https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Kto pisze, ten grzeszy

Mariusz Załuski
Rozmawiałem ostatnio z panem reżyserem filmowym. Takim prawdziwym, co to już parę filmów ma na karku, a do tego otrzaskany jest w świecie dalekim niebywale. I pan reżyser strasznie nawyrzekał na polskich dziennikarzy, patrząc na mnie z niesmakiem. Że pastwią się nad krajowymi filmami bez sensu, zamiast je pieścić i hołubić, bo przecież tak ich mało. Że polscy krytykanci tak bezinteresownie nienawidzą, że zachowują się zupełnie inaczej niż ich koledzy z Francji czy USA, którzy w życiu nie podnieśliby ręki na rodzimy film, co najwyżej potraktowaliby go z wyrozumiałością wielką. Pan reżyser stwierdził na koniec, że tak jak jego kolega, wybitny operator, naprawdę rozumie już ludzi, którzy z tego kraju wyjeżdżają.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Rozmawiałem ostatnio z panem reżyserem filmowym. Takim prawdziwym, co to już parę filmów ma na karku, a do tego otrzaskany jest w świecie dalekim niebywale. I pan reżyser strasznie nawyrzekał na polskich dziennikarzy, patrząc na mnie z niesmakiem. Że pastwią się nad krajowymi filmami bez sensu, zamiast je pieścić i hołubić, bo przecież tak ich mało. Że polscy krytykanci tak bezinteresownie nienawidzą, że zachowują się zupełnie inaczej niż ich koledzy z Francji czy USA, którzy w życiu nie podnieśliby ręki na rodzimy film, co najwyżej potraktowaliby go z wyrozumiałością wielką. Pan reżyser stwierdził na koniec, że tak jak jego kolega, wybitny operator, naprawdę rozumie już ludzi, którzy z tego kraju wyjeżdżają.

No i cóż, znowu wyszło na to, że wciąż żyjemy w krainie ciemnogrodzkich zawistników, którzy chętnie zniszczą każdego, kto z polskiego kotła wystawi łeb. I pewnie jest w tym trochę prawdy, ale i sporo paskudnego mitu też. Nie śledzę tego, co wypisują po gazetach koledzy Francuzi i Amerykanie, ale gdy pogłowiłem się, jaki polski film był ostatnio naprawdę bezinteresownie „glebiony”, to ciężko mi było coś wydumać. Owszem, parę miało zadziwiająco różne recenzje, bo pewnie jakieś środowiskowe koterie się przy okazji premiery tłukły, ale bez przesady. Z tego co pamiętam „Sztuczki”, „Jasminum” czy „Ogród Luizy” raczej pławiły się w pochwałach

A że wiele dostaje łomot? Polskie kino, niestety, znalazło się dzisiaj w sytuacji dziwacznej. Owszem, powstają wreszcie komercyjne szlagiery, które wypełniają multikina, ale nie ma co udawać, że to zwykle smętnawe popłuczyny po tym, co na świecie jest podobno trendy. Tyle że polskie komedie romantyczne, slashery czy filmy akcji ciągle robią wrażenie jeansów firmy „Odra”, które w PRL udawały levisy. Owszem, powstają też filmy ambitne i odważne, ale za często z tej półki, o której Zygmunt Kałużyński mawiał, że „reżyser sam pisze scenariusz, potem sam realizuje i w końcu sam to ogląda”. Niestety, zwykle nie płaci za nie sam, bo płaci podatnik. Można oczywiście we wszystkim doszukiwać się tego skrawka wielkości, pytanie tylko po co?

Teraz zresztą podobno jak zawsze idzie ku lepszemu, nawet telewizja publiczna ma więcej dorzucić do filmowego gara. Projekty, o których się mówi? Różności na różnych etapach - ale generalnie dużo propozycji rozdrapujących naszą historię, od Mickiewicza i budowy Gdyni po Holocaust. Plus kolejny hit według Grocholi i międzynarodowe „Ptaki śpiewają w Kigali” państwa Krauze, których, jak pamiętam, też specjalnie za „Plac Zbawiciela” nie okładano.

Bo oczywiście można by założyć, że w gazetach nie piszemy o hucpiarskich pomysłach miejskich urzędników, żeby nie psuć wizerunku naszego drogiego grodu. Albo unikamy w gazetach odkrywania tajemnic sportowych klubów, bo moglibyśmy zniechęcić sponsorów. Tylko co to by były za gazety?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski