Przypomnijmy, że Renata Wiszniewska prowadziła Rodzinny Dom Dziecka przy ul. Morszczukowej na bydgoskiej Osowej Górze przez czternaście lat. Zasada jego działania była prosta - środki na działanie RDD - w tym także na pensję dyrektorki - pochodziły z Urzędu Miasta, a sam budynek został miastu użyczony na podstawie umowy.
Z nieznanych bliżej nikomu powodów w 2014 roku Wiszniewska została zwolniona z pracy, a RDD zamknięty. Zarzuty ratusza, którymi uzasadniano rozwiązanie umowy brzmią poważnie - to miedzy innymi chęć wzbogacenia się przez dyrektorkę, brak perspektyw rozwoju placówki a także przemoc psychiczna i fizyczna wobec wychowanków.
Ratusz twierdzi, że szefowa placówki oblewała wychowanków zimną wodą, w nerwach rzucała talerzami w kuchni, a dziewczyny wyzywała od „suk” i k...”. Sprawa przemocy wobec wychowanków - ujęta w pisemnym wypowiedzeniu umowy przez prezydenta Rafała Bruskiego jako jeden z powodów zakończenia pracy RDD, była także badana przez prokuraturę, ale śledztwo jej nie potwierdziło.
Krem nie dla dzieci
Była dyrektora uważa zarzuty pod jej adresem za wyssane z palca. Dlatego po tym, jak została zwolniona, pozwała Urząd Miasta do sądu pracy. Proces powoli zbliża się do końca. Zeznają ostatni świadkowie...
- Renata Wiszniewska nie potrafiła zarządzać Rodzinnym Domem Dziecka pod względem finansowym - stwierdziła wczoraj przed sądem Teresa Sz., księgowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, która przez 9 lat współpracowała z dyrektorką ROD, czuwając nad prawidłowością rozliczania przez nią budżetu.
Dokumenty nie spełniały wymogów dowodu księgowgo, widniały na nich infantylne dopiski, obrazki dzieci... - Świadek Teresa Sz.
Księgowa stała na stanowisku, że Wiszniewska nie miała pojęcia o prawidłowym rozliczaniu faktur i rachunków, które potem ratusz pokrywał z publicznych pieniędzy. Twierdziła, że wiele wydatków było absurdalnych, jak np. aranżacja ogrodu, zakup samochodu (za który miasto w efekcie nie zapłaciło - dop red.) albo przedstawienie rachunków za zakup kremu dla osób o dojrzałej cerze czy suplementów diety, które nie były przeznaczone dla wychowanków.
- Przedstawiane nam dokumenty nie spełniały znamion dowodu księgowgo, widniały na nich infantylne dopiski, obrazki, wizerunki dzieci... - wyliczała Teresa Sz.
Na pytanie pełnomocnika Renaty Wiszniewskiej, czy mimo niespełniania warunków miasto jednak pokrywało wydatki, księgowa stwierdziła, że tak.
Wiele rozmów
- Miałam wrażenie, że dyrektor RDD traktowała budżet placówki jak swój własny, tymczasem podlega on rygorom finansowym - zeznawała księgowa. - Myśle że pani Wiszniewska nie była nigdy przeszkolona z zakresu finansów publicznych. Rozmawiałam z nią wielokrotnie na ten temat.
W procesie zaplanowano także też konfrontację świadków: jednej z podopiecznych RDD przy ul. Morszczukowej oraz zatrudnionego przez MOPS psychologa, autora negatywnej opinii o stosunkach między wychowankami RDD.
To efekt zeznań 21-letniej dziś Agnieszki L., kóra na jednej z poprzednich rozpraw ze zdumieniem reagowała na niektóre informacje z opinii. sformułowania. - Nie mam pojęcia, skąd te oskarżenia - stwierdziła, podkreślając, że psychologowie od lat odwiedzali dom, a wszystko w ich opiniach było w porządku.
Warto wiedzieć
Zarzuty miasta
- Rodzinne domy dziecka to placówki finansowane ze środków publicznych - pieniądze na ich działanie pochodzą z budżetu miasta.
Do niedawna w Bydgoszczy były dwa takie domy - został jeden, RDD Renaty Wiszniewskiej został przez Urząd Miasta zlikwidowany. Prezydent Rafał Bruski wypowiedział umowę, bo uznał, że dom nie ma perspektyw, jego dyrektorka znęca się psychicznie i fizycznie nad dziećmi, a jej celem jest wzbogacenie się kosztem budżetu Bydgoszczy. Renata Wiszniewska stoi na stanowisku, że robiła wszystko dla dobra wychowanków.