Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kubuś "był niespokojny" więc dostał leki nasenne. Zmarł. Sąd przedłużył areszt matce i jej partnerowi

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Kobieta i mężczyzna są oskarżeni o doprowadzenie do śmierci trzyletniego dziecka. W czwartek Sąd Okręgowy w Bydgoszczy zdecydował, że pozostaną w areszcie do 23 października.

W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy trwa proces 27-letniej Katarzyny F. i 36-letniego Daniela B. oskarżonych o doprowadzenie "wspólnie i w porozumieniu" do śmierci dziecka Katarzyny F.

25 lipca ubiega termin tymczasowego aresztowania oskarżonych. Wobec tego wnioski o dalsze aresztowanie złożyła prokurator. Obrońcy Katarzyny F. i Daniela B. z kolei wnioskowali o uchylenie aresztu i zastosowanie wobec podsądnych "wolnościowych środków" zapobiegawczych.

- Mój klient nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i nie ma dowodów wskazujących na jego sprawstwo - mówił obrońca B. W podobnym tonie wnioskował adwokat Katarzyny F. Sąd zdecydował, że oskarżeni pozostaną w areszcie jeszcze do 23 października.

Sąd zamierza zlecić opracowanie uzupełniającej opinii toksykologicznej, w której biegli mieliby się odnieść szczegółowo do skutków podania dziecku leków nasennych.

To jednak nie jest jedyny wniosek, którego realizacja może skutkować przeprowadzeniem ważnych dowodów w sprawie. Sąd zwrócił się już do prokuratury o udostępnienie akt innej sprawy, w której zarzuty ma postawione ten sam mężczyzna, Daniel B. Dotyczy ona podawania leków uspokajających innemu dziecku. Chodzi o syna kobiety, z którą B. wcześniej pozostawał w związku. W tej sprawie Daniel B. miał przyznać się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Zgłoszenie na policję zostało złożone przez pracowników socjalnych, którzy zauważyli, że dziecko było apatyczne, ospałe.

W procesie dotyczącym śmierci trzyletniego Kuby na poprzedniej rozprawie zeznawała lekarka ze szpitala, do którego trafił chłopiec:- Dziecko było w stanie śmierci klinicznej w trakcie reanimacji. Bez akcji serca. Został zaintubowany maską tlenową.
Te tragiczne zdarzenia rozegrały się 28 sierpnia 2019 roku.

Wcześniej bydgoszczanka Katarzyna F. umówiła się ze znajomym mężczyzną w hotelu w Bydgoszczy. Na to spotkanie zabrała 3-letniego syna.

Kobieta i mężczyzna - jak przestawiała to w styczniu tego roku prokuratura - chcieli zająć się w tym czasie sobą, a nie dzieckiem. Według ustaleń śledczych Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ chłopcu podano prawdopodobnie środki nasenne. Zasnął, ale już się nie wybudził. Karetka przyjechała do hotelu. Maluch trafił do szpitala, gdzie zmarł.

Na poprzedniej rozprawie 24 czerwca sędzia Jarosław Całbecki pytał świadka o to, co działo się, kiedy chłopiec trafił do szpitala.

- W trakcie mojego dyżuru wykonywane były badania podstawowe przede wszystkim w kierunku infekcji. Natomiast potem były kontynuowane badania - mówiła świadek. - Podejmowane były działania zmierzające do przywrócenia akcji serca. To udało się po północy. To nie był stan agonalny, ale śmierci klinicznej. Koncentrowałam się na ratowaniu życia. Dziecko wymagało podłączenia do respiratora, intubowania, wymagało podawania leków regulujących ciśnienie krwi. Kiedy wróciła akcja serca, można było ustalać przyczyny jego stanu.

Matka mówiła - jak twierdzi świadek - że dzieci (drugie, 10-miesięczne) zostały w pokoju hotelowym, w którym mieszkała. Ona poszła przygotować jedzenie. Kuba miał w tym czasie oglądać telewizję. Kiedy wróciła, dziecko było nieprzytomne, właściwie nieżywe. Jak twierdzi świadek, z relacji matki wynikało, że nie było jej w pokoju jakieś 15-20 minut.

- Nie byliśmy w stanie określić, jak długi był okres bezdechu u dziecka. Dopytywałam, czy dziecko chorowało, czy dostawało jakieś leki. Mówiła, że tylko kiedy bolał brzuszek, to dostawał ibufen - zeznawała świadek.

W szpitalu podano dziecku adrenalinę i m.in. urofen. - Nie otrzymywało żadnych leków z grupy diazepin, bo dziecko było nieprzytomne - dodała świadek. - Następnego dnia koleżanka przejęła oddział. W dalszym ciągu nie znaliśmy przyczyn takiego stanu zdrowia dziecka, więc poszerzyliśmy badania o toksykologiczne. I wtedy wyszła obecność diazepin, których u nas dziecko na pewno nie otrzymało.

Lekarka zaznaczyła, że matka twierdziła, iż dziecko było nadpobudliwe; że były trudności z jego zachowaniem. Chłopiec według tej relacji miał uderzać głową o ścianę, bywał agresywny. Ale matka kategorycznie negowała, że podała mu inny lek, niż ibufen.

Sędzia pytał, czy gdyby wtedy, na etapie wywiadu lekarskiego matka powiedziała o podaniu diazepin, dziecko można by jeszcze uratować. - Na pewno moglibyśmy podać dziecku lek odwracający działanie diazepin. Ale to byłoby skuteczne, gdyby dziecko było jeszcze przytomne. Ale on był już w śpiączce, z zatrzymaną akcją serca. Przywróciliśmy akcję serca i krążenie, wyglądało na to, że uda nam się uratować. To już był zbyt długi okres zatrzymania krążenia, dlatego to się nie powiodło - odpowiedziała lekarka.

W sądzie zeznawała również lekarka, która przejęła po koleżance dyżur w szpitalu. Mówiła o wykonanym badaniu tomograficznym głowy, które wykazało u dziecka rozległe zmiany związane z zatrzymaniem krążenia. Dzień po przyjęciu chłopca do szpitala zjawił się ojciec Kubusia. - Powiedział, że to młodsze dziecko zostało przewiezione do szpitala dzień wcześniej na wizytę, a starsze dostało wtedy "jakiś zastrzyk" na uspokojenie - mówiła lekarka. - Ojciec przekazał nam to, co powiedziała mu matka dziecka. Ich relacje były niespójne, więc poprosiłam dyrekcję, by zawiadomiła prokuraturę.

Matka była pytana, czy podawała dziecku lek relanium, ale ta kategorycznie po raz kolejny zaprzeczyła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kubuś "był niespokojny" więc dostał leki nasenne. Zmarł. Sąd przedłużył areszt matce i jej partnerowi - Gazeta Pomorska