Pani Urszula w czwartek - po ponad dwutygodniowym pobycie w jednym ze szpitali w Bydgoszczy - wróciła do domu. Zdiagnozowano u niej nowotwór z przerzutami. - Mama jest w bardzo poważnym stanie... - martwi się córka, Justyna Dobrotwór.
Ta przykra historia ma początek w Grudziądzu, gdzie mieszka seniorka. Z powodu przekształcenia szpitala w tym mieście w jednoimienny zakaźny, mieszkańcy zostali odcięci w zdecydowanej większości od specjalistycznej pomocy medycznej. Pozostaje wezwanie karetki... - Mama skarżyła się na bóle podbrzusza. Wezwaliśmy pogotowie. Dostała zastrzyki i ratownicy odjechali. Niestety, bóle nie ustąpiły - opowiada pani Justyna. - Pytałam dlaczego nie zabiorą mamy do szpitala. Usłyszałam, że nie ma takiej potrzeby, a jak chcemy, to mamy ją zawieźć własnym samochodem do szpitala w Świeciu, ale musimy mieć skierowanie.
Grudziądzanka poprosiła o ten dokument, ale lekarka z karetki miała powiedzieć, że należy zgłosić się do lekarza prowadzącego z przychodni zdrowia... Medyk bez chwili zawahania wystawił skierowanie. - Był zdziwiony, że karetka nie zabrała mamy - dodaje kobieta.
Chorą miała zawieźć rodzina, a nie karetka
Rodzina pojechała z cierpiącą 67-latką do szpitala w Świeciu. Tutaj pani Urszula trafiła na izbę przyjęć, gdzie miała wykonywane badania, konsultacje. - Czekaliśmy z mężem od godziny 18 do 21 na jakiekolwiek informacje. Chirurg powiedział nam, że da skierowanie i trzeba jechać z mamą do Bydgoszczy. Nie wierzyłam w to co słyszę! Mamy stan się pogarszał, a oni kazali nam przewozić ją autem bez zabezpieczenia medycznego kilkadziesiąt kilometrów! - relacjonuje Justyna Dobrotwór. - Uparliśmy się z mężem, że w takim stanie nie będziemy mamy transportować na własną rękę!
Pacjentka została w Świeciu skąd już karetką została przewieziona do Bydgoszczy. Po około dwóch godzinach 67-latka zadzwoniła do córki i poinformowała ją że... z Bydgoszczy wraca do Świecia. - Usłyszałam, że w Bydgoszczy jej nie przyjęli, bo lekarz ze Świecia nie poinformował szpitala w Bydgoszczy, że taka pacjentka do nich jedzie. Zadzwoniłam do Świecia i pytam dlaczego mama wraca? Oni nawet nie wiedzieli, że karetka wraca z mamą! - opisuje pani Justyna.
W Świeciu, jak wynika z relacji rodziny, nie potrafiono udzielić jasnej odpowiedzi co będzie dalej z panią Urszulą. Po kolejnych dwóch godzinach, pani Justyna zatelefonowała znowu do lecznicy w Świeciu i co usłyszała? - Że mama jest ponownie przygotowywana do transportu do Bydgoszczy! - bulwersuje się grudziądzanka.
Diagnoza: rak z przerzutami. Teraz tylko hospicjum domowe
Kolejny razy 67-latka karetką została zawieziona do Bydgoszczy, ale innego niż pierwotnie szpitala. Tym razem została na izbie przyjęć w lecznicy. Dopiero nad ranem znalazła się na oddziale. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że seniorka ma nowotwór z przerzutami. Ponad dwa tygodnie była w lecznicy. W czwartek, 14 maja wraz ze zleceniem opieki hospicjum domowego przywieziono ją do Grudziądza.
- Mama mówiła, że już nigdy nie chciałaby przeżyć takiego wożenia jej od szpitala do szpitala - podsumowuje Justyna Dobrotwór.
Poprosiliśmy szpital w Świeciu o wyjaśnienie sprawy. - Bardzo nam przykro z powodu tej sytuacji - przyznaje Marta Pióro, rzecznik prasowy grupy Nowy Szpital. - Decydując się na przewiezienie pacjenta do innej placówki lekarz zawsze kieruje się stanem zdrowia pacjenta. Chcielibyśmy pomagać wszystkim pacjentom, ale są choroby, które diagnozuje się i leczy w szpitalach o wyższej referencyjności.
