https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komputerowy plac zabaw

Jarosław Reszka
Architekci regularnie czarują nas komputerowymi wizualizacjami fantastycznych budowli. Na czarach zwykle się kończy, bo na efektowne budowanie „w realu” brakuje pieniędzy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 167413" sub="Szklane (lub szkłopodobne) powierzchnie w budownictwie wkomponowanym w starą zabudowę nie muszą kojarzyć się z katastrofą albo szklaną pułapką / Fot. Tymon Markowski"><!** Image align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Architekci regularnie czarują nas komputerowymi wizualizacjami fantastycznych budowli. Na czarach zwykle się kończy, bo na efektowne budowanie „w realu” brakuje pieniędzy. I jeśli nawet jakiś projekt dochodzi do etapu budowy, to w okrojonej, wymizerowanej wersji. Szkoda, bo przecież wiele z tych obiektów buduje się na długie lata. Po ostatniej sesji bydgoskiej Rady Miasta wiadomo już, że wrocławski Miastoprojekt raczej nie zbuduje nam ani cud aquaparku za 260 milionów zł, ani nawet cudu mniemanego, w cenie okrojonej do 97 milionów. Czy to znaczy, że na kolejne dekady skazani jesteśmy na osiedlowe „Perły” czy „Sardynki” albo śmiałe rajdy do podtoruńskiej Wielkiej Nieszawki, gdzie chyba najprędzej - za skromne 35 milionów - powstanie coś, co od biedy zasługiwać będzie na szumną nazwę aquapark? Wtajemniczeni mówią, że niekoniecznie i że plany bydgoskiego raju w wodzie powrócą, gdy tylko miastu uda się możliwie najtaniej spławić wrocławian.

<!** reklama>

Wiadomo, ciężkie czasy, zadłużenie - miasto szybko musiało więc, niczym cnotka Dorotka, nauczyć się mówić „nie” różnym adoratorom, wdzięczącym się nie tyle do Bydgoszczy, co do jej skarbczyka. Ale „nie” trzeba mówić z rozsądkiem i jeśli już, to grzecznie. Pewnie nie najlepszego zdania o bydgoskiej grzeczności jest ostatnio Huub Droogh z holenderskiej firmy RDH, która przygotowała masterplan mający zamienić Fordon w nadwiślańską perłę (nie mylić z basenem!). Owszem, brak finansowych konkretów mógł trochę zniechęcić do współpracy nowych panów bydgoskiego ratusza, ale nie sądzę, by to był powód do zamykania okien i drzwi przed Holendrem proszącym o spotkanie. W końcu Holendrzy to nie Szwedzi - nigdy nas zbrojnym potopem nie zalali, za to pochodzący z Niderlandów mennonici na wiślanych wałach przez wieki strzegli Pomorza i Kujaw przed niszczycielską powodzią. I jeśli to prawda, że projekt dla Fordonu stał się częścią finansowanego przez holenderski rząd programu „Partnerstwo dla Wody”, to uparte „nie” zza wrót i okiennic bydgoskiego ratusza jest nie tylko niegrzeczne - i to w skali międzypaństwowej - ale i nierozsądne. Rozmowy nic nie kosztują, zła koniunktura nie będzie trwała wiecznie. Oby potem bydgoska cnotka swego uporu nie pożałowała - już jako stara panna bez posagu.

 W epoce liczykrupów czasem, mimo wszystko, udaje się postawić coś dla pokoleń. Tak odebrałem odsłoniętą w tym tygodniu elewację budynku przy Dworcowej 13, będącą witryną miniosiedla. Mam do tego miejsca sentyment, bo tam, w drukarni prasowej, spędzałem pierwsze nocne dyżury jako nieopierzony dziennikarzyk. Wspomnienia nie odebrały mi jednak jasności widzenia. Drukarnia w gruncie rzeczy była ponurą ruderą, a tylko trochę lepiej prezentował się w tym punkcie klub „Hysteria”, w którym, przyznaję, parę razy zdarzyło mi się nieźle zabalować. Było, minęło. Z punktu widzenia estety - chwała Bogu. Wyglądająca jak szklana elewacja dzisiejszej Dworcowej 13 przekonuje mnie, że szklane (lub szkłopodobne) powierzchnie w budownictwie wkomponowanym w starą zabudowę nie muszą kojarzyć się z katastrofą, szklaną pułapką - a takie skojarzenia budziły we mnie na przykład niektóre projekty nadesłane na konkurs na projekt zachodniej pierzei Starego Rynku. I przede wszystkim Dworcowa 13 to konkret, nie fantazja grafika komputerowego.

Mam nadzieję, że konkretem stanie się również plan oczyszczenia staromiejskich uliczek z plam pokąsanego przez mróz i inne gryzonie, chudego niczym naleśnik asfaltu. Wolę stary bruk - niech będzie okresami śliski, nawet gdzieniegdzie nierówny, lecz i tak mniej zdradliwy dla ludzi i wozów niż byle jaki asfalt. Pamiętam, że po położeniu nowego bruku na Długiej rozpoczęły się utyskiwania, że panie łamią sobie na nim szpilki. Zgoda, ale i tak nawierzchnia Długiej prezentuje się obecnie znacznie lepiej niż wszystkie inne wokół. A szpilki? Cóż, kiedy ja zakładam szpilki, to zamawiam taksówkę.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski