Łapówkę zatrzymał pośrednik?

- Stoję przed Wysokim Sądem, ponieważ jestem przekonany, że Maciej O. jest niewinny - tak wczoraj mecenas Ryszard Latos rozpoczął mowę końcową w procesie dotyczącym Tormięsu.

Przypomnijmy, że w tej sprawie Maciej O., były wiceprezydent Bydgoszczy, jest oskarżony o przyjęcie w 2000 roku 50 tysięcy złotych łapówki w zamian za odmowę wpisu do rejestru zabytków terenu dawnej toruńskiej rzeźni.

Minuta po minucie

Pieniądze miał dać na łapówkę właściciel tego terenu, Mirosław S. Gotówkę wręczył, według prokuratury, osobiście Czesław S., który wykonywał tam roboty rozbiórkowe.

- Czesław S. wziął pieniądze od Mirosława S., ale nigdy nie dał ich ówczesnemu Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków - tłumaczył mecenas Latos. - Mało tego, Maciej O. nawet nie wiedział, że ktoś chce go skorumpować.

Adwokat Macieja O. dni dawania łapówek prześledził minuta po minucie i przekonywał, że do wręczenia korzyści majątkowej nie mogło dojść.

Co ciekawe, posługiwał się tymi samymi dowodami, zeznaniami i wyjaśnieniami oskarżonych, które posłużyły prokuraturze do sformułowania aktu oskarżenia. Wskazał na ogromne sprzeczności i liczne rozbieżności w aktach sprawy. Choćby to, że Czesław S. nie potrafił opisać usytuowania i wyglądu działki Macieja O., gdzie miał dać łapówkę.

Popełnić błąd to nie grzech

Dlaczego prokuratura nie przeprowadziła wizji lokalnej, dlaczego nie doprowadziła do konfrontacji pomiędzy Maciejem O. i Czesławem S? To tylko niektóre z wielu braków i nielogiczności, które mecenas Latos wytknął prokuraturze.

- Popełnić błąd to nie grzech, grzechem natomiast jest tkwić w nim do końca - tak zarzut prokuratury dotyczący Macieja O. podsumował drugi z jego obrońców, mecenas Janusz Mazur.

Dziś końcowe oświadczenia składać będą oskarżeni.