Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kochał sztukę i... człowieka

Maria Warda
Niechętnie mówi o sobie. Woli wspominać męża, najbardziej znanego i szanowanego lekarza oraz dyrektora w powojennej historii lecznicy.

Niechętnie mówi o sobie. Woli wspominać męża, najbardziej znanego i szanowanego lekarza oraz dyrektora w powojennej historii lecznicy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 186372" sub="Fot. Maria Warda">Ponad 20 lat temu zmarł Pani mąż Andrzej Hoffmann, ale pamięć o nim jest w Żninie ciągle żywa. Jakim był człowiekiem?

Andrzej przez ponad 30 lat pełnił funkcję dyrektora szpitala w Żninie. Nigdy się nie wywyższał się, cenił sobie zwykłych ludzi. Do pracy chodził pieszo i każdemu po drodze się kłaniał. W szpitalu witał się, nie tylko z lekarzami, ale i z pielęgniarkami, salowymi oraz palaczami. Znał każdego. Był świetnym organizatorem, ale... spóźniał się. Raz jechał z księgowym w jakiejś ważnej sprawie do Bydgoszczy. Księgowy, pan Kazimierz, był już trochę poddenerwowany, a tu przychodzi salowa z jakimś problemem. Wysłuchał jej, a księgowy się złościł: „przychodzą do dyrektora z duperelami”. Wtedy mój mąż odpowiedział: „Kaziu może dla Ciebie to są duperele, ale dla tej sprzątaczki to bardzo ważna sprawa”.

Słyszałam, że pacjentów traktował niemal jak najbliższą rodzinę...

Miał wielki szacunek do cierpiących. Jako dziecko, zaraz po wybuchu wojny, Niemcy zamordowali mu ojca. Andrzeja, matkę i brata wywieziono do Łowicza. Było Boże Narodzenie, a w domu panowała bieda. On wychowywany w domu nauczyciela polskiego, gdzie tradycja była bardzo ważna, cierpiał. Wyszedł na ulicę gdzie znalazł gałązkę świerku. Przyniósł ją do domu, powycinał z papieru ozdoby i tak powstała wojenna choinka. Te dramatyczne przeżycia sprawiły, że zawsze dbał, aby w Boże Narodzenie na każdym oddziale było świąteczne drzewko.

Andrzej Hoffmann był także wieloletnim prezesem Żnińskiego Towarzystwa Kulturalnego i działał bardzo skutecznie...

To prawda. Kochał sztukę w każdej postaci. Kiedy przebudowywał szpital, zrobił wszystko, żeby był on piękny, stąd witraże i obrazy na szpitalnych ścianach. Uważał, że sztuka przynosi ulgę w cierpieniu. Sam zresztą przeszedł wiele. Miał amputowaną nogę, jednak nawet wtedy nie zrezygnował z funkcji dyrektora. Zależało mu, aby dokończyć rozpoczęte inwestycje, szczególnie ginekologię. Niestety, nie zdążył. Zmarł zbyt wcześnie. Miał 59 lat.<!** Image 3 align=none alt="Image 186373" sub="Fot. Maria Warda">

Była Pani położną. Jak się pracowało w szpitalu, mając męża dyrektora?

Mój mąż miał dwie specjalizacje: chirurgię i chirurgię ortopedyczną. To trudne powołanie. Wspierałam go, ale nie przeszkadzało mi to w pracy. Jako położna pracowałam 39 lat. Kiedy zaczynałam pracę, położne były zdane same na siebie. Pacjentki rodziły w ciszy i spokoju, bez wielkiej asysty. Lekarze pojawiali się bardzo rzadko. Atmosfera była wspaniała, każdy wiedział co robi. Nie miało żadnego znaczenia, kim był mój mąż. Przez 3 lata pracowałam jako instrumentariuszka. Operacje to bardzo ciekawy rozdział.

Czy zdarzyło się, aby pacjent obudził się w czasie operacji?

Ha, tego nie mogę powiedzieć, ale różnie to bywało. Wtedy pacjentów usypiało się eterem. Tak się tego bałam, że gdy miałam operację wyrostka, nie pozwoliłam się uśpić w ten sposób. Zrobili mi znieczulenie miejscowe.

Kiedy lepiej się pracowało? W „czasach eteru”, czy obecnie?

Gdy zaczynałam pracę, narzędzia były dość prymitywne. Na przykład ortopeda miał do dyspozycji ręczne narzędzia i piłował nimi podczas amputacji kończynę. Dotarcie pacjenta do szpitala też sprawiało czasem wiele problemów, ale ludzie sobie radzili. Pamiętam mężczyznę, który podczas zamieci, przywiózł żonę do porodu traktorem. Wymościł słomą przyczepę, przykrył ją pierzyną i dotarła. Pomiędzy personelem panowała bardzo rodzinna atmosfera. Dziś jest mi smutno, kiedy nadchodzi Dzień Pracownika Służby Zdrowia i nikt tego nie zauważa. Kiedyś to była bardzo duża uroczystość.<!** reklama>

**

Teczka personalna:

**

Elżbieta Hoffmann, mieszkanka Żnina

Absolwentka Medycznej Szkoły Położnych w Bydgoszczy. Ukończyła specjalizację z pielęgniarstwa położniczo-ginekologicznego. Jest dumna z trójki swoich dzieci. Wolny czas poświęca na rozpieszczanie 6 wnucząt. Uwielbia odpoczywać w ogrodzie. Uprawia nordic walking.Absolwentka Medycznej Szkoły Położnych w Bydgoszczy. Ukończyła specjalizację z pielęgniarstwa położniczo-ginekologicznego. Jest dumna z trójki swoich dzieci. Wolny czas poświęca na rozpieszczanie 6 wnucząt. Uwielbia odpoczywać w ogrodzie. Uprawia nordic walking. Absolwentka Medycznej Szkoły Położnych w Bydgoszczy. Ukończyła specjalizację z pielęgniarstwa położniczo-ginekologicznego. Jest dumna z trójki swoich dzieci. Wolny czas poświęca na rozpieszczanie 6 wnucząt. Uwielbia odpoczywać w ogrodzie. Uprawia nordic walking.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!