli na ten numer zadzwonimy, zaraz przekieruje on rozmowę do tych jednostek, które są jak najbliżej zdarzenia. Mamy też aplikację "Ratunek". W naszym przypadku służy do lokalizacji zaginionych na wodzie. Najczęściej turystów. Każdy może ją ściągnąć do telefonu komórkowego i to bezpłatnie. Po uruchomieniu aplikacji, jeśli naciśniemy 3 razy na odpowiednie miejsce na ekranie telefonu, to spowodujemy automatyczne wysłanie sygnału do dyspozytora WOPR. Pozwoli on zlokalizować z dokładnością do 3 metrów każdą zaginioną na wodzie osobę. Wtedy dyspozytor do niej dzwoni i rozmawia m. in. o tym co się stało, jaka pomoc jest potrzebna, czy na pokładzie żaglówki czy motorówki albo na rowerze wodnym są jakieś inne osoby poszkodowane. A jeśli kontakt z zaginionym się urwie, to dyspozytor może wysłać koordynaty GPS również do policji, straży pożarnej czy do zespołu ratownictwa medycznego, który szybko do niego dotrze. W aplikacji "Ratunek" można wypełnić książeczkę zdrowia, wtedy wiadomo też, na co choruje dana osoba, na co jest uczulona, jaką ma grupę krwi... A jeżeli wzywający pomocy napisze w niej, że jest głuchoniemy, to dyspozytor nie będzie się z nim kontaktował telefonicznie, tylko od razu za pomocą wiadomości tekstowych. Namawiamy do uruchomienia aplikacji "Ratunek", przydatnej także w górach. Praktyka potwierdza, że warto.

A co ratownikom wodnym najbardziej ułatwia tę codzienną pracę?
Oczywiście sprzęt, który wymieniamy cały czas na nowy, z czego bardzo się cieszymy. Nie mamy już łodzi motorowych ze starymi silnikami, które trudno było odpalić i na dodatek emitowały do środowiska dużo spalin. Teraz mamy łodzie ratownicze kabinowe, które służą także w tych najgorszych warunkach atmosferycznych, bo ratownik również wtedy czuje się w nich bezpiecznie. Są wyposażone m.in. w radar szerokopasmowy, który bardzo pomaga w akcjach ratowniczych podczas Białego Szkwału, kiedy praktycznie nic na wodzie nie widać, czy w nocy. Do tego mamy całą elektronikę pomiaru głębokości. Dzięki niej omijamy mielizny bądź przeszkody ulokowane w wodzie. Mocno stawiamy na bezpieczeństwo i ochronę indywidualną ratownika, dlatego każdy ma do dyspozycji bardzo dobrą kamizelkę i suchy kombinezon. On chroni nas termicznie, gdy przedłuża się akcja poszukiwawcza w wodzie albo jest prowadzona jesienią czy zimą. Bardzo wspierają nas drony. Są wyposażone w kamerę termowizyjną, dzięki niej możemy poszukiwać osób zaginionych w terenie przez 24 godziny. Ale też możemy - poprzez te drony - przekazywać komunikaty głosowe, jeżeli okazało się, że na mocno zaludnionej plaży zaginęło jakieś dziecko. Wówczas przez nie możemy wyemitować nagrany wcześniej komunikat z opisem tego dziecka, albo możemy go przekazać bezpośrednio. Z kolei do patrolowania obszarów przywodnych wykorzystujemy kłady z przyczepką do ewakuacji osoby poszkodowanej. Nimi udajemy się tam, gdzie nie może dojechać zespół ratownictwa medycznego. Wtedy to my musimy taką osobę zabezpieczyć i jak najszybciej przekazać ratownikom.

Skąd Kujawsko-Pomorski WOPR ma środki na ratownictwo wodne i ten - jak słychać - nowoczesny sprzęt?
Każdego roku jako podmiot uprawniony do wykonywania ratownictwa wodnego mamy zagwarantowane dofinansowanie z budżetu państwa, czyli otrzymujemy dotację celową od wojewody kujawsko pomorskiego. Dodatkowo od marszałka województwa kujawsko-pomorskiego mamy fundusze na patrolowanie tych najważniejszych obszarów wodnych, czyli jezior i rzek w regionie. Finansowo wspierają nas też miejscowe gminy i starostwa, bo zapewniamy bezpieczeństwo na obszarach wodnych całego województwa. Na zakup sprzętu ratowniczego mamy też dofinansowanie z ministerstwa spraw wewnętrznych. Sporo sprzętu pozyskaliśmy również dzięki Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maciej Banachowski, prezes Kujawsko-Pomorskiego WOPR, ratownik medyczny: - Najwięcej utonięć jest w weekendy - Gazeta Pomorska