Społecznica, posłanka, żołnierz Armii Krajowej. Łączniczka generała Tadeusza Komorowskiego „Bora”, rozstrzelana w publicznej egzekucji. Kiedy Bydgoszcz sobie o niej przypomni?
<!** Image 2 align=right alt="Image 36918" sub="Halina Stabrow- ska była w cent- rum decyzyjnym. Od precyzji i ostrożności w jej codziennych działaniach zależało bezpieczeństwo kierowniczych kręgów AK. (prof. Stanisław Salmonowicz)">- Kobiety odegrały wybitną rolę w okresie wojny - mówił Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent RP na uchodźctwie podczas sesji popularnonaukowej poświęconej wojennej służbie kobiet, zorganizowanej przez toruńską Fundację Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Kobiet. Niemal zdominowana przez kobiety była łączność oraz wywiad AK. Dziś wiedzą o tym głównie historycy. O wydobycie kobiet z zapomnienia walczy z pasją prof. gen. Elżbieta Zawacka, legenda kurierów AK. Fundacja jest dziełem jej życia.
Społecznica
- Byłyśmy lotniczkami, spadochroniarkami, dowódcami oddziałów, także bojowych. Żywiłyśmy, prałyśmy, odziewałyśmy. Cały sanitariat i łączność to kobiety. Ginęły z rąk wroga, w obozach, podczas okrutnych śledztw. Jedną z pierwszych kobiet - żołnierzy Polski Podziemnej była Halina Stabrowska - mówi generał Zawacka.
Urodziła się 11.04.1901 r. w Środzie Wlkp. Była córką powstańca wielkopolskiego, Telesfora Schmidta, z wykształcenia nauczycielką. W czasie wojny polsko-bolszewickiej pracowała w szpitalu jako praktykantka PCK. To było „przedszkole” jej społecznego działania.
W listopadzie 1920 r. przeniosła się z mężem, inż. Kazimierzem Stabrowskim, do Bydgoszczy. Zamieszkali przy ul. Paderewskiego1/6. Urodziła córkę, Danutę. Nie pracowała zawodowo, całą energię i talent organizacyjny poświęciła działalności społecznej i kulturalnej. Pomagała wdowom i sierotom po pracownikach kolei (jej mąż był tu urzędnikiem). W 1932 r. została przewodniczącą Koła Polskiego Białego Krzyża, organizacji, która „podnosiła” kulturalnie żołnierzy - było wśród nich wielu analfabetów. - O fundusze na opłacenie nauczycieli, imprezy kinowe i teatralne trzeba było walczyć - pisała we wspomnieniach zamieszczonych przez „Kalendarz Bydgoski” w 1985 r. Danuta Stabrowska-Zeidler. - Matka była sprężyną działania zarządu. Miała dar zjednywania ludzi dla swojej idei.
W 1938 r. została posłanką na Sejm RP. W domu Stabrowskich bywali społecznicy, artyści, wojskowi, a wśród nich gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz, dowódca Okręgu Korpusu nr VIII w Toruniu, późniejszy pierwszy dowódca i organizator sił zbrojnych państwa podziemnego.
W 1939 r. wybuch II wojny światowej wisiał w powietrzu. Stabrowska już od wiosny organizowała na Pomorzu działania Pogotowia Społecznego Przysposobienia Wojskowego Kobiet. 1 września 1939 r. komendant szkoły Marynarki Wojennej zaproponował jej wyjazd za granicę. Odpowiedź była krótka: nie po to jeździła na Pomorze i mówiła o patriotyzmie, żeby uciekać jak szczur.
3 września 1939 r. gen. Tokarzewski-Karaszewicz zorganizował w Urzędzie Wojewódzkim w Toruniu naradę, na której opracowano sieć podziemną na wypadek odwrotu polskiej armii. Stabrowska znalazła się w gronie organizatorów, ale tego samego dnia została aresztowana przez bydgoski Selbschutz. - Ulokowali matkę w stajniach dawnych koszar artyleryjskich, razem z prostytutkami i złodziejkami - wspomina jej córka. - Ojca ewakuowano do Łucka. Zaczęłam starania o jej uwolnienie. Udało się, ale musiała meldować się codziennie na policji.
Stabrowska uciekła do Warszawy, dołączyli do niej mąż i córka.
Konspiratorka
Prosto z dworca udała się na punkt kontaktowy gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza, który organizował sztab Komendy Służby Zwycięstwu Polsce. Zaprzysiężona w grudniu 1939 r, została zastępczynią, a potem kierownikiem ważnego w konspiracji wydziału legalizacji. Jej ostatnią, bodaj najważniejszą funkcją konspiracyjną, było stanowisko łączniczki i kierowniczki sekretariatu gen. „Bora” - podówczas komendanta Obszaru Zachodniego (obejmującego także Okręg AK Pomorze) i zarazem zastępcy komendanta głównego AK. Wielokrotnie uczestniczyła w spotkaniach z delegatem rządu RP na kraj i czołowymi politykami państwa podziemnego, kurierami z Londynu. - Była w centrum decyzyjnym. Od precyzji i ostrożności w jej działaniach zależało bezpieczeństwo kierowniczych kręgów AK - podkreśla prof. Stanisław Salmonowicz w mowie pochwalnej, jej poświęconej, znajdującej się w zbiorach fundacji.
<!** reklama left>Jako Stabrowska była spalona, więc często zmieniała pseudonimy, nazwiska, kenkarty, mieszkania. By stworzyć sobie dobre alibi, wzięła fikcyjny rozwód z mężem. Wyjechała do Krakowa, skąd wróciła do Warszawy jako folksdojczka Frau Peters. Utleniła włosy i zaczęła nosić żałobę.
Współtworzyła konspiracyjną sieć na Pomorzu. Przyjeżdżała pociągiem do Włocławka, stamtąd ekspediował ją ciężarówką do Bydgoszczy Czesław Włodarek (ps. Józef, dowódca ochrony oficerów sztabu Okręgu Pomorze AK): - Nie poznałem blondynki w chustce i w czerni, dopóki nie szepnęła „Józef”. Elegancka, odważna, wesoła, punktualna. Uczyła mnie podstaw konspiracji. Była dla mnie jak matka.
Rozstrzelana
Wpadła w ręce Niemców przypadkowo, 16.10.1943 r. nocowała u przyjaciółki z Bydgoszczy, Barbary Przeradzkiej, u niej przechowywała swoje dokumenty. Gdy gestapowcy znaleźli w schowkach 3 kennkarty z jej zdjęciem, na różne nazwiska, poddali ja okrutnemu śledztwu. Wiedziała mnóstwo o ludziach i sprawach KG AK. Nikogo nie wydała. Nie powiodła się akcja wykupu. Halinę Stabrowską rozstrzelano 30.11.1943 r. w Warszawie, w publicznej egzekucji przy ulicy Solec 63. Świadek opowiadał, że tuż przed salwą krzyknęła: Niech żyje Polska!