Policjanci z Centralnego Biura Śledczego wpadli do domku jednorodzinnego przy ul. Tuwima. - To lokal, który bardzo reklamował się na ulicach miasta - mówi Jan Bednarek, rzecznik bydgoskiej Prokuratury Okręgowej. Wiadomo, że chodzi o „Night Club Paradise”.
[break]
W piątek zatrzymano na miejscu sześć osób. - Trzy z nich zostały aresztowane na 3 miesiące, to Agnieszka L., właścicielka, oraz dwóch taksówkarzy - mówi rzecznik prokuratury. Zarzut to czerpanie korzyści z nierządu oraz udostępnianie lokalu dla uprawiania najstarszego zawodu świata.
Na tym jednak nie koniec - policjanci znaleźli też narkotyki - mówi się o znacznej ilości kokainy. W domku zabezpieczono także pieniądze - aż 1,4 miliona złotych! Nieoficjalnie wiemy, że to gotówka. - Nie ujawniam takich informacji - zastrzega Jan Bednarek.
Interes kręcił się w dwóch domkach jednorodzinnych - drugi jest przy Nakielskiej. Jak mówi Jan Bednarek, przedmiotem zainteresowania CBŚ była tylko agencja przy Tuwima. Udało nam się ustalić, że sprawa jest rozwojowa. Głównie chodzi o udział taksówkarzy w interesie. To proceder, który dopiero od niedawna jest pod szczególną obserwacją policji. Niektórych na razie tylko podejrzewa się o stręczycielstwo.
Agencja była łakomym kąskiem dla półświatka. W lutym br. najazd na nią przeprowadził 30-letni Dariusz L., ps. Legia, przywódca bydgoskiego kibolstwa. Z trzema kumplami wyważył drzwi w domu przy Nakielskiej, domagając się pieniędzy za ochronę. Wpadł w ręce policji, jest w areszcie.
Kobieta odmówiła, a wtedy bandyci zdemolowali lokal i wyszli. Właścicielka agencji zawiadomiła policję. Jeszcze tej samej nocy 30-letni Dariusz L. i trzej inni napastnicy zostali zatrzymani. „Legia” usłyszał zarzut wymuszenia rozbójniczego, zniszczenia mienia i kierowania gróźb karalnych. Aresztowano go na trzy miesiące. Pozostali po przesłuchaniu zostali zwolnieni.
„Legia” to postać znana w środowisku kibolskim. Prowadził kiedyś bar „Zawisza” na Szwederowie. Zeznawał jako świadek w procesie o śmiertelne pobicie Marcina W. przy ul. Nowodworskiej.
CBŚ o akcji na razie milczy. Wiadomo tyle, że śledztwo nadzoruje bydgoska Prokuratura Okręgowa.