Powiatowi szefowie policji zostali ukarani za ekscesy, które wydarzyły się w „Hotelu Centralnym” w Chełmnie. Doszło tam do bójki między uczestnikami wesela bawiącymi się na parterze, a policjantami, którzy mieli prywatne spotkanie piętro wyżej. Zdaniem świadka zdarzenia, mundurowi niewybrednie zaczepiali bawiące się na weselu kobiety. Gdy mężczyźni stanęli w ich obronie, wywiązała się szarpanina.
Przeczytaj:
Rewolucyjne zmiany w prawie o ruchu drogowym? Tego chcą politycyt
Podniesione głosy
Marek Majka, szef mundurowych z Chełmna, przyznał iż był w miejscu zdarzeń feralnej nocy, ale zaprzeczał, aby brał w nich udział. Nie słyszał też, aby któryś z 13 policjantów, uczestniczących w towarzyskim spotkaniu, zaczepiał panie. Choć niewiele widział, to dopuszczał możliwość, że doszło do szarpaniny, gdyż z piętra słyszał podniesione głosy. I choć wskazywał, że w zdarzeniu brał udział emerytowany komendant policji w Chełmnie, który ostatnio szefował komendzie w Rypinie, to jako pierwszy został wezwany dziś na dywanik i stracił stołek. Kilka godzin później szef policji wojewódzkiej cofnął powierzone obowiązki p.o. szefowi świeckich mundurowych Andrzejowi Cieślikowi.
Sami podejmą decyzje?
- Policjanci ci przestają być szefami komend powiatowych, ale nie tracą pracy - mówi podinspektor Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.
- Byli już szefowie jednostek pozostają nadal w dyspozycji komendanta wojewódzkiego. On przydzieli im zadania i dostaną rozkazy ze wskazaniem, gdzie mają stawić się do służby. Poznają też zakres swoich nowych obowiązków. Chyba że sami podejmą jakieś decyzje dotyczące ich przyszłości - wyjaśnia podinspektor Monika Chlebicz.
Andrzej Cieślik i Marek Majka mają już uprawnienia emerytalne.