Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[TRWA PROCES] Pracownicy MOPS szukali haków na dyrektorkę?

wom
123rf
Byli wychowankowie Rodzinnego Domu Dziecka Renaty Wiszniewskiej w Bydgoszczy zeznali, że pracownicy MOPS szukali na dyrektorkę „haków”. Dlaczego? Bo chcieli ją zwolnić.

Przed bydgoskim Sądem Rejonowym trwa proces z powództwa Renaty Wiszniewskiej, byłej dyrektorki Rodzinnego Domu Dziecka przy ul. Morszczukowej na Osowej Górze w Bydgoszczy. Placówkę finansowało miasto.

Po czternastu latach jej istnienia, nagle, z nieznanych bliżej powodów, Wiszniewska została zwolniona z pracy, a RDD zamknięty. Była dyrektora uważa zarzuty pod jej adresem za wyssane z palca. Dlatego pozwała Urząd Miasta do sądu.

„Trudna” współpraca?

Zarzuty ratusza, którymi uzasadniano rozwiązanie umowy z Wiszniewską, brzmią dość niewiarygodnie. To brak perspektyw na rozwój domu, chęć wzbogacenia się przez dyrektorkę oraz przemoc fizyczna i psychiczna wobec wychowanków.

Szefowa placówki, zdaniem pracownic Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, które rozmawiały z wychowankami, miała ich wyzywać od „suk” i „k...”, oblewać zimną wodą, szarpać, a nawet w nerwach tłuc naczynia wyciągnięte z szafek. Sprawa przemocy, widniejąca w wypowiedzeniu podpisanym przez prezydenta Rafała Bruskiego została już wcześniej podczas śledztwa prokuratury niepotwierdzona, mimo to w procesie cywilnym wciąż się pojawia...

Podczas ostatniej rozprawy przed Sądem Rejonowym o sytuacji w RDD opowiadała jedna z pracownic MOPS. Kobieta określała współpracę z Renatą Wiszniewską jako „trudną”. Dyrektor domu miała - jak zeznała pracownica - mieć pretensje do ośrodka, zarzucając jego przedstawicielom i psychologowi brak profesjonalizmu. Zwolniona dyrektor domu dziecka niby nie radziła sobie z wychowywaniem dzieci i często wnioskowała o ich przenoszenie do innych placówek.

Bo MOPS chciał zwolnić...

Wczoraj przed bydgoskim sądem zeznania składali dorośli wychowankowie domu dziecka. 21-letnia Agnieszka L. ze zdumieniem reagowała na niektóre sformułowania.

- Nie mam pojęcia, skąd te oskarżenia - mówiła. - Przez tyle lat regularnie przychodzili do domu psychologowie z MOPS, były spotkania i kontrole. Wszystko było w porządku. Myślę, że nagonka pojawiła się tak nagle, bo MOPS chciał zwolnić „ciocię”, a ona chciała dalej pracować.

Agnieszka L. zapewniała, żę wychowankowie byli traktowani dobrze, nikt ich nie obrażał ani tym bardziej nie bił. - Skąd osoba psychologa, który przeprowadzał ze mną wywiad podczas procesu usamodzielniania, wzięła te określenia, którymi rzekomo miałam być wyzywana? - dziwiła się świadek. - Skąd w zapisie, że w pewnym momencie nie miałam „chęci do życia”!?

- „Ciocia” jest osobą, która chce wszystkim dogodzić - mówiła Agnieszka L. Przyznała jednak: - Była zła, kiedy wychodziłam po lekcjach ze szkoły o godz. 13, nie odzywałam się i wracałam o 21. Ale to chyba normalne...
Świadek zeznała, że po pojawieniu się zarzutów Renata Wiszniewska wpadła w depresję i była „wrakiem kobiety”.

Haki na dyrektorkę

Przed sądem stawił sie wczoraj także inny wychowanek, studiujący informatykę 19-letni Marcin Z. Nie usamodzielnił się, wciąż mieszka u Wiszniewskich.

- Przyszły do mnie do szkoły dwie pracownice MOPS, wyciągnęły z lekcji i zaproponowały natychmiast samodzielne mieszkanie, żebym tylko opowiedział o warunkach w domu - zeznał. - Miałem wtedy na głowie sprawy edukacyjne i nie skorzystałem. W domu byliśmy traktowani równo i dobrze. Nie było problemów z ubraniami czy posiłkami. „Ciocia” na pewno nie wzbogacała się naszym kosztem, nie kupowała sobie drogich ubrań czy innych luksusów.

PRZECZYTAJ:Dlaczego prezydent likwiduje placówkę

Marcin Z. przyznał, że dyrektorka domu bardzo narzekała na współprace z MOPS-em, zwłaszcza na sterty dokumentów, które były potrzebne, żeby cokolwiek załatwić. - Wiem, ile tego było, bo pomagałem jej je wypełniać - mówił dziewiętnastolatek. Dodał także: - MOPS wezwał kiedyś „wujka” na rozmowę. Kiedy wrócił, powiedział nam, że szukano na „ciocię” haków.

Na pytanie pełnomocnika ratusza, czy kiedykolwiek Wiszniewska oblewała wychowanków wodą, Marcin Z. przyznał że raz. - To było podczas bójki, w ten sposób mieliśmy ochłonąć - stwierdził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!