Ile razy w życiu dawała mu szansę? Ile razów fizycznych i psychicznych na siebie przyjęła? Ile razy coś postanawiała, ale nie była konsekwentna? Długo by o tym opowiadać.
Dziś Sabina mówi, że to była chora miłość i że tego nie da się już poskładać. I że zaczęła życie na nowo, bez Michała. Są w trakcie rozwodu. A Sąd Okręgowy w Toruniu jest w trakcie osądzania jej męża, oskarżonego o trwałe zeszpecenie jej twarzy.
8 września 2023 roku mężczyzna rzucił się na żonę na ul. Legionów w Grudziądzu. Pobił ją po głowie i odgryzł kawałek nosa. Dokonał tego zaledwie po trzech miesiącach od wyjścia z więzienia. Przesiedział w nim rok za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad małżonką.
Ona, on i sześcioro dzieci. Ba, nawet wnuki już są! Wymazać się tego nie da
Prawdopodobnie gdyby nie ten odgryziony kawałek nosa, pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się (medialnie) ich historią. Pozostałaby jednym z rodzinnych dramatów, które stają się każdego roku udziałem setek kobiet i dzieci. Mężczyzn czasem też, ale - umówmy się - oni ofiarami domowej pomocy padają najrzadziej.
Stało się jednak inaczej. Nie co dzień w końcu ktoś komuś odgryza nos na ulicy. Proces Michała W. budzi zainteresowanie mediów i 30 stycznia, gdy rusza, małżonkowie spotkają się na sali rozpraw w asyście kamer i mikrofonów. Zgodnie z wolą pokrzywdzonej żony, grudziądzkiego prokuratora, a i samego oskarżonego, procedowanie zaczyna się jawnie.
Potem dopiero, gdy broniący się mężczyzna stara się żonę i córki przedstawić w jak najgorszym świetle, nie szczędząc w swoich wyjaśnieniach najintymniejszych szczegółów, sędzia jawność wyłącza.
Kim są bohaterowie tego rodzinnego dramatu? Sabina i Michał mają po 45 lat i dwie dekady małżeństwa za sobą. Teraz są w trakcie rozwodu. Doczekali się sześciorga dzieci, mających obecnie od ośmiu do dwudziestu lat. Ba, są już nawet dziadkami!
- Pewnie, że kiedyś nie było źle - mówi Sabina, gdy rozmawiamy przed rozprawą. - Zaczęło się psuć może już i jakieś dziesięć lat temu. Dzieci nie bił. Krzyczał, awanturował się, ale wyżywał się fizycznie tylko na mnie. Alkohol? Tak, był. Może i uruchamiał w nim jakąś chorobę psychiczną, ale przecież ostatecznie stwierdzili, że jest poczytalny... Zresztą, nie można wszystkiego zwalać na ten alkohol. Inni piją i nie biją.
Michał ma 45 lat, podstawowe wykształcenie, ale i fach w rękach. Potrafił zarobić w budowlance, głównie w tzw. wykończeniówce. Jest pewny siebie. Gdy policjanci doprowadzają go z aresztu do sądu szuka kontaktu z żoną. "Co? Nawet na mnie nie spojrzysz?" - wykrzykuje w jej kierunku. Ona się wtedy mocniej garbi i znów zanurza w telefonie.
Nos przyszyli na NFZ. Została blizna i rany na duszy
Dokładnie 27 czerwca 2022 roku Sąd Rejonowy w Grudziądzu ogłosił wyrok dla Michała W. Za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad żoną skazał go rok bezwzględnego więzienia. Wydał mu też wówczas zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na odległość mniejszą niż 50 metrów i zakaz kontaktowania się z nią. Ale, uwaga! Z wyłączeniem kontaktów dotyczących spraw ich wspólnych dzieci.
- Nie lubię tak orzekanego zakazu, jeśli można to w ten sposób określić. Zbyt często daje furtkę sprawcom przemocy - nie kryje prokurator Magdalena Chodyna, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu.
Michał odsiedział wyrok, na poczet którego zaliczono mu też czas tymczasowego aresztowania. Wyszedł na wolność 29 maja 2023 roku. Miał kontakt z żoną i dziećmi. Zaatakował ją na ulicy po trzech miesiącach życia na wolności.
8 września 2023 roku mąż dopadł żonę w centrum Grudziądza, przy ul. Legionów. Tam, gdzie wynajmował wtedy pokój. Lokal, w którym - jak twierdzi - małżonka go odwiedzała, najczęściej z dziećmi. Według ustaleń prokuratury, napastnik przyparł do ściany kamienicy, najpierw pobił po głowie, a potem - kneblując jej usta - odgryzł kawałek nosa.
- Ból. Szok. Dużo krwi. W sklepie "Groszek" ludzie mi pomogli i wezwali pogotowie. Potem trafiłam do szpitala. Nos udało się tak "naprawić", jak to widać, podczas operacji. Na szczęście na NFZ - opowiada Sabina. Jest drobną blondynką o delikatnych rysach twarzy. Blizna rzuca się w oczy. Tak samo jednak psychiczny garb i wewnętrzne drżenie, gdy tylko on pojawia się na horyzoncie - trudno to ukryć.
Linia obrony męża: "Odwiedzała mnie, paczki robiła, zabrała do domu..."
Od tamtego wrześniowego ataku Michał W. jest tymczasowo aresztowany. We wtorek, 30 stycznia, na początek procesu w Sądzie Okręgowym w Toruniu doprowadzony został przez policję. Według opinii biegłego medyka, obrażenia, które spowodował, doprowadziły do trwałego oszpecenia żony. Odpowiada jednak nie tylko za to przestępstwo, ale i grożenie Sabinie śmiercią oraz złamanie sądowego zakazu zbliżania się do niej. Jaka jest jego linia obrony?
Michał twierdzi, że po przejściu terapii dla uzależnionych od alkoholu w zakładzie karnym pogodził się z żoną. Odwiedzała go w więzieniu, przekazywała paczki i pieniądze. Potem odebrała go z więzienia i zabrała do wspólnego domu. Wytrzymał tu tylko kilka dni, bo rzekomo tak źle się tutaj działo. Matka miała przyzwalać na fatalne prowadzenie się córek - według jego słów.
Mężczyzna najpierw wyprowadził się do pełnoletniej córki, potem do wynajętego pokoju. Jak utrzymuje, wszędzie żona go odwiedzała "prawie codziennie", najczęściej z najmłodszą córką i synem. Do wydarzeń pamiętnego 8 września minionego roku miało natomiast dojść po tym, jak odkrył w telefonie "dowody" rzekomej zdrady małżonki.
- Odwiedzałam go tylko ze względu na najmłodsze dzieci - mówi nam tymczasem Sabina w sądowym korytarzu. I dodaje, że teraz już życie układa sobie na nowo, poza Grudziądzem, bez niego. I że ma nadzieję na szybki koniec procesu. Czuje się już zdecydowanie silniejsza niż kiedyś, ale na wiele rozpraw w sądzie średnio jest gotowa. Nie ma adwokata. Nie chce być oskarżycielką posiłkową. Chce szybkiego wyroku dla niego i nowego życia dla siebie.
Mąż publicznie atakuje i zdradza intymne szczegóły. Sąd wyłącza jawność
Znający akta sprawy sędzia Bartosz Sitkiewicz dokładnie dopytywał przed rozpoczęciem procesu prokuratora, pokrzywdzoną i oskarżonego, czy nie wnoszą o wyłączenie jego jawności. 30 stycznia jednak, po kolei, każda z tych osób głośno wskazała, że chce, by toczył się on jawnie.
Po odczytaniu aktu oskarżenia swoje wyjaśnienia zaczął składać Michał W. Jak każdy oskarżony, miał prawo się bronić i mijać z prawdą. Gdy przedstawiając zonę i córki w coraz gorszym świetle mężczyzna zaczął brnąc w najbardziej intymne zakamarki życia rodzinnego, sędzia wrócił od razu do kwestii jawności. Wtedy proces utajniono i od tego momentu rozprawy w Sądzie Okręgowym w Toruniu toczyć się będą za zamkniętymi drzwiami - media relacjonować ich już nie będą.
Wyrok, jak każdy, będzie jawny. Czy zapadnie szybko, jak chciałaby Sabina? A może rodzinny dramat roztrząsany będzie na raty, dając Michałowi kolejne szansy nie tylko do obrony, ale i do opuszczania nudnego aresztu? Czas pokaże.
PS Imię żony, na jej życzenie, zostało w tekście zmienione.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
