- Wszyscy mówią teraz o powodzi na południu kraju. Wiele służb z naszego regionu działa na miejscu wspierając mieszkańców. Ale my też z niepokojem patrzymy na naszą Wisłę, czy aby nie wyleje. Jest jakieś zagrożenie?
- Dla naszego regionu największym obecnie zagrożeniem jest susza, która najbardziej dotyka rolników. Tak wynika z raportów, jakie codziennie rano otrzymuję. To zagrożenie wybija się nawet ponad raporty o wypadkach drogowych. Stan Wisły był niski, ale teraz podniósł się do średniego. Kiedy nadejdzie fala wezbraniowa poziom ma się podwyższyć o 200 – 300 centymetrów. Stan ostrzegawczy to 530 centymetrów. Oczywiście Wisła może być potencjalnie groźna, bo klimat zmienia się, radykalizuje na naszych oczach. Jej odcinek w granicach naszego województwa to 201 kilometrów, a ochronę przed wylaniem zapewnia 178 kilometrów wałów przeciwpowodziowych. Drugą najdłuższą rzeką jest Noteć, która w naszych granicach ma 127 kilometrów, ale też ta nie stanowi takiego zagrożenia, choćby z uwagi na mniejszą urbanizację.
- Jesteśmy przygotowani na zagrożenia powodziowe?
- W magazynach mamy w pogotowiu 700 tysięcy worków do wzmacniania wałów przeciwpowodziowych, zaś piasek do ich wypełniania będzie uzupełniany jako zewnętrzna usługa. „Wody Polskie” monitorują na bieżąco stan wałów. Poprosiłem o raport w tej sprawie.
- W razie zagrożenia klęską żywiołową czy też wybuchem wojny dowodzenie całością spraw w regionie obejmuje wojewoda, jako najwyższy przedstawiciel rządu w regionie...
- Tak, to rola głównodowodzącego, która wszakże nie obejmuje sił zbrojnych RP. Niemniej, w uzasadnionych przypadkach, mogę wnioskować o użycie wojska. Premier może ogłosić stan klęski żywiołowej co sprawia, że wojewoda może na swoim terenie wydawać polecenia samorządom i wszystkim jednostkom państwowym.
To też może Cię zainteresować
- A gdyby doszło u nas do jakiegoś kataklizmu i minister spraw wewnętrznych oddelegował tu osobę zarządzającą sytuacją kryzysową, to jak by pan zareagował? Z wypowiedzi burmistrzów Lądka – Zdroju i Stronia Śląskiego wynika, że oni z ulgą przyjęli wiadomość o przejęciu ich obowiązków przez generała olsztyńskiej straży pożarnej.
- Ustawa o zarządzaniu kryzysowym nie przewiduje zastępowania wojewody, który jest przedstawicielem rządu, a jedynie władz samorządowych, co stało w przypadku Lądka i Stronia Śląskiego, a to dla lepszej koordynacji działań w tych zniszczonych powodzią miastach. Jednak, jeśli byłaby taka potrzeba i wola rządu, to wojewodę można zwyczajnie zmienić. W sytuacjach kryzysowych służby podległe wojewodzie współpracują z samorządami – z prezydentami miast, burmistrzami, starostami i wójtami, którzy najlepiej znają specyfikę swojego terenu. Jeśli zagrożenie obejmuje tylko jedną gminę, to działaniami kieruje miejscowy włodarz, ale w przypadku rozlania się kryzysu na więcej niż jedną gminę dowodzenie przejmuje właściwy starosta. Wojewoda może przejąć sprawy w swoje ręce, jeśli kryzys dotyczy więcej niż jednego powiatu, a ten nie jest w stanie zażegnać go własnymi siłami.
- Oczami i uszami naszego regionu są pracownicy Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy…
- W rzeczy samej. Centrum monitoruje sytuację 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. To stamtąd otrzymuję codziennie rano raporty dotyczące tego, co – mówiąc najogólniej – dzieje się w regionie. Raporty wskazują na zagrożenia, ale jeśli takich nie ma – otrzymuję suchą statystykę dotyczącą wypadków, pożarów i innych zdarzeń. Teraz, jak już wspomniałem, największym zagrożeniem jest susza.
- A czy jesteśmy przygotowani na zagrożenia wojenne? To przecież rośnie od czasu agresji Rosji na Ukrainę.
- W sytuacji wojennej nasz region stałby się, co oczywiste, częścią jednego organizmu jakim jest państwo polskie. Finansowanie i siła naszej armii systematycznie rosną i ta docelowo ma osiągnąć 300 tysięcy żołnierzy. To napawa optymizmem. Jednocześnie w naszym województwie stacjonują duże i ważne dla naszej obronności siły wojskowe. Ktoś powiedziałby, że to akurat sprawia, że jesteśmy bardziej narażeni na atak z powietrza. Ale to nie tak, bo na wypadek wojny zostalibyśmy odpowiednio zabezpieczeni systemami przeciwlotniczymi, tak jak dzieje się na Ukrainie w strategicznych miejscach.
