https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krótka chwila, długi ból

Mariusz Załuski
A jak my zachowalibyśmy się w takiej sytuacji? No jak? Potrafilibyśmy się odnaleźć w konfrontacji z takim prostackim, chamskim, przaśnym złem? Byłoby bohatersko, czy raczej tchórzliwie, bo przecież wiemy, jakie mogą być konsekwencje takiej odwagi. Bo o konsekwencjach tchórzostwa zwykle się wtedy nie myśli...

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >A jak my zachowalibyśmy się w takiej sytuacji? No jak? Potrafilibyśmy się odnaleźć w konfrontacji z takim prostackim, chamskim, przaśnym złem? Byłoby bohatersko, czy raczej tchórzliwie, bo przecież wiemy, jakie mogą być konsekwencje takiej odwagi. Bo o konsekwencjach tchórzostwa zwykle się wtedy nie myśli...

Takie gdybania bombardują chyba każdego podczas oglądania jednej z kluczowych scen „Wymyku”. Ale „Wymyk” zdecydowanie wymyka się takiej jednopunktowej emocji. Bombarduje nas tu bowiem znacznie więcej refleksji: o roli przypadku, o konsekwencjach naszych działań i zaniechań, o rodzinnych relacjach, o tym, jak możemy się zmienić.<!** reklama>

Nie da się ukryć, że film Grega Zglinskiego zapamiętam na długo. Nie tylko ja. Lubię te momenty w kinie, kiedy pojawiają się napisy, a publika siedzi w ciszy. Nie dlatego, że wszyscy usnęli, ale wręcz przeciwnie - film przygniata widzów. Za często się to nie zdarza, a na filmie polskim bardzo rzadko. Tym razem się zdarzyło.

A w końcu to niby taka zwyczajna sprawa. Mamy dwóch braci w permanentnym zwarciu, nieustannie konkurujących ze sobą - u ojca, matki, w biznesie, w rodzinie. Powoli wgryzamy się w postać jednego z nich - niby ostrego, nawet chamskiego, szczególnie wobec uzależnionych od niego pracowników, a tak naprawdę poutykanego z żalów, fobii i kompleksów. Niby sprawdzającego się w życiu, ale jakoś tak nie do końca. Niby prawdziwego faceta, ale takiego, co to w momencie próby jednak „daje d...”. A z takim poczuciem nie sposób żyć. Nie z tym wizerunkiem, nie z tym środowiskiem... Tylko co tak naprawdę dzieje w tym momencie próby, kiedy banda zwyrodniałych wyrostków katuje jego brata? Nasz bohater po prostu po ludzku tchórzy, bo sam nie chce wylecieć z pociągu? Gdzieś podświadomie nie spieszy mu się z pomocą konkurentowi? Nie lubimy go, ale jakoś tak po ludzku go rozumiemy. Ba, kiedy widzimy, jak wszystko mu się wali i jak on się zmienia, zaczynamy mu kibicować.

„Wymyk” jest nieprawdopodobnie silny swoim realizmem, aż dziw, że zrobił go facet, który dorastał w Szwajcarii. Wszystko tu jest prawdziwe do bólu - ubrania, zachowania, odzywki. Też lekko patologiczne, ale w końcu nieznośnie zwyczajne relacje rodzinne. A oglądamy opowieść o biznesmenach z przedmieścia, których firemka dostarcza ludziom Internet i kablówkę. Ojciec oddał biznes synom, niby jest sielankowo, ale to pozory. Pewnego dnia bracia lądują w pociągu, jeden z nich staje w obronie napadniętej dziewczyny. Kiedy film z napadu nastoletni bandyci radośnie wrzucają do Internetu, zmienia się życie wszystkich.

W roli głównej występuje Robert Więckiewicz i jak zwykle jest fantastyczny. Aż głupio się nim zachwycać, bo wszyscy pieją niemiłosiernie na jego cześć po każdym filmie. Tym razem wierzymy mu i wtedy, kiedy jest niby cwanym biznesmenem, starającym się przekonać nas, jaki to z niego macho, i wtedy, kiedy przypadek zmienia i jego, i wszystko dookoła. Cóż, ciekawe, czy doczekamy się kiedyś, aż pan Robert schrzani w końcu jakiś film.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski