<!** Image 1 align=left alt="warta" >Już tylko od prezydenta zależy wprowadzenie przepisów antylichwiarskich. Nowela kodeksu cywilnego przywraca po kilkunastu latach odsetki maksymalne od kredytu. W Sejmie sprawa wywoływała emocje. Nic dziwnego - chodzi tu o gigantyczne pieniądze. A w takich wypadkach specjaliści od lobbingu mają co robić, przy okazji robiąc nam wodę z mózgu.
Przeciwnicy straszyli, że przepisy antylichwiarskie są sprzeczne z wolnym rynkiem. Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” uznał, że to „zwycięstwo gospodarki nakazowo-rozdzielczej”. To czysta demagogia. Wolny rynek nie oznacza, że absolutnie każdemu wolno absolutnie wszystko. Przepisy chroniące klienta - także klienta instytucji finansowych - istnieją na całym cywilizowanym świecie. Ustawowe ograniczenie odsetek stosuje się w najbardziej liberalnych gospodarkach, także w Stanach Zjednoczonych. Tam także panuje system nakazowo-rozdzielczy?
Inni przekonywali, że na podstawie kodeksu karnego sąd może uznać, że doszło do lichwy. Zgadza się, tylko że przypadki celowego wpędzania w spiralę długów liczą się w grubych tysiącach, a wyroków w sprawach o lichwę zapada...kilka rocznie.
Przestaną z nas zdzierać? Niestety niekoniecznie. Gdzie spadną odsetki, tam wzrosną sprytnie ukryte opłaty dodatkowe. Żyjemy w kraju, w którym wciąż wiele banków za jakąkolwiek czynność, operację i świstek każe sobie płacić ekstra. I jeszcze wmawiają nam, że to normalne. Tak, jakby podczas zakupów w warzywniaku oprócz zwykłej marży doliczali nam do ceny dodatkowe opłaty: za ważenie, za pakowanie i za to, że pomidory są dziś świeże.