PRZECZYTAJ:Pokochali swe dzieci dla pięciuset złotych [500 PLUS]
[break]
Rynek pracy sezonowej w rolnictwie jest bodaj najtrudniejszym z rynków. Przewiduje się, że wsparcie dla rodzin z programu „500 plus” znacznie przerzedzi szeregi pracowników sezonowych.
Problem był od dawna
W te prognozy nie wierzą jednak sami zainteresowani, a przynajmniej nie wszyscy. - Problemy były od zawsze, bez względu na dotacje, zasiłki.
Powód? Ogólne lenistwo w narodzie - mówi Tomasz Piasecki, szef Grupy Producentów Warzyw Kujawskie Warzywa Sp. z o.o. w Śmiłowicach (marchew, pietruszka, seler - powierzchnia pól rolników z tej grupy: 200 h.). Nie chce słyszeć o zarzucie, że stawki godzinowe są za niskie.
- Nie są, zresztą wyższe już nie mogą być przy tak niskiej cenie warzyw i wysokich kosztach produkcji, musielibyśmy dokładać do interesu, albo go zamknąć - podaje najczarniejszy scenariusz. W Śmiłowicach pracuje stała grupa, najczęściej starszych osób. Młodzież pojawia się w wakacje, ale liczyć na nią nie można. Młodzi szybko się męczą.
Od gospodarza spod Gniewkowa słyszymy, że 500 plus na pewno, i to na dobre, zatrzyma w domu kobiety, do tej pory pracujące w polu. - Na wsi rzadko się zdarza model rodziny dwa plus dwa lub jeden - zaznacza producent warzyw. - Mieliśmy pracownicę, która wychowywała czwórkę dzieci z pierwszego związku, z nowego dwójkę i jeszcze jedno wspólne z nowym partnerem. Gra nie idzie więc o jedno pięćset złotych. W polu ta nigdy nie zarobiłaby takich pieniędzy.
Wsparcie przyszło ze Wschodu
Z pomocy ze Wschodu korzysta Michał Gmys, szef Gospodarstwa Ogrodniczego z Wtelna. Na rodaków liczy coraz mniej.
- Mówimy o ciężkiej fizycznej pracy przy zbiorach, przy sadzonkach. Co roku są u mnie te same osoby, a nowi zniechęcają się po jednym, dwóch dniach, albo...po dwóch godzinach. Produkcję musieliśmy dostosować do liczby pracowników. Wspiera nas od zeszłego roku Ukraina, mamy sześć osób. Zapowiadają, że ich znajomi z kraju też są chętni, więc z Polski nie będę rekrutował.