MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kasa na ogłoszenia i ulotki

Hanna Walenczykowska
Hanna Walenczykowska
Ponad 10,5 tysiąca złotych kosztowało inicjatorów referendum zbieranie podpisów oraz wypełnienie ustawowych warunków - najwięcej bo 4,2 tys. zł zapłacili za ogłoszenia.

Ponad 10,5 tysiąca złotych kosztowało inicjatorów referendum zbieranie podpisów oraz wypełnienie ustawowych warunków - najwięcej bo 4,2 tys. zł zapłacili za ogłoszenia.

W sobotę minął termin rozliczenia się grupy inicjatorów referendum w sprawie odwołania Konstantego Dombrowicza z funkcji prezydenta Bydgoszczy.

„Expressowi” udało się dotrzeć do tego dokumentu. Z wyliczeń pełnomocnika grupy, Jacka Moniuka, wynika, że na całą kampanię wydano 10686,71 zł. Wszystkie pieniądze, którymi dysponowała grupa, pochodziły od członków grupy.

<!** reklama>Grupa „Dajmy Szansę Bydgoszczy” wydała je na: ogłoszenia w „Gazecie Pomorskiej” i „Gazecie Wyborczej” (4282 zł), ulotki i reklamówki (2641 zł), stojaki reklamowe (207 zł i 201 zł), druk ulotek (1830 zł) oraz na ich rozniesienie (402 zł). Za wynajęcie pokoju w budynku przy ul. Jagiellońskiej 10 zapłacili 1608 zł, a za utrzymanie skrzynki pocztowej (20 zł). W zestawieniu jest jeszcze toner do drukarki (290 zł) i doładowanie telefonu (25 zł).

Natomiast na ok. 1800 zł wyceniono usługi „dary” rzeczowe tj.: kawa, herbata, ciastka (serwowane podczas konferencji prasowych), woda mineralna, napoje, użyczenie: czajnika bezprzewodowego, krzeseł i stolika ogrodowego, wysokiej klasy niszczarki i drukarki. Na liście niepieniężnych świadczeń znajdują się też papier, gwoździe, kołki rozporowe, koszulki, nożyczki...

Warto dodać, że z powyższego wyliczenia wynika, że grupa „Dajmy Szansę Bydgoszczy” wydała kilka tysięcy złotych mniej niż „zwalczający” ją proprezydencki ruch „Rozwój dla Bydgoszczy” Henryka Pulchnego. Przypomnijmy, że zaraz po głoszeniu przez grupę inicjatywną początku akcji zbierania podpisów Henryk Pulchny oplakatował Bydgoszcz ostrzeżeniem o treści: „Uwaga!! Kradną dane osobowe. Szanuj swój podpis i PESEL, bo mogą być wykorzystane przez oszustów”.

Henryk Pulchny na jednej z konferencji prasowych oświadczył, że za owe plakaty zapłacił 14 tys. zł i dodał wówczas: „Prowadzenie akcji referendalnej mogło kosztować 60 tys. złotych”.

Grupa „Dajmy Szansę Bydgoszczy” - o czym informujemy Państwa na bieżąco - rozlicza się z akcji nie tylko pod względem materialnym. Kilkanaście dni temu członkowie złożyli pozew do sądu przeciw radnemu Michałowi Sztyblowi (klub radnych Konstantego Dombrowicza) zarzucając mu naruszenie dóbr osobistych, a kilka dni temu wezwali prezydenta Bydgoszczy do zamieszczenia przeprosin. Grupa uznała, że prezydent komentując akcję zbierania podpisów znieważył jej członków.

Pod koniec minionego tygodnia pytaliśmy Beatę Kokoszczyńską o to, czy prezydent Konstanty Dombrowicz zna treść wezwania i czy przeprosi inicjatorów referendum. W czwartek pani rzecznik powiedziała „Expressowi”, że pismo do ratusza jeszcze nie dotarło, a w piątek nie odpowiedziała wcale na kolejne podobne pytanie.

Na stronach internetowych Urzędu Miasta Bydgoszczy przeprosiny się nie pojawiły.

- Odpowiedzi nie otrzymaliśmy, damy panu prezydentowi czas do namysłu. Do końca tygodnia - mówi Jacek Moniuk, były pełnomocnik grupy. - Jeśli jej nie dostaniemy, wyślemy powiadomienie o tym, że kierujemy sprawę do sądu.

„Dajmy Szansę Bydgoszczy” chce wytoczyć prezydentowi dwie sprawy. Pierwszą z powództwa cywilnego o ochronę dóbr osobistych. Drugą karną za pomówienia i zniewagi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!