Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta w alejach sztuki

Iwona Matusiak
Szale, apaszki, suknie ślubne i dodatki, wszystko na jedwabiu zdobione puszystą wełną z merynosów australijskich - o swojej twórczości mówi Agnieszka Arciszewska, właścicielka Alei Sztuki.

Szale, apaszki, suknie ślubne i dodatki, wszystko na jedwabiu zdobione puszystą wełną z merynosów australijskich - o swojej twórczości mówi Agnieszka Arciszewska, właścicielka Alei Sztuki.<!** Image 2 align=none alt="Image 214563" sub="Fot. Iwona Matusiak/Aleja Sztuki">

Jak zaczęła się Pani pasja związana z modą?

Od zawsze coś robiłam w tym kierunku, chociaż nie mam żadnego fachowego wykształcenia. Będąc w Anglii zrobiłam kurs z projektowania biżuterii ze srebra i to właśnie tam najbardziej się w to wkręciłam. W Anglii też miały miejsce moje pierwsze wernisaże i pokazy biżuterii. Później zaszłam w ciążę i na urlopie macierzyńskim po 5 latach wróciłam do kraju i postanowiłam tutaj kontynuować swoją działalność artystyczną.

Od razu pojawił się pomysł na ubrania?

Biżuterii wykonywanej własnoręcznie było już wówczas bardzo dużo i rynek był tym nasycony, wtedy pojawił się pomysł, aby pójść w ubrania. Było to pięć lat temu. Na początku nie było oczywiście pracowni, wszystko wykonywałam u siebie w domu, w pokojach, najpierw były to tylko szale. Z czasem pojawiły się również spódnice, bluzki i tak to szło po kolei. Dzisiaj mamy nawet suknie ślubne. Byłam wówczas bezrobotna, więc była też okazja, aby z Powiatowego Urzędu Pracy uzyskać dofinansowanie na rozpoczęcie własnej działalności. Oczywiście, te pieniądze, które wówczas udało się pozyskać były skromne w porównaniu do wydatków, jakie poniosłam. Jedwab i wełna z merynosów australijskich to przecież bardzo drogi materiał. <!** Image 3 align=none alt="Image 214564" sub="Fot. Iwona Matusiak/Aleja Sztuki">

Teraz można powiedzieć, że jest to rodzinny interes.

Tak, od początku w kraju pomagała mi mama. Poza tym również mój mąż wspiera mnie działając w Internecie, czy podczas wyjazdów na targi czy wystawy. Mama ma teraz swoją własną działalność związaną z krawiectwem artystycznym, ale jako dwie odrębne, zaprzyjaźnione firmy współpracujemy ze sobą i wzajemnie się dopełniamy. Wszystko od początku do końca wykonywane jest ręcznie. Całe kreacje, suknie, bluzki, ale i często panie przysyłają do nas swoje gotowe sukienki, a my robimy do nich oryginalne dodatki.<!** reklama>

Czy łatwo było o klientów?

Początkowo sama zgłaszałam się do osób, które organizują targi czy pokazy mody, żeby tam się zaprezentować i zdobywać nowe kontakty. Teraz często to organizatorzy znajdują nas. Wiele rzeczy też zakupionych zostało przez moje koleżanki, a wiadomość o tym, że robię coś takiego rozeszła się pocztą pantoflową. Z czasem pojawiła się też strona internetowa i sprzedaż przez Internet. Dzisiaj to największa siła napędowa, podstawą jest dobra strona i bogata galeria pokazująca produkty. Dzisiaj mam też swoje stałe klientki.

Pani ubrania i szale wędrują też często za granicę.

Zaopatrujemy galerie w Austrii, w Niemczech, a nawet w Kanadzie. Miałam też pojedyncze zamówienia z Kalifornii czy z Australii. Była też u mnie pani z Japonii, która będąc w Polsce chciała przywieźć swoim najbliższym jakieś oryginalne pamiątki i tak trafiła do mnie. Przy tej okazji pokazaliśmy jej wówczas również Nakło. Nasze rzeczy pojawiają się także w galeriach w kraju, w Bielsku-Białej, w Lubinie, Koszalinie, a także w Bydgoszczy. Ostatnio odbył się też pokaz mody, zorganizowany przez nas w Nakle. Panie, które przybyły na spotkanie, były bardzo zadowolone. Pojawiły się też pierwsze zamówienia. Z pewnością nie było to ostatanie tego typu wydarzenie u nas.

Skąd wzięła się technika łączenia jedwabiu z wełną?

Łączenie wełny z inną tkaniną to technika, która swoje korzenie ma w Nepalu, gdzie w ten sposób wykonywało się dywany, oczywiście w tym przypadku nie było to połączenie wełny z jedwabiem, a z inną tkaniną. Metoda ta jest bardzo pracochłonna i wymagająca sporej siły fizycznej. Na jedwabiu układamy wcześniej pofarbowaną wełnę w malownicze wzory, to jak malarstwo, ale inną techniką, zalewa się to wodą i odpowiednio ugniata. W trakcie tego procesu tkanina różnie się zachowuję, marszczy się, wzory się przemieszczają i całość może się skurczyć o jakieś 30 procent. To duże utrudnienie, ale jest to fascynujące, bo efektu końcowego nigdy nie można całkowicie przewidzieć. Dysponujemy wieloma kolorami jedwabiu i wełny, wykonujemy ubrania i dodatki często na indywidualne zamówienia, doradzamy też naszym klientom. Zaletą wszystkich ubrań i szali jest ich delikatność i to, że są wykonane z naturalnych surowców, co obecnie jest bardzo doceniane.<!** reklama>

Pojawiły się też u Pani szale męskie.

Zaczęło się to od zlecenia od jednej z firm, która szukała jakichś oryginalnych prezentów dla swoich kontrahentów. Stworzyłyśmy kilka wzorów. Panowie jednak jakoś nieśmiało podchodzą do tematu mody. Najczęściej to panie zamawiają dla nich, często właśnie jako prezent np. z dodatkiem w formie inicjałów.

TECZKA PERSONALNA:

Agnieszka Arciszewska - prowadzi własną Artystyczną Pracownię Ubioru „Aleja Sztuki” w Występie. Ukończyła najpierw licencjat z politologii w Toruniu, a następnie studia magisterskie z Organizacji Usług Turystyczno-Hotelarskich na Akademii Morskiej w Gdyni. Podczas pobytu w Anglii rozpoczęła się jej przygoda z projektowaniem. Jej pasją są również podróże, najbardziej egzotycznym krajem, w którym była to Gambia w Afryce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!