Z drugiej strony, trudno spodziewać się, że zarządcy dróg wysupłają nagle dodatkowe pieniądze na całodobowe dyżury swych pracowników, którzy mieliby jeździć z sorbentem i usuwać plamy. Twierdzę ponadto, że nie leży to w ich obowiązkach, ponieważ są od utrzymania dróg i ich remontów.
To wszystko prowadzi do jednego wniosku. Skoro instytucje państwowe czy samorządowe nie bardzo garną się do tego, może należy dać zarobić prywaciarzom? Takie rozwiązanie działa na przykład we Włocławku, gdzie jest firma, zajmująca się usuwaniem wycieków płynów eksploatacyjnych, a koszty potrąca z ubezpieczenia sprawców.
Niestety, jako kierowca często widzę „chamówę”, która polega na tym, że laweciarz zabiera stłuczone auto, a uszkodzoną atrapę zderzaka rzuca na pas zieleni. Ktoś to w końcu kiedyś sprzątnie. Tylko chodzi o to, żeby nie był to ktoś i kiedyś, tylko konkret.