https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Każdy kiedyś się nawrócił

Jacek Kiełpiński
Polskie społeczeństwo, w większości katolickie, często traktuje ich jak odszczepieńców. Kim są zielonoświątkowcy, baptyści, adwentyści...? Tymi, którzy się narodzili na nowo - odpowiadają.

Polskie społeczeństwo, w większości katolickie, często traktuje ich jak odszczepieńców. Kim są zielonoświątkowcy, baptyści, adwentyści...? Tymi, którzy się narodzili na nowo - odpowiadają.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145158" sub="Nowy kościół zboru „Betel” zielonoświątkowców w Bydgoszczy przy ulicy Janikowskiej. Fot. Dariusz Bloch">Różnic doktrynalnych pomiędzy wyznaniami są oczywiście dziesiątki. Ale można znaleźć wspólny mianownik. Z bogatego zbioru kościołów, działających w naszym województwie (patrz pasek obok), postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej Kościołowi Ewangelicznych Chrześcijan i Kościołowi Zielonoświątkowemu.

Były plotki

- Rok temu obchodziliśmy trzydziestolecie naszego zboru w Toruniu przy ul. Myśliwskiej. Gdy przyjechałem tu z Warszawy, zaczynaliśmy od dziury w ziemi - wspomina pastor Tadeusz Tołwiński z Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan. - Na początku docierały do nas jakieś niesamowite plotki na nasz temat, chociażby, że trzymamy obraz Maryi pod wycieraczką, ale już od lat kontakty z lokalną społecznością są bardzo dobre. Jesteśmy otwarci, bywamy zapraszani do świątyń katolickich, by na przykład wyświetlić jakiś film religijny.

Akurat poprzedniej niedzieli w zborze obchodzono pamiątkę Wieczerzy Pańskiej. W KECh polega ona na dzieleniu się chlebem i winem. Od kilkunastu lat wierni korzystają już nie z jednego kielicha, ale z małych kieliszków. Podczas nabożeństwa jest też oczywiście miejsce na kazanie pastora, który potrafi zażartować, a wierni nie krępują się zaśmiać głośno. Podczas modlitwy każdy z wiernych może głośno wyrazić swoje prośby lub uwielbienie. Gdy kończy słowem „amen”, odzywa się kolejna osoba.

<!** reklama>- Stawiamy na zrozumiałość i prostotę modlitw - podkreśla pastor, który tak jak każdy z członków zboru może dokładnie określić moment w swoim życiu, w którym doświadczył tak zwanego nowonarodzenia. Wiele osób przyznaje, że doświadczenie to wyciągnęło je z poważnego dołka.

To było szesnaście lat temu. Byłem wtedy uzależniony od alkoholu i narkotyków, zwiedziłem siedem ostrych ośrodków, w których próbowano mnie leczyć. W końcu Jezus mnie uleczył - podkreśla Zdzisław Betlejewski, pseudonim „Majster”, niezwykle barwna postać (na nabożeństwie pojawił się w kombinezonie z napisem „ranger” na plecach). - Dziś jestem streetworkerem, próbuję docierać do trudnych środowisk i przekazywać świadectwo. A zaczynam rozmowy różnie, czasem napomknę coś o chlaniu, czasem o nabijaniu lufy. Próbuję złapać kontakt z młodymi uzależnionymi ludźmi, a potem delikatnie zaczynam głoszenie Ewangelii. Nie da się ukryć, że czasem nie jest lekko. Ostatnio w Grudziądzu chciano mnie pobić, ale... Pan jest wielki i kieruje mną zgodnie ze swoją wolą. Czyli dobrze mną kieruje.

Duchowe centrum

<!** Image 3 align=right alt="Image 145158" sub="- Stawiamy na zrozumiałość i prostotę modlitw - podkreśla pastor ewangelicznych chrześcijan. /Fot. Dariusz Bloch">Na stronie internetowej bydgoskiego zboru zielonoświątkowców Betel, czytamy, że Bydgoszcz jest duchowym centrum tego ruchu w Polsce. Członkowie Kościoła angażowali się m.in. w pomoc więźniom zakładów w Fordonie, Potulicach, Grudziądzu. Pomagali w Domu Samotnej Matki na Osowej Górze. Prowadzą również świetlicę środowiskową „Narnia”.

To właśnie ze zboru Betel pochodzą pastorzy w kilkunastu polskich zborach. Wśród nich jest Marek Kozłowski, który tu w wieku 18 lat przeżył nawrócenie, a obecnie mieszka w Toruniu.

Poniedziałkowa modlitwa wieczorna w toruńskim zborze Kościoła Zielonoświątkowego oszałamia spontanicznością. Choć członkowie zboru mają do dyspozycji równo ustawione krzesełka, mało kto siedzi. Większość wiernych chodzi po sali, wysoko podnosi ręce i modli się głośno.

- Choć często modlimy się równocześnie, chaos jest pozorny - zapewnia pastor Marek Kozłowski. - Tą spontanicznością kieruje po pierwsze Duch Święty. Wszystko tu dzieje się zgodnie z jego wolą.

Wierni kolejno podchodzą do mikrofonu, modlą się głównie po polsku, ale dwie dziewczyny chcą pomodlić się razem, przy czym jedna będzie tłumaczyła niezrozumiałą dla pozostałych modlitwę koleżanki. To przykład słynnej glosolalii, czyli modlitwy językami, o których ludzkość już często zapomniała. Jest też czas na modlitwę z nakładaniem rąk. Ci, którzy czują się słabo, stają wewnątrz koła, a pozostali wierni modlą się o poprawę ich zdrowia przykrywając rękoma. A najważniejsze - cały czas panuje gorący, udzielający się wręcz entuzjazm.

Niecały rok temu do wspólnoty dołączył Piotr. - Moje życie było wtedy na zakręcie - zapewnia. - Wóda, narkotyki, utrata pracy... rozpadała się rodzina. Tu trafia się nie z ogłoszenia, ale przez kogoś, kto doświadczył tego. Kogo znałeś wcześniej, a nagle widzisz, że radykalnie zmienił życie. Coś mnie ciągnęło, próbowałem czytać Pismo. Moment nawrócenia faktycznie się pamięta. Tak jak i chrzest w Duchu Świętym. A chrzest wodny, ja akurat chrzczony byłem w Jeziorze Chełmżyńskim, jest tego wszystkiego ukoronowaniem. Znajomi z dawnych lat pytali, czemu się chrzczę, skoro jako dzieciak byłem chrzczony. Trudno im wyjaśnić, że po nawróceniu wszystko jest od nowa. Kiedyś o Bogu tylko słyszałem, a nagle go poznałem, stał się żywą, bliską osobą. To zupełnie inny świat.

Co ciekawe, zielonoświątkowcy prowadzą naukę religii w toruńskich szkołach. W dwóch placówkach organizuje się lekcje dla dzieci członków zboru, jest w tym celu zatrudniona katechetka. Ponadto dzieci zarówno u zielonoświątkowców, jak i ewangelicznych chrześcijan uczestniczą w zajęciach szkółki niedzielnej. Podczas nabożeństw najmłodsi tylko część czasu spędzają w głównej sali razem z rodzicami, są bowiem dla nich przygotowane specjalne zajęcia w kameralnej atmosferze.

Różnice

Wiernych obu Kościołów spytaliśmy, jakie ich zdaniem są główne różnice pomiędzy nimi a Kościołem katolickim. Odpowiedź, zawsze po zastrzeżeniu, że absolutnie nie czują się lepsi, padała podobna: my opieramy się tylko na Biblii, a katolicy także na tradycji.

- Dlatego - podaje przykład pastor Tołwiński - nie modlimy się za zmarłych. Skoro nie ma w Piśmie słowa o czyśćcu, nie ma to, naszym zdaniem, sensu, bo wszystko zostało rozstrzygnięte za życia. Podobnie z doktryną o Wniebowzięciu Maryi. Nie ma o tym w Biblii, więc dla nas to nie istnieje.

A jak komentują to, że są stosunkowo nieliczni i rozproszeni? Po pierwsze, nie ubolewają nad tym, bo nie dążą do stworzenia wielkiej organizacji na kształt Kościoła katolickiego. Jest im niepotrzebna. A ponadto przypominają, że są tak zwanymi kościołami wyboru i przynależność do nich wymaga podjęcia świadomej decyzji w wieku dojrzałym. Nikt nie zostaje ewangelicznym chrześcijaninem czy zielonoświątkowcem z racji urodzenia w rodzinie o takich tradycjach. Trzeba też przeżyć coś szczególnego i dość rzadkiego - nawrócenie. A jest to ponoć coś, czego nienawróceni nie są w stanie zrozumieć, dopóki... sami się nie nawrócą.(dnr)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski