- Czuję się okradziona z mieszkania i wykorzystana finansowo przez pasożytujących na mnie lokatorów. Dobija mnie też brak perspektyw na wyjście z tej pułapki - mówi pani Karolina.
Torunianka w 2014 r. postanowiła zainwestować w mieszkanie. Oszczędności wystarczyło jej na wkład własny. Bank udzielił jej 216 tys. zł kredytu na 30 lat. Miesięczna rata to 960 zł.
Pani Karolina kupiła małe „M” przy ul. Lelewela, na rynku wtórnym. Aby mieć na jego remont, sama zamieszkała w wynajętym pokoju, a lokal wynajęła małżeństwu z rocznym dzieckiem. Szybko okazało się, że źle wybrała lokatorów...
Nie płacą, zamki wymienili...
- Ojca aresztowano, a matka wyznała, że jest w ciąży. Szybko przestali płacić za cokolwiek. Zmienili też zamki w drzwiach - relacjonuje torunianka.
PRZECZYTAJ:Jak się zabezpieczyć przed niepłacącymi lokatorami? [KOMENTARZ]
W styczniu br. pani Karolina wystąpiła do sądu o eksmisję. Prawomocnego wyroku doczekała się dopiero w lipcu. Na jego mocy lokatorzy powinni wydać jej lokal i zapłacić 9680 zł z odsetkami.
Jednocześnie jednak Sad Rejonowy w Toruniu ustalił, że rodzinie żyjącej głównie z zasiłków na dzieci, przysługuje prawo do lokalu socjalnego od miasta. I że wykonanie wyroku wstrzymane zostaje do chwili złożenia lokatorom oferty „socjalu”.
A miasto lokalu nie ma
Anna Kulbicka-Tondel, rzecznik prezydenta, nie kryje, że na socjalne „M” przyjdzie rodzinie poczekać 6-8 lat. - Na zrealizowanie czeka 1400 wyroków eksmisyjnych, a w zasobach gminy jest 900 lokali socjalnych. Wszystkie są zamieszkałe - wyjaśnia.
Pani Karolinie gmina płacić będzie przewidziane prawem odszkodowanie. - W najlepszym razie pokryje ono część czynszu do spółdzielni. A rachunki za media? A rata do banku? To wszystko zostaje moim problemem. Lokatorzy nie płacą nic - kończy.