Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, jak co roku, zorganizował objazd po zbiorowych mogiłach. Zostawiono na nich kwiaty, białe i czerwone znicze, pomodlono się za zmarłych. I my odwiedziliśmy te cmentarze.
<!** Image 2 align=right alt="Image 67087" sub="Tabliczki ze zbiorowych mogił cmentarza
w Rudzkim Moście - Tucholi / Fot. Roman Such">Zjeżdżamy z szosy Bydgoszcz - Gdańsk do lasu. Po mniej więcej kilometrze jesteśmy w Miejscu Pamięci Narodowej w Mniszku, gmina Dragacz. W dawnej żwirowni we wrześniu 1939 r. Niemcy zamordowali 10 -12 tys. mieszkańców Grudziądza, Chełmna, Świecia, Bydgoszczy. W dole, w którym grzebano rozstrzelanych, ustawiono krzyż, a na osobnych kamiennych blokach oddaje się hołd zamordowanym mieszkańcom, żołnierzom, dzieciom, jeńcom francuskim, angielskim, księżom i misjonarzom, nauczycielom, członkom ruchu oporu, a także... ofiarom eutanazji. Wyżej, skromne ogrodzenie i sosna. Pod nią tabliczka z informacją, że wykorzystywano ją jako szubienicę.
Tylko kilka liter
<!** reklama>Niedaleko Nowych Marz, gdzie powstaje węzeł przyszłej autostrady, zjeżdżamy w boczną drogę w kierunku Grupy. Tutaj w lesie, tuż obok poligonu, skąd dochodzą odgłosy wybuchów, znajduje się wojskowy cmentarz ze zbiorowymi mogiłami. W najstarszych grobach spoczywają polegli w pierwszej wojnie żołnierze rosyjscy. Na tablicy wypisano kilka nazwisk albo tylko imię i kropki zamiast nazwiska, albo tylko trzy litery nazwiska i dalej kropki. Tyle, ile udało się odczytać ze zniszczonych dokumentów. Obok kwatera Hallerczyków z lat 1920-1921. W centralnym punkcie cmentarza - polegli we wrześniowych walkach, żołnierze 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich, stacjonującego przez wojną w Bydgoszczy. Ci sami, którzy żartowali z siebie w żurawiejkach: „Lampas z gaci, koc z gałganów, to szesnasty pułk ułanów”. Wraz z ułanami został pochowany harcerz, Orlik Mieczysław Libecki. Po wojnie wiele ciał ekshumowano, ale miejsce pamięci pozostało.
131 ułanów wielkopolskich
Ostatnią wrześniową żołnierską drogą wyznaczają przydrożne krzyże, pomniki i tablice. W Bukowcu 131 ułanów wielkopolskich zginęło trzeciego dnia wojny podczas zaledwie dwugodzinnych walk z napierającymi Niemcami. Ich miejscem spoczynku opiekuje się szkoła podstawowa, a żołnierską kwaterą na parafialnym cmentarzu - przedszkole. - W każdą drugą niedzielę września odbywają się tutaj patriotyczne uroczystości z pocztami sztandarowymi, orkiestrą wojskową, a miejscowy szef kombatantów, ponad 80-letni kapitan Alfons Krzyżelewski, tak dobrze prezentuje się w mundurze, jakby mu przynajmniej 20 lat ubyło - opowiada Edmund Ciara. Bukowiec i pobliskie Siemkowo to jego strony. W czasie wojny Niemcy rozdzielili jego rodzinę. Matkę wywieźli na roboty do Zagłębia Ruhry, ojca przetrzymywali w Toruniu w Szmalcówce, a potem osadzili w Stutthofie. On wraz z trójką najmłodszego rodzeństwa trafił do obozu w Potulicach. Kiedy go tam zabrano, miał 4 lata, kiedy wypuszczono - 7. Pamięta, że przed wojną w jego Siemkowie większość gospodarstw należała do Niemców. Niemcy aresztowali polskich gospodarzy (wśród nich rodziców pana Edmunda), zastrzelili właściciela dużego polskiego majątku, ppor. Stanisława Neymana.
Pomnik czterech narodów
Udajemy się do Tucholi. Dojeżdżając do miasta łatwo przeoczyć drogę do Rudzkiego Mostu, strasznego miejsca z niedawnych dziejów. W październiku i listopadzie 1939 r. Niemcy masowo rozstrzelali tutaj Polaków. - Świadczy to o ich bestialstwie, zbrodni popełnionej zgodnie z faszystowską ideologią - mówi starosta tucholski, Piotr Mówiński, z wykształcenia historyk. Tam, gdzie rozstrzelano nauczycieli, księży, ale też ludzi mniej wykształconych, ale mających szerokie kontakty, jak listonoszy, postawiono okazały pomnik i tablice z nazwiskami pomordowanych. Nazwisk jest coraz mniej, gdyż złomiarze, literka po literce wyrywają tę żelazną pamięć.
Nieco dalej rzecz niebywała. Pomnik, można rzec ekumeniczny. Z krzyżem katolickim, krzyżem prawosławnym, z półksiężycem i gwiazdą Syjonu. Odsłonięty w listopadzie 1917 r. (w ostatnich latach odnowiony) został wzniesiony przez jeńców polskich przebywających w pruskim obozie jenieckim. Napis w języku rosyjskim, rumuńskim, polskim i niemieckim głosi „Wojenni jeńcy polscy swoim towarzyszom 1914-1918”. W obozie w Tucholi i pobliskim Czersku, jak podaje prof. Kazimierz Wajda, 1.12.1916 r. przebywało łącznie 26 tys. jeńców. W tucholskim obozie byli zarówno Rosjanie, jak i Rumuni, Polacy, Ukraińcy a także Francuzi, Anglicy, Amerykanie. Warunki sanitarne i bytowe były bardzo złe. Jeńcy zapadali na tyfus i inne choroby.
Na cmentarzu z lat 1914 -1918, w 383 mogiłach zbiorowych i 15 indywidualnych pochowano, m.in., 2308 jeńców rosyjskich, 2450 rumuńskich.
15.05.1920 r. polskie władze przygotowały obóz do przejęcia jeńców z wojny z bolszewikami. Mogło w nim przebywać 6 tys. osób. Tak zwany blok bolszewicki liczył w maju 1922 r. 15 oficerów i 848 szeregowych. Zmarłych grzebano na starym i nowym cmentarzu obozowym. Mieli oddzielną kwaterę z krzyżem i napisem „Rosjanie-Bolszewicy 1920-1921”. Pofałdowany teren w środku lasu, wyznacza dawne zbiorowe mogiły.
Tuchola a Katyń
O tucholskim obozie zrobiło się głośno przed kilku laty, kiedy Rosjanie przyrównali go do Katynia, zarzucając Polakom złe traktowanie ich więźniów - To prawda, że wielu jeńców zmarło z wycieńczenia i z powodu chorób, ale nikt do nich nie strzelał.
Teren dawnego obozu w części zalesiono, w części podzielono na działki budowlane. Za płotem tuż obok pomnika „czterech narodów” działa betoniarnia.