https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Linda nie jest niczemu winien

Mirosława Kruczkiewicz-Siebers
Dwa tygodnie temu, festiwal teatralny. Oglądam przedstawienia z całego kraju, jedno po drugim. Jeśli to akurat sztuki współczesne, to można się nasłuchać!

Soczystego męskiego języka. Oto sztuka, w której dwaj bracia rozmawiają o traumach dzieciństwa i psychicznych ranach. Nie przebierają w słowach, choć to ludzie wykształceni. W przeciwieństwie do postaci z kolejnej sztuki. Tu rzecz dzieje się w jakiejś zabitej deskami polskiej wsi. Jej mieszkańcy są prości, niektórzy wręcz prostaccy, piją, biją, awanturują się. Wulgaryzmy i przekleństwa sypią się obficie.

Kilkoro moich znajomych na sztuki współczesne niemal nie chadza, bo uważa, że teatr powinien być (ostatnią?) enklawą języka wolnego od wulgaryzmów. Oni jeszcze pamiętają, jakim szokiem był przed laty słynny poznański spektakl Janusza Wiśniewskiego (nie mylić z autorem „Samotności w sieci”), gdzie Śmierć chodziła po scenie wykrzykując dwa słowa: na „k” i na „d”. I pamiętają podobny szok po premierze filmu „Psy”, w którym Bogusław Linda jako Franz Maurer korzystał z jednego z tych słów w charakterze ozdobnika.
Tylko czy to rzeczywiście reżyserzy Wiśniewski od „Czarnej śmierci” i Pasikowski od „Psów” są winni temu, że to, co zwane „niecenzuralnym” przedostało się na scenę i ekran? I się na nich ostatnio panoszy?
Próbuję sobie wyobrazić jak byłoby, gdyby wspomnianą sztukę o owej - niekoniecznie wzorcowej - polskiej wsi wyczyścić ze wszystkich wulgaryzmów. Toż to by było istne „Ranczo”, do tego dziejące się „W Jezioranach”! Słowem, obrazek ulukrowany i nieprawdziwy. Bo gdzie, oprócz telewizyjnego ekranu, jest w Polsce wieś, w której siedzący przed sklepem pijaczkowie (a część to zapewne alkoholicy) nie bełkocą i nie klną, tylko snują filozoficzne refleksje bez jednego brzydkiego słowa?

Więc może to nie teatr i film stały się wulgarne? Może one tylko wiernie portretują nas, Polaków, którzy słowem zaczynającym się na „zaje...” coraz częściej zastępujemy co najmniej dwadzieścia innych, ładniejszych. Może to dlatego bohater sztuki hrabiego Aleksandra Fredry co chwila mówił „mocium panie”, a bohaterzy sztuk współczesnych w tych samych miejscach mówią k...

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
Rad
Kiedyś od aktorów - tych z teatru i filmu - oczekiwało się wzorców i w języku i w zachowaniu. Od 2o lat pod egidą opiniotwórczej gazety zapanowała moda na plugawienie naszego języka historii i kultury narodowej. Np. we Francji nikomu by nie przyszło do głowy ukazywać kolaborację z Niemcami . U nas na siłę wciska się nam opinię , że byliśmy i jesteśmy największymi antysemitami w Europie . Tylko dlaczego Żydzi masowo przybywali do nas niemal ze wszystkich krajów Europy . Pod publiczkę amerykańską produkuje się takie filmy jak Psy , czy Obława , Pokłosie. Wielka obraza , że Maciej Stuhr dał się zmanipulować przez reżysera i stał się oszczercą Polaków. Jerzy Kosiński po wydaniu Malowanego Ptaka , miał przynajmniej odwagę przyznać , że to nie autobiografia ale pastisz. Ciekawa jest również postawa Opani , gdy uznał za niegodne siebie przyjęcie roli Lecha Kaczyńskiego . Natomiast rola ubeka w Człowieku z Żelaza ( wyciskanie alkoholu ze szmaty toaletowej ) nie było dla niego uwłaszczające. Z wypowiedzi niektórych współczesnych artystów wynika , że wstydzą się swego rodowodu . Pytanie : komu służą i skąd się znaleźli w tym , a nie innym Kraju !
w
widz
Ale co Wy drogie Panie? A nie słuchacie Sienkiewicza, Sikorskiego, Bałki...z nagrań kelnerów? Może z takim teatrem postanowił zawalczyć marszałek a Minstra Kultury wiedząc od kolegów z rządu jak się rozmawia skrytykowała decyzje marszałka?
Może tak bardziej odważnie Panie zaprotestujecie przeciw wtrącaniu się Pani Ministry w nasze sprawy? Odwaga ogólnikowości to Wasz problem i coś na kształt bezpiecznego nonkonformizmu. To trochę śmieszne.
G
Gaba
Nie wiem, może ja żyję w jakimś dziwnym świecie, ale wśród moich znajomych nie uzywa się takich słów tak często jak w teatrze.Czasem się komus coś wymsknie, ale nie ma tej obrzydliwej wulgarności, jaką się nam wmawia, że jest wszechobecna. Bo nie jest i nie powinna być. I nie obchodzą mnie sztuki, które w ten sposób maja "portretować" współczesność. Jak będę chciała portretowania, to sobie wyjdę na ulicę.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski